Biało włosa szła dumnie u boku Hanmy paląc z nim papierosa. Deszcz lał jak z cebra, dlatego jeden z pachołków trzymał parasolkę nad ich głowami. Ubrana w białą kurtkę Valhalli czarnymi oczami rzucała wszystkim ostre spojrzenie.
— Nieźle, jestem pod wrażeniem. — rozpoczął mówić Hanma. — Widocznie umiesz się nie tylko bić. - stanął w miejscu, a ona obok niego. Wypuściła dym po raz ostatni i rzuciła papierosa na ziemię, przygniatając go butem.
— A ty to kto? — spytał Mikey. Wszyscy stali nie ruchomo, przysłuchując się rozmowie. Hanma niewzruszony palił papierosa, zamyślając się chwilę.
— Ale nudy. — stwierdził, a następnie ruszył w stronę lidera Toman. Czarnooka została w miejscu, oglądając zajście. — Co za różnica, kim jestem? Powiedzmy, że chwilowo przewodzę Moebiusowi. Jestem Hanma — odpowiedział, nie śpiesząc się, by ujawnić, kim jest.
— To ty jesteś mózgiem tego wszystkiego? — Spytał Mikey.
— Upierdliwiec z ciebie, Mikey — stwierdził Shuji. Sekundę później lider Toman wymierzył szybki cios w szczękę Hanmy, który zablokował ruch. Papieros wypadł Hanmie z dłoni, wszyscy zszokowani oprócz niej ze skupieniem oglądali co się pomiędzy nimi dzieje. Odsunęli się od siebie momentalnie. Słychać było szepty oraz westchnienia zdziwienia. — Gdzie ci tak śpieszno, Mikey? Naszym celem jest zniszczenie swastyk. Dużo z tym zachodu, więc mieliście pozabijać się sami. — cały Moebius ruszył ustawiając się za Hanmą, białowłosa stała bez wzruszenia dalej w tym samym miejscu, czyli krok od Hanmy. — Ale mała bitka też podziała. — stwierdził — A to oznacza, że mam okazję zabić niezwyciężonego Mikeya własnymi rękami! - wykrzyczał Shuji — Moebius ma tutaj 100 silnych chłopców, a Swastyki ledwo 4 piździelców! I żeby mi któryś nie wydygał, tępe chuje! Nie jestem taką pizdą jak Osanai. — krzyczał.
— Tak jest! — członkowie Valhalli krzyknęli chórkiem w odpowiedzi.
— Jeśli któryś spróbuję uciec, osobiście wraz z Rire go złapie i rozkwasimy mu mordę o asfalt! — zapowiedział, po członkach przeszedł dreszcz, lecz mimo wszystko potwierdzili. — Mikey i Draken... Obaj jesteście trupami. — stwierdził psychopatycznie.
Wszyscy słuchali dalej, stojąc nie ruchomo. Tylko ona ruszyła się podchodząc do Hanmy, który spojrzał na nią krótko. Po chwili wszyscy usłyszeli buczenie motorów, na które zdziwili się ledwo zauważalnie. Ktoś z Toman powiedział coś głucho, a po chwili na parking wjechali członkowie Toman ubrani w swoje mundury. Mikey jakby się ucieszył na ich widok, gdy masa nastolatków podchodziła do nich, mówiąc coś do siebie. Rire taksowała każdego z nich wzrokiem, dokładnie oglądając. Zastanawiała się co dalej, odpowiedź przyszła równie szybko.
— Tokijscy Swastykowcy są tutaj, wy głupie padalce! — powiedział głośno ktoś, kogo nie znała. Zaczęli mówić, czego to nie zrobią podczas walki.
— No i zaczyna się szampańska zabawa. — stwierdził Hanma powstrzymując Pe od cofnięcia się. — Rire co ty na to, by się zabawić? — Dziewczyna podeszła, zatrzymując się centralnie ramię w ramię, a następnie skinęła głową w razie zgody.
— Od dawna się tak nie wyszalałam. — stwierdziła chłodnym tonem, Shuji skinął jej głową, prychając krótkim śmiechem.
Dwa gangi stały po przeciwnych stronach parkingu, mierząc się wzrokiem. Draken wstał na nogi stwierdzając, że porządna bitka przyda mu się nawet jeśli w dzień festiwalu. Podszedł do Mikeya mierząc zdziwionym wzrokiem Rire. Bardzo przypominała mu pewną dziewczynę, którą kiedyś znał, jednak zignorował to, jednocześnie pytając Mike o zdanie, który podzielał jego chęci do walki.
CZYTASZ
Carpe diem |•| Tokyo Revengers
FanfictionCarpe diem - Chwytaj dzień. Dwa lata. Dwa lata rozłąki. Ten czas wpłynął na nich nie odwracalnie, a życie stawia Rire ponownie przed próbą. Wplątuje się w walkę pomiędzy Walhallią a Toman. Lecz nie tylko to się wydarza. Piękne momenty, pełne uśmiech...