Rozdział 10

70 6 5
                                    

12 kwietnia 1912 rok

Pov. Megan

- Witaj moja droga - przywitała mnie Molly Brown.

- Dzień dobry, dobrze cię wiedzieć - uśmiechnęłam się do niej ciepło.

- Ciebie również, przyszłam chyba w samą porę, bo pan Andrews gdzieś poszedł - uśmiechnęła się do mnie.

- Musi poświęcić trochę czasu pracy - spojrzałam w kierunku, w którym odszedł Thomas.

- Racja, ale o ciebie również dba. To widać, jak się o ciebie troszczy i to jest prawdziwa miłość - Molly klasnęła w dłonie.

- Czyli już wszyscy wiedzą, że jestem z Thomasem? - uniosłam brew.

- Taaak, Lucille Cosmo Duff-Gordon rozpowiedziała to wśród pasażerów pierwszej klasy - kobieta spojrzała na mnie z przekąsem i pokręciła głową. - Ale nie przejmuj się, podobno dużo kobiet ci zazdrości - Molly zaśmiała się po czym puściła mi oczko.

- Nie dziwię się - odparłam z uśmiechem.

- Pan Andrews jest niesamowity, dobrego mężczyznę sobie wybrałaś. To prawdziwy dżentelmen - pochwaliła go kobieta.

- Tak, Thomas ma złote serce - uśmiechnęłam się z myślą o brunecie.

- Może chciałabyś iść ze mną do kawiarenki? Właśnie tam zmierzałam, a nie chcę cię tu zostawić samej, zresztą twoje towarzystwo jest miłe - uśmiech z kobiety nie schodził.

- Z chęcią, akurat nie mam nic do roboty - rozejrzałam się po czym ruszyłam z kobietą do paryskiej kawiarenki.

Gdy już wraz z Molly dotarłyśmy na miejsce zamówiłyśmy kawę i podjęłyśmy rozmowę o Titanicu.

- Powiem ci, że trzeba mieć talent i dobrą rękę - kobieta stwierdziła z uśmiechem, gdy skończyłam jej opowiadać o swojej pracy w stoczni.

- Powiem szczerze, gdyby nie Thomas to nic bym nie osiągnęła, albo osiągnęła, ale o wiele później - zapatrzyłam się w filiżankę.

- Wydajesz się silną dziewczyną, więc nie dziwi mnie, że sobie poradziłaś - Molly poklepała mnie po dłoni.

Posiedziałyśmy jeszcze trochę, aż w końcu zadecydowałyśmy, że czas się rozejść do swoich kabin i przygotować się do kolacji.

Gdy weszłam do swojej kabiny, akurat znajdowała się w niej moja pokojówka Rosalie. Pomogła mi zapiąć suknię i ułożyć włosy, zadowolona z efekty obejrzałam się w lustrze i powiedziałam młodej kobiecie, że może odejść. Mogę przyznać, że lubiłam Rosalie, była młodą i mądrą dziewczyną, która zawsze miała coś do powiedzenia. Z uśmiechem wyszłam z kabiny i ruszyłam do jadalni, nie czekałam na Thomasa, bo sam mówił, że spotkamy się na kolacji.

Gdy zeszłam z Wielkich Schodów zobaczyłam stojącego przy nich oficera Harolda Lowe'a, który się rozglądał.

- Dobry wieczór Megan - oficer chwycił moją dłoń i z uśmiechem ucałował jej wierzch.

- Dobry wieczór Haroldzie, dlaczego tu jesteś? Stało się coś? - spytałam z uśmiechem.

- Nie, szedłem tylko do kapitana, by przekazać mu wiadomość - z uśmiechem podrapał się po karku.

- I dlatego stałeś pod schodami? - zaśmiałam się cichutko.

- No dobrze, zauważyłem, jak schodzisz więc pomyślałem, że poczekam na ciebie i przy okazji odprowadzę cię na jadalnię - puścił mi oczko uśmiechając się łobuzersko.

- Muszę ci przypomnieć, że twoje podrywy nie zadziałają, przypominam ci, że jestem wierna Thomasowi - zaśmiałam się rozbawiona.

- Doskonale o tym wiem, ale mogę cię odprowadzić nieprawdaż? - wyprostował się dumnie i podał mi swoje ramię.

- Prawda - przyjęłam jego ramię i weszliśmy do jadalni pierwszej klasy.

Przy stoliku, do którego zmierzaliśmy siedzieli już Thomas, kapitan Smith, Bruce Ismay, Molly, państwa Astorowie i Lady Cosmo-Duff Gordon wraz ze swoim mężem. Wszyscy spojrzeli na mnie i na Harolda, który odsunął mi krzesło bym mogła usiąść obok Thomasa, który obserwował badawczo oficera. Harold nachylił się do kapitana i coś mu powiedział po czym uśmiechając się do mnie odszedł.

- Dlaczego przyszedł tu z tobą? - Thomas nachylił się do mnie i zapytał cicho.

- Nie bądź zazdrosny Tommy, on tylko szedł do kapitana, zauważył mnie i po prostu odprowadził, nic wiecej. Zresztą to tylko mój przyjaciel - odparłam biorąc się za kolację.

- Więc to już jest twój przyjaciel? Jeszcze niedawno był tylko kolegą, a teraz już przyjacielem? Pewnie zanim dopłyniemy do Nowego Jorku to będzie kimś więcej - burknął i wrócił do jedzenia.

Zastanawiałam się, co go ugryzło. Przecież nigdy się tak nie zachowywał. Rozumiem, że jest zazdrosna, ale błagam. Harold stał się moim przyjacielem, z którym mogę pogadać na każdy temat. Zachowanie Thomasa odebrało mi apetyt, postanowiłam jak najszybciej się od niego oddalić.

- Wiesz co? Nie będę z tobą rozmawiać na takie tematy. Widzisz tylko czubek własnego nosa i czepiasz się o to, że rozmawiam z innym mężczyzną - syknęłam na niego zła. - Nie pozwolę sobie na takie zarzuty.

Wstałam od stolika z trzęsącymi się dłońmi. Nie chciałam teraz nawet patrzeć na bruneta, czy ja już nawet nie mogę przyjaźnić się z oficerem? Co w tym złego?

- Przepraszam państwa, ale ja już pójdę, trochę się źle czuję - skłamałam i odeszłam, jak najszybciej od stolika i wyszłam z jadalni.

Szybko wparowałam do swojej kabiny zamykając za sobą drzwi na klucz. Nie wiedziałam, czy byłam bardziej wściekła na Thomasa, czy rozżalona za to, co powiedział. Położyłam się na łóżku chowając głowę w poduszkę. Chciałam, by ten dzień dobiegł już końca.

Pamiętny Rejs || TitanicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz