31 października 2005 rok.
Jasny słoneczny dzień na pozór spokojny, bez grama zła w sobie. Smutne jest to że pozory często mylą pozostawiając po sobie smutek lub złość. Nie wszyscy czuli jaki dzień jest zły lub dobry, nie wszyscy mieli te magiczne uczucie. Niektórzy nawet jeśli mieli, ignorowali je nie zwracając na nie uwagi. Nadzieja, często zwana matką głupich. Złudna, siejąca pustki. Ona miała nadzieje, wielką. Że da się jeszcze coś zrobić a już za kilka godzin podczas feralnej walki nic się nie stanie. Wraz z siostrą zwołały trzech najbardziej zaufanych ludzi z innego miasta którzy pomagali im w większych akcjach. Objaśniły sytuację gdy czekali na godzinę walki. Obydwie dziewczyny zarzuciły na ramiona swoje kurtki, Rire - czarna z wizerunkiem węża, Sachi - biała z wizerunkiem wilka. Ruszyli na swoich motorach w stronę miejsca walki, gdzie zaparkowali nie daleko by piechotą wejść na teren złomowiska. Duże wejście wciąż szeroko otwarte przez które weszły dwie idące obok siebie siostry, za nimi weszło dwóch średniego wzrostu nastolatków oraz jeden wysoki barczysty mężczyzna. W ich oczy od razu rzuciło się kilka stosów samochodów na których siedzieli ci wysoko postawieni, masa ludzi rozmawiających miedzy sobą, zakładając się kto wygra walkę dyskutując tym samym na ten temat lub po prostu paląc wspólnie papierosy wymieniając także kilka słow. Gdy wchodziły na teren zauważyły jak Takemichi rozmawia razem z Chifuyu spoglądając na wszystkich po kolei. Minęły ich ruszając w stronę jednej z wolnych stosów samochodów. Kiwnięciem przywitały się z wszystkimi którzy zauważając je wstrzymali wykonywane przez siebie czynności by albo im odmachać lub po prostu im się przyjrzeć. Odmachali im między innymi bracia Haitani którzy siedzieli na sąsiednim stosie. Same wspięły się na samą górę gdzie mogły widzieć wszystko wyraźnie, a trójkę pachołków zostawiły na niższym poziomie sterty tak by nikt się do nich nie dostał. Rozsiadły się siadając obok siebie, ramię w ramie, co chodź wyglądało dość groźnie to nie było w zamiarze. Pochyliły się lekko by porozmawiać przez moment.
-Zakład że Toman wygra? - zapytała z chamskim uśmieszkiem mierząc młodszą siostrę rywalizującym spojrzeniem. Ta spojrzała na nią trochę nie przekonana, też myślała że Mikey wygra.
-Nie tym razem, Walhallia przegra, może i są starszą grupą ale Toman lepiej wspiera siebie nawzajem. - zauważyła na co starsza pokiwała ze zrozumieniem głową, to samo zauważyła jeszcze nie dawno gdy pomagała Moebiusowi w walce z Toman w dzień festiwalu. - He? Czy to nie ten co mu kiedyś złamałaś ręce? Jak on miał... Hansen? - zauważyła Sachi oglądając co się dzieje przed nimi.
-Faktycznie, że też on ma być ich sędzią. - parsknęła cynicznym śmiechem potwierdzając słowa siostry. Myślała że walkę będzie nadzorował ktoś bardziej ogarnięty ale cóż poradzić? - Pamiętaj, jak zauważysz Bajiego powiedz mi. Jest potrzebny więc trzeba go pilnować na wypadek gdyby ktoś z Toman rzucił się na niego. - wypomniała białowłosa dziewczyna obserwując jak dwa gangi wchodzą na teren złomowiska.
-Nie możesz interweniować jeśli nie jesteś z nimi w gangu. - zwróciła jej uwagę niebiesko oka przypominając sobie wszystkie zasady nadzorowanych walk.
-Niby tak, wiem za to że Walhallia niemal nigdy nie trzyma się zasad mając je głęboko w poważaniu. - zauważyła odwracając się na moment w stronę siostry. - Poza tym już od jakiegoś czasu jestem wmieszana w ich walkę, miej więcej od momentu gdy pomagałam Moebiusowi w ramach odwdzięczenia się za przysługę. - westchnęła ciężko sięgając do kieszeni po paczkę papierosów. Nagle cała walka, chodź nie jej, zestresowała ją. Wiedziała że Toman ma duże szanse ale tylko wtedy gdy dobrze to rozegra. Jeśli nie rozplanowali tego chodź troszkę, marny ich los nawet jeśli mają Mikeya.
Dwa gangi stanęły naprzeciw siebie, a pomiędzy nimi Hansen. W momencie w którym Kazutora oraz Draken podeszli do sędziego walki Rire odwróciła wzrok na siostrę siedzącą obok niej. Zamiast skupić się na słowach wypowiadanych przez przedstawicieli obydwu gangów ta spoglądała na członków Walhalli szukając w tłumie Bajiego. Szybko jednak odwróciła się gdy Kazutora uderzył z pięści w twarz oraz brzuch Hansena. Skrytykował warunki Tomana krzycząc słowa w ich stronę. Rozszerzone złote oczy Hanmy wpatrujące się psychopatycznie w Mikeya.
CZYTASZ
Carpe diem |•| Tokyo Revengers
FanficCarpe diem - Chwytaj dzień. Dwa lata. Dwa lata rozłąki. Ten czas wpłynął na nich nie odwracalnie, a życie stawia Rire ponownie przed próbą. Wplątuje się w walkę pomiędzy Walhallią a Toman. Lecz nie tylko to się wydarza. Piękne momenty, pełne uśmiech...