2002 rok.
Czarnowłosa dziewczyna szła szybkim krokiem w stronę domu jej przyjaciela. Ba! Spóźniła się już dziesięć minut! Shinichiro obudził ją, dzwoniąc do niej z pytaniem, czy nie chciałaby odwiedzić go i spędzić miło czas lub pójść razem gdzieś się przejść. Telefon, który zadzwonił niespodziewanie, omal nie przyprawił ją o upadek z brązowej skórzanej kanapy. Po jakimś czasie już uczesana i ubrana w czarne jeansy oraz czerwoną bluzkę przemierzała przez ulice w swych ukochanych czarnych adidasach. Zauważając jednak, że i, tak czy siak, będzie bardzo spóźniona napisała do Shinichiro, że się spóźni, a sama weszła także do sklepu po gotową kawę, by nie wyglądać na aż tak zmęczoną, jaką była. Gdy dotarła już do domu chłopaka zapukała lekko w drzwi, by zaraz ujrzeć małego blondwłosego chłopca. Otworzył jej drzwi, świdrując ją swoimi czarnymi oczami. Gdy jednak zauważył, kto ich odwiedza przywdział na twarz szeroki szczęśliwy uśmiech.
— Rire! — krzyknął Manjiro podbiegając do dziewczyny, by wpaść w jej ramiona. Przytuliła chłopca ze szczerym uśmiechem. Uwielbiała go, żył pełnią życia, zawsze szczęśliwy. — W końcu do mnie przyszłaś! Wiesz, że ostatnio poznałem nowego kolegę!? Jest bardzo fajny! Muszę ci go przedstawić. — mówił chłopczyk.
— Hejka Manjiro, tak, tak przyszłam. Jeśli któregoś dnia go przyprowadzisz, na pewno go poznam. — uśmiechnęła się do chłopczyka, wchodząc z nim do kuchni gdzie zastali jego starszego brata. - Hejka Shinichiro. — przywitała się miło z przyjacielem.
— Cześć Rire, chcesz może coś do jedzenia? — na znak kiwnięcia głową dziewczyny ruszył w stronę szafki, by przygotować porcje śniadania dla dziewczyny która zasiadła przy wyspie kuchennej, a obok niej Manjiro. Zaczęli prowadzić całą trójką konwersacje na wiele tematów, zwierzali się między innymi z tego co robili ostatnio w wolnym czasie.
— Kiedyś pozbędę się zła ze świata, wiesz Rire? Ty i Shinichiro mi w tym pomożecie, a jeśli nie to zrobię to sam! — wykrzyczał młody Sano nagle gdy dwójka nastolatków rozmawiała o ostatnich wydarzeniach nieopodal. Dziewczyna nagle jakby ożywiona spojrzała na niego, świdrując go ciemnymi oczami. Nie była pewna czy Manjiro jest gotowy na takie tematy. Lecz czemu nie? Z dnia na dzień stawał się doroślejszy, więc co jej szkodzi zagłębić się jej z nim w ten temat.
— Och, a więc to tak. Wiesz, że to nie wykonalne? — westchnęła ciężko przechylając się w stronę chłopczyka, by potrzeć ciepłą ręką jego policzek. Starała się ubrać wszystko jak najlepiej w słowa, by zrozumiał jej tok rozumowania. — Bo wiesz, ludzie już tacy są, a świat nie istnieje bez zła. Nie da się go pozbyć i zostawić samo dobro. Zło zawsze będzie się gdzieś tam tliło by po jakimś czasie w końcu wyjść na światło dzienne. Nie można pozbyć się zła, ale można nim kierować. Istnieje wiele takich sposób. — rozmyślała na głos kierując słowa do Manjiro, który słuchał ją uważnie.
— Tak? — spytał zawiedziony z lekka, już myśląc, że jego plan legł w gruzach.
— Tak — potwierdziła stanowczo myśląc, że chłopczyk odpuści sobie zabawę w ratowanie świata od zła. Myślała też, że wystarczyło już, że ona i Shinichiro byli wplątani w świat gangów, zła oraz bijatyk.
— Wiec kiedyś będę kierował złem! Tak by nikt nie był zły na prawdę! To będzie super zobaczysz, a ty i Shinichiro mi pomożecie! Przysięgam ci to, Rire! — krzyczał stanowczo blondwłosy chłopczyk, składając zdziwionej nastolatce obietnicę. Zszokowana z tak głębokich słów patrzyła na Manjiro spoglądając na Shinichiro, który uśmiechnął się w ich stronę. Wierzył, że młody Sano dotrzyma obietnicy, taki był jego charakter oraz dobra dusza. Dziewczyna wciąż z lekka zszokowana potarła ręką policzek chłopczyka, posyłając mu szeroki uśmiech, przystając na jego propozycję.
CZYTASZ
Carpe diem |•| Tokyo Revengers
FanficCarpe diem - Chwytaj dzień. Dwa lata. Dwa lata rozłąki. Ten czas wpłynął na nich nie odwracalnie, a życie stawia Rire ponownie przed próbą. Wplątuje się w walkę pomiędzy Walhallią a Toman. Lecz nie tylko to się wydarza. Piękne momenty, pełne uśmiech...