Środek tygodnia. Wstałam wcześniej niż zwykle. Po porannej rutynie,ubrałam się i wyszłam z domu. Czekając na szkolny autobus przeszedł mnie zimny dreszcz,jak by stać miało się coś złego. Po dziesięciu minutach podjechał stary pomarańczowy autobus,wyglądał jak by miał się rozpaść na pierwszym zakręcie. Weszłam do środka. Kierowca powiedział, że był jakiś wypadek po drodze i przeprasza za spóźnienie. Gdy dojechaliśmy do szkoły trwała już kolejna lekcja. Teraz biologia. Przeprosiłam za spóźnienie i usiadłam obok Mike'a. Zajęcia były nudne, Mike coś mówił o złotej cebuli jako nagrodzie. Nie słuchałam go. Poczułam jak mój telefon zawibrował. Wzięłam go w dłonie i pod ławką przeczytałam SMS :
Od Kate
Bella twoja mama jest w szpitalu. Bądź tu szybko. Jest źle.
Wstałam z ławki podeszłam do profesora. Pokazałam mu SMS i zapytałam czy mogę jechać. Zgodził się. W tym samym czasie do sali wszedł ojciec Belli Swan. Dziewczyna podniosła się i chciała ruszać,ale jej ojciec powiedział, że chodzi o mnie. Spakowałam plecak i razem z komendantem ruszyliśmy do szpitala. Gdy dojechaliśmy tuż przy wejściu czekała Kate.
- Bella jest źle. Twoja mama żyje,ale jej stan jest krytyczny
- Kate gdzie ona jest?
- idź korytarzem do końca i w sali po lewej.
Pobiegłam do wskazanej sali. Matka leżała pod jakimiś maszynami,gdy mnie zobaczyła odwróciła głowę- jesteś córeczko. Przepraszam. Chciałam Cię zobaczyć. Jechałam normalnie,ale za mną jechał jakiś wariat uderzył we mnie swoim autem dachowałam.
- mamo ważne, że żyjesz. Wszystko będzie dobrze.
Wtedy ona pocałowała moją dłoń,a maszyna zaczęła piszczeć.
Wolałam lekarza,pielęgniarkę kogokolwiek jednak było za późno. Wyszłam przed szpital,usiadłam na mokrej ławce cały czas lał deszcz. Płakałam głośno z nikim nie chciałam rozmawiać. Deszcz zagłuszył pisk opon nadjeżdżającego auta.
- Emma. Tak mi przykro. Powiedziała Bella.- tata właśnie do mnie zadzwonił i wszystko powiedział.- dlaczego to mnie spotyka?! Myślałam, że już wszystko będzie dobrze, że będę szczęśliwa,bezpieczna. Nie po to uciekałam od ojca tyrana,aby teraz żyć bez matki.
- Emi! Przykro mi, mogę jakoś pomóc?
- dzięki Mike,ale nie. Przecież nie wrócisz życia mojej mamie.
- tego nie potrafię.
Mike mocno mnie przytulił. Niestety musiał wracać. Zaraz była kolejna lekcja. Dyrektor kazał sprawdzić mu co ze mną.- Bello czy możesz odwiedź mnie do domu?
- jasne. Jesteś cała mokra. Chodź .
Dziewczyna podniosła mnie z ławki. Fakt byłam cała mokra i trzęsłam się z zimna. Usiadłam z tyłu. Nawet nie zauważyłam, że siedzi tam Jacob.- Emi. Nie wiem co powiedzieć.
- więc nie mów nic. Chce do domu.
- już jedziemy. W plecaku jest koc przykryj się
- ja się tym zajmę.
- dziękuję Jake. I tobie też. Bells.
Podjechaliśmy do mojego mieszkania. Czułam jak pustka wypełnia moje serce.
- jeśli chcesz możemy z tobą zostać. Zaproponował Jacob.
- jeśli to nie problem. Nie chcę być sama.
- niestety ja nie mogę zostać. Muszę wracać.-Powiedziała Bella.
- ja mogę zostać.
- dziękuję Jake.
Chłopak został ze mną do wieczora. Niestety potem musiał wracać. Miał jakieś obowiązki o których nie chciał rozmawiać.
Nastała noc. Cisza,która dzwoniła mi w uszach nie dawała spać. Płakałam. Tak bardzo chciałam się do kogoś przytulić. Tej nocy wycie z lasu dochodziło głośniej niż zwykle. Zwierzęta, które tam wyły zadawały się być bliżej mojego domu. Znowu czułam się zagrożona. Nie wiedziałam co robić. Zadzwoniłam do Belli jednak nie odbierała. Mike leżał chory,a Eric opiekował się Angela która też była chora. Ostatnią osobą został Jacob.- halo.
- cześć Jacob tu Emma możesz do mnie przyjechać
- EMI co się dzieje?
- koło domu wyją jakieś zwierzęta. Nie ukrywam boję się.
- zaraz będę. Zamknij drzwi.
Jake zjawił się po dziesięciu minutach.
- Emi to ja otwórz.
- Jake. Boję się. Zostaniesz ze mną?
- mam lepszy pomysł. Zabiorę cię do siebie.
- do La Push? Nie wiem czy to dobry pomysł. Może wyjadę do kuzynki.
- gdzie?
- do Seattle.
- jesteś pewna? Nie możesz mnie zostawić.
- zostawić? Przecież jesteś moim przyjacielem. Jake. Wrócę.
- obiecujesz?
- tak.
Nie wiem czy Anastazja będzie miała czas? Nawet nie wiem czy mnie pamięta? Ale muszę spróbować,bo inaczej oszaleję w tym pustym mieszkaniu.
Jacob spędził ze mną noc. Rano obudziłam się w jego ramionach. Przyznam, że dziwnie to wyglądało jakbyśmy byli parą.- Jake. Obudź się
- Emma. Już rano?
Nadal trzymał mnie w swoich objęciach.- tak. Zrobię śniadanie,ale musisz mnie wypuścić.
Spojrzał mi w oczy.- musisz jechać?
- nie,ale nie chcę być sama.
- to zostań. Obiecuję, że będę się tobą opiekował.
- wyjazd dobrze mi zrobi. Jeśli Anastazja się zgodzi wyjadę tylko na tydzień. Zaraz po pogrzebie.
Nie odpowiedział. Przynajmniej nie słowem. Przytulił się do mnie jeszcze bardziej.
- jesteś moim życiem.-Powiedział.
W głowie mam mętlik. Co to ma znaczyć? Takich słów używa się do kogoś kogo się kocha. Czy Jacob właśnie wyznał mi miłość? Nie wiem.
![](https://img.wattpad.com/cover/293875229-288-k309214.jpg)
CZYTASZ
Życie to nie bajka
FantasyIsabella Emma Baner przez lata była niszczona psychicznie przez ojca tyrana. Razem z matką uciekają do Forks. Ciesząc się spokojnym życiem Bella traci matkę. Zyskuje jednak przyjaciół i miłość swojego życia.