rozdział 9 ślub Belli

75 14 2
                                    

Od wczesnych godzin porannych szykowałam się na to wydarzenie. Rachel przyjechała ułożyć mi włosy i zrobić delikatny makijaż. Czułam jak się trzęsę. Ciężko mi wyobrazić sobie co czuje teraz Bella. Jaki stres przechodzi. Ślub ma się odbyć nie daleko domu Cullen'ów na polanie. Nie wiedziałam kogo tam spotkam. Listę gości układała siostra Edward'a -Alice. Miło,że wspomnieli o mnie. Cieszyłam się na myśl, że zobaczę Bells tak dawno nie rozmawialiśmy. Ubrałam się w sukienkę, którą wczoraj kupiłam z Paul'em przy okazji opowiadając Rachel tą śmieszną sytuację. Dziewczyna płakała ze śmiechu,jednak gdy wspomniałam jej o tym wilku zrobiła się poważna.

- nie myśl teraz o tym. Jedziesz na wesele i ciesz się tym. - powiedziała

- masz rację.

- przyjechalo auto po ciebie.

- okej to idziemy.
Zamknęłam dom. Rachel miała zaposaowe klucze w razie gdyby coś mi się miało stać znała też kod alarmu. Autem kierował nie kto inny jak sam pan młody.

- Edward? A ty tutaj?

- cześć Emmo. Tak. Nawet nie zauważyli, że zniknąłem. Chciałem pogadać,ale najpierw może wsiądziesz?

- jasne. Dziękuję. - Edward zatrzasnął drzwi po czym wsiadł za kierownicę.

- wiem, że mieliśmy nie wracać do rozmowy o twoim ojcu

- błagam nie mów, że żyje?!

- nie. Nie żyje,ale przypominam obiecałaś

- tak wiem to nasz sekret

- a co z Jacob'em?

- co masz na myśli?

- jak wam się układa?

- w cale. Nie było go miesiąc. Ponoć wrócił wczoraj,ale nie chcę mnie widzieć. Po waszym ślubie wyjeżdżam do kuzynki. Do Seattle na stałe.

- jesteś pewna decyzji?

- tak Edward'zie.

- no dobrze. Jesteśmy na miejscu.

Zgasił silnik. Wtedy dotarło do mnie jak tu pięknie. Na polanie stał ogromny namiot dookoła wisiały lampki. Po obu stronach piękne błękitne kwiaty. Było cudownie. Wzrokiem znalazłam Belle. Ojciec właśnie zaczynał odprowadzać ją do ołtarza. Grała muzyka. Młodzi powtarzali po księdzu słowa przysięgi. Wzruszyłam się gdy doszło do słów "ogłaszam was mężem i żoną".
Wszyscy zaczęli klaskać. Wśród gości zobaczyłam znajome twarze Billy, Sue, nawet młody Seth a także moi dawni przyjaciele ze szkoły choć teraz udawali ,że mnie nie znają. Ceremonia była piękna. Każdy dobrze się bawił, nagle para młoda gdzieś zniknęła. Odwróciłam się za nimi znikali na tyłach gdzie czekał... Jacob. Z głowy mi wypadło,że Bella jest dla niego najważniejsza. Podczas, gdy Jake i Bella rozmawiali ja trochę smutna tańczyłam z panem młodym.
Edward nic nie mówił, po czym nagle zostawił mnie słowami " przepraszam ale Jake nie rozumie pewnych spraw" . Pobiegłam w tamtą stronę. Jacob szarpał Belle,nagle zjawili się wszyscy cała rodzina Sam i spółka. Zabrali Black'a i odeszli .

- przepraszam Emma nie powinnaś na to patrzeć.

- daj spokój Bella. Ciesz się to twój dzień. Mnie i tak jutro tu nie będzie.

We trójkę wróciliśmy do gości. Weselę trwało jeszcze kilka godzin. Po tym czasie nowożeńcy spakowani ruszyli w podróż poślubną. A ja wróciłam do miejsca w którym było mi źle- do domu.
Szłam boso po mokrej od rosy trawie. Dopiero na asfalcie ubrałam buty. Była noc,gdy wracałam na drodze żadnego auta,żadnej duszy. Księżyc oświetlał mi drogę, delikatny ciepły wiatr muskal moją skórę. Godzinę później stałam już przed drzwiami. Przekręciłam klucz w zamku, weszłam do środka. W domu było ciemno,wiec zapaliłam światło. Omal nie dostałam zawału gdy zobaczyłam Jacob'a,który siedział sobie wygodnie na kanapie.

- co tu robisz!?

- chciałem cię zobaczyć.

- jak tu wszedłeś?

- wzięłem klucz od Rachel.

- no tak mogłam się domyślić. Czego chcesz?

- Emi. Proszę wybacz mi.

- chyba żartujesz?! Nie było cię miesiąc, każdego dnia umierałam z tęsknoty. Martwiłam się o ciebie. Uciekłeś bez słowa wyjaśnienia i teraz mam ci wybaczyć?

- przepraszam.

- jutro wyjeżdżam do Seattle. Obiecuję nigdy więcej mnie nie zobaczysz.

- nie rób tego! Kocham cię jesteś moim życiem! Jeśli wyjedziesz umrę z tęsknoty.

- umierałam każdego dnia. Gdzie byłeś jak ojciec próbował mnie zabić! Co? - łzy zalały moją twarz. Krzyczałam

- przepraszam! Wiem, że zawaliłem! Jestem egoistą,ale Emi kocham cię - powoli podchodził w moją stronę.- jesteś mi przeznaczona nie rozumiałem tego więc uciekłem.

Podszedł na tyle blisko by zamknąć mnie w uścisku swoich ramion. Uderzając go pięściami dławiłam się swoimi łzami.

- kocham cię Jake. - wydusiłam między oddechami. - zawsze kochałam. Ale ty i Bella. Nie ma tam dla mnie miejsca. W twoim sercu jest ona. Zawsze tam będzie.

- Bella wybrała Edwarda. Wybrała tego zimnego wampira. I ona też chcę nim być. - tłumaczył załamany.

- jest jego żoną. Będą razem na wieczność.

- ty wiesz kim on jest?

- wiem. Od dawna wiem.

- nie boisz się go?

- nie. Uratował mi życie. Bardziej boję się tych wilków, które krążą wokół mojego domu. Codziennie jeden z nich odwiedza moje podwórko. Jest rudobrązowy.

- kiedy go widziałaś ostatnio?

- wczoraj w Port Angeles,gdy byłam z Paul'em po sukienkę.

- wytłumaczę ci to jutro. Obiecuję. - nadal trzymając mnie w ramionach ucałował czubek mojej głowy.
Powoli uspokajałam się. Jacob ocierając moją ostatnią łzę znowu zapewniał mnie,że bardzo mnie kocha. Tej nocy nie byłam sama,bo on był obok.

Życie to nie bajkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz