rozdział 17 szpital i pustka

62 12 0
                                    

Miałam mętlik w głowie. Wróciłam do swojego domu. Spakowałam wszystkie rzeczy Jacob'a i wystawiłam przed drzwiami. Skoro chce być z Leah jego sprawa. Nie będę tkwiła w takim związku. Chciałam być sama, jednak brakowało mi kogoś do kogo będę mogła się przytulić,gdy będzie mi źle. Chciałam nawet zostawić to wszystko i znowu uciec do Seattle. Jednak zostałam. Chcą zająć czym myśli postanowiłam wyznaczyć sobie trasę dłuższej wycieczki pieszej. Okolice były naprawdę piękne. W samym La Push było wiele dróg na spacery. Poinformowałam sms-em Paul'a o moich planach. Spakowałam do plecaka trochę jedzenia,termos z kawą, jakiś koc i opuściłam dom. Widoki które mijałam były cudne. Z góry na którą weszłam świat wydawał się piękniejszy. Dookoła leżał śnieg. Drzewa kłaniały się od jego nadmiaru na swoich gałęziach. Zapatrzona w ten widok nie zauważyłam rudobrązowego wilka,a gdy stanął mi przed oczami poślizgnęłam się i spadłam w dół na niższą półkę skalną. Złamałam chyba rękę i poczułam silny ból brzucha. Silniejszy nawet niż złamana ręka. Mimo tego, że protestowałam Jacob zabrał mnie do szpitala. Zrobili najpierw prześwietlenie ręki. Na prawdę złamana w dwóch miejscach na osiem tygodni założyli gips. Po przewiezieniu na inną sale przyszedł ginekolog. On także zrobił badania w tym usg. Z jego miny zrozumiałam, że nie jest dobrze.

- panno Baner. Bardzo mi przykro,ale ciąża została przerwana. Poroniła pani. To się zdarza. Był to jedenasty tydzień. O samoistnym poronieniu mówimy,gdy ciąża kończy się przed dwudziestym tygodniem.

- co teraz? - zapytałam łamiącym się głosem

- zabierzemy panią na zabieg. Pielęgniarka zaraz będzie.

Pov Jacob

Nic z tego nie rozumiem. Jaka ciąża? Jakie poronienie?

- Panie doktorze- zaczepiłem go na korytarzu- co to znaczy poronienie?

- pan jest?

- jestem jej narzeczony. Mam na imię Jacob

- no dobrze poronienie to utrata dziecka przed upływem dziewięciu miesięcy. Pani Isabella baner była w jedenastym tygodniu. Proszę mi powiedzieć czy narzeczona się ostatnio bardziej denerwowała? Miała większy stres? A może się przemęczała?

- mogła się ostatnio bardziej zdenerwować. Ale co dalej ? Jak jej pomóc?

- dam panu numer do psychologa. Dobrze by było gdyby narzeczona zgłosiła się po wsparcie. Muszę już iść

- dziękuję doktorze.

To wszystko moja wina ,mogłem sam powiedzieć jej o wpojenie Leah i wszystko wytłumaczyć. Usiadłem na korytarzu Emi właśnie wracała z zabiegu. Była jeszcze nieprzytomna po narkozie. Gdy wjechali na salę usiadłem obok jej łóżka, trzymając jej dłoń.

Pov Emma

Otworzyłam oczy. Lekarz powiedział, że jest już po zabiegu,ale dla pewności zostanę na obserwację. Jacob trzymał mą dłoń.

- to wszystko twoja wina! Nienawidzę cię! - krzyczałam bijąc go pięściami

- Emi wiem. Zraniłem cię jestem dupkiem powinienem sam ci o tym powiedzieć.

- wyjdź! Nie chcę cię widzieć.

Wyszedł z sali. Wbiłam twarz w poduszkę i długo płakałam. Utrata dziecka boli bardziej niż zdrada i wszystko inne. Czułam tylko ból i pustkę, a świat stracił wszystkie kolory. Ma korytarzu słychać było jakieś krzyki i kłótnie. Wiedziałam,że to Paul. Powoli stałam z łóżka, jednak nim zrobiłam krok przewróciłam się, wtedy Paul wbiegł na salę.

- Emi nie wolno ci chodzić jesteś za słaba.

- Paul- przytuliłam go- co tu robisz?

- zadzwonili do mnie ze szpitala, więc jestem. Zaraz będzie Sam z Rachel i Emily. Co się dokładnie stało?

- chodziłam po skałach. Podziwiałam widoki wtedy Jacob wyszedł wystraszyłam się i spadłam półkę niżej. Złamałam rękę i straciłam dziecko.- znowu płakałam.

- zabiję cię Black to wszystko twoja wina.

- wiem Paul. Mogłem jej sam powiedzieć.

- dajcie spokój czasu nie da się cofnąć.

- boże Emma jak ty wyglądasz? Chłopaki zostawcie nas. - rzekła Emily.

- kochanie tak ml przykro.

- zabierzecie mnie do siebie? Nie chcę być sama

- jasne, że tak. Sam poszedł po twój wypis zaraz cię zabierzemy

- mam jeszcze jedną prośbę

- mów zrobimy wszystko o co poprosisz

- nie wpuszczajcie do mnie Jacob'a.

Emily spojrzała na Rachel a ta na Sama. Ostatecznie zgodzili się. Po opuszczeniu szpitala pojechaliśmy do domu alfy. Pokój gościnny czekał.

- dzięki Sam i Emily.

- nie ma sprawy. Emily będzie obok jak co tylko zawołaj. Bardzo mi przykro,że tak się stało. - rzekł alfa po czym zostawił mnie samą.

Zamknęłam się w pokoju. Nie jadłam ani nie piłam. Nie chciałam też nikogo widzieć. Pustka każdego dnia była coraz większa.


Życie to nie bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz