Rozdział 18

82 4 0
                                    

15 kwietnia 1912 rok

Pov. Megan

Kiedy krzyki o pomoc ucichły zrobiło się spokojnie. W mojej szalupie nikt nie miał odwagi się odezwać. W końcu Harold nie wytrzymał i spojrzał na nas zaciskając zęby.

- Musimy zawrócić szalupy! - jego donośny głos przerwał rozpaczliwą ciszę.

Wszystkie oczy skierowały się na piątego oficera, który świecił na nas latarką. Na jego twarzy widniała determinacja i potrzeba uratowania rozbitków. Bez straty czasu zaczął przygotowywać szalupy do zawrócenia w może morze ciał w nadziei, że znajdzie kogoś żywego. W głębi serca miałam na cichą nadzieję, że może jednak Tommy przeżył.

Płynęliśmy przez morze zmarłych, gdzie okiem sięgnąć znajdowało się pełno zamarzniętych ludzi, których twarze już były blade i pokrywał szron. To był przeraźliwy widok, który zapamiętam na długo. Marynarze wiosłowali ostrożnie, aby nikogo martwego nie uderzyć wiosłem. Spojrzałam na Harolda, który nawoływał do dania chociaż jakiegoś znaku życia.

- Przypłynęliśmy za późno - Harold odezwał się po chwili, rozglądał się uważnie dookoła.

Jednak po chwili poświęcił latarką na marynarzy i krzykiem oznajmił, że płyniemy dalej. Że ktoś na pewno musiał przeżyć. Płynęliśmy więc powoli dalej.

- Czy ktoś mnie słyszy?! - krzyczał coraz słabiej, jakby zaczynał już się poddawać.

Nagle ciszę przerwał dźwięk gwizdka. Półprzytomnym wzrokiem spojrzałam na oficera opatulając się mocniej kocem. Harold natychmiast zaświecił latarką w kierunku, z którego dobiegał coraz głośniejszy odgłos gwizdka. Wykończona położyłam się w szalupie i zamknęłam oczy z nadzieją, że Harold znajdzie jeszcze innych żywych rozbitków.

Pov. Thomas

Otworzyłem ciężko oczy, gdy usłyszałem jakieś krzyki. Spojrzałam w kierunku, w którym ktoś świecił latarką. Przez chwilę pomyślałem, że to szalupa, z trudem podnioslemy zmarzniętą dłoń i przetarłem oczy by odzyskać ostrość widzenia. I okazało się, że miałem rację! W oddali płynęła szalupa szukająca żywych. Teraz musiałem tylko jakoś dać znać, że żyje. Zmarzniętą ręką sięgnąłem do kieszeni mojej mokrej marynarki i z niemałym trudem wyciągnąłem gwizdek, który dostałem od Jamesa. Nabrałem w płuca tak dużo powietrza, jak mogłem i dmuchnąłem gwizdek patrząc na szalupę. W tym momencie stał się cud, światło latarki padło prosto na mnie. Zaśmiałem się sam do siebie i znów zacząłem dmuchać w gwizdek. Po chwili z trudem umieszczono mnie w szalupie. Rozpoznałem Harolda i podziękowałem mu. Chciałem zapytać, co z Megan, ale z wycieńczenia zemdlałem.

Przebudziłem się i otworzyłem ciężko oczy. Byłem szczelnie opatulony kocem, spojrzałem na Harolda, który wymachiwał flarą wysoko w powietrzu. Słońce już wschodziło, a ludzie w szalupie patrzyli na jakiś punkt, którym była Carpathia. Statek, który płynął na ratunek Titanicowi. Dopiero teraz, widząc ten statek poczułem się bezpieczny.

Na pokład Carpathii wszedłem osłabiony z pomocą Harolda. Chciałem spytać go, co z Megan, ale piąty oficer dalej pomagał wyładowywać ludzi z szalupy. Usiadłem na kocu na pokładzie i rozejrzałem się dookoła, pewien oficer Carpathii podał mi ciepły kubek herbaty, który szybko wypiłem. Musiałem jakoś znaleźć Megan, przecież była w szalupie Harolda, rozejrzałem się raz jeszcze po pokładzie i wstałem. Wolnym krokiem ruszyłem przed siebie rozglądając się uważnie. Ludzie, którzy mnie mijali dziękowali za to, że pomogłem ich uratować. Odpowiadałem im, że to był mój obowiązek i żeby nie dziękowali. Spotkałem nawet Ismaya, na którego rozbitkowie patrzeli krzywo, patrzyli na niego, jak na tchórza tylko dlatego, że wskoczył do szalupy, a podczas ewakuacji nie przyczynił się do pomocy. Jednak jeśli mam być szczery to nie zamieniłem z nim, ani słowa. Miałem teraz tylko jeden cel.

Najgorsze dla mnie było to, że nadal nie znalazłem Megan. Ccoraz bardziej zacząłem się martwić, a co jeśli stało jej się coś w szalupie? Potrząsnąłem szybko głową, nie mogłem tak myśleć. Postanowiłem poprosić o pomoc Harolda, w końcu on jedyny mógł mi pomóc. Znalezienie Harolda akurat nie zajęło mi dużo czasu. Stał na pokładzie i rozdawał pasażerom Titanica kubki z ciepłą herbatą.

- Harold, dziękuję ci za ratunek, ale chciałbym poprosić cię o coś jeszcze - podszedłem do niego szybko.

- Nie ma sprawy, musiałem cię uratować. Megan myślała, że nie żyjesz i była załamana - spojrzał na mnie wzdychając ciężko.

- I właśnie o Megan mi chodzi, gdzie ona jest? Muszę się z nią szybko zobaczyć - powiedziałem cicho, moje dłonie zaczęły się trząść. Oficer uśmiechnął się do mnie ciepło i położył rękę na moim ramieniu.

- Chodź ze mną Thomasie - popchnął mnie delikatnie do przodu i ruszyliśmy w kierunku mostka kapitańskiego.

Harold otworzył drzwiczki i wpuścił mnie pierwszego, abym przyjściem wszedł na mostek. Z ciężkim sercem niepewnie wszedłem na mostek kapitański Carpathii. Pod ścianą stali przygnębieni Herbert Pitman, Joseph Boxhall i Charles Lightoller, nasi oficerowie z Titanica. Pomiędzy nimi stała Megan, moja kochana Megan.

Szybko do niej podbiegłem, gdy moje serce zaczęło szybciej bić. Odnalazłem moją ukochaną.

Pamiętny Rejs || TitanicOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz