31 października 2005 rok.
-Umowa?
-Umowa.
Dwie umowy zawarte tamtego dnia.
-Zemdlał ze zbyt wielkiej utraty krwi. - stwierdziła Sachi gdy swoim lekko wrogim spojrzeniem skanowała chłopaka leżącego przed nią. Klęczący obok nich Chifuyu oraz stojący nad nimi Takemichi mieli łzy w oczach gdy słuchali słów czarnowłosego. Kawałkiem materiału obwiązała brzuch Bajiego by zatrzymać chodź trochę krwawienie. Spoglądała na Chifuyu obok niej gdy ten wpatrywał się w swojego przyjaciela. Wstała powoli z ziemi by stanąć niemal na równi ze swoją starszą siostrą. - Słyszałam że ktoś zadzwonił po karetkę, jeśli przyjadą niedługo ma szansę przeżycia pomijając krwotoki. Rire...- powiedziała cicho w stronę białowłosej która z kamienną twarzą wpatrywała się w Keisuke. Pokiwała lekko głową by w momencie w którym jej siostra siadała obok chłopaków odwrócić się do Mikey'a który okładał pięściami Hanemiye. Krew lała się z chłopaka gdy blondwłosy szybko zadawał swoje mocne ciosy. Podchodziła powoli do nich gdy wyprzedził ją Takemichi stając przed Mikey'em.
-Wystarczy tego Mikey... - szybki cios w niego powalił go na ziemię. Otrząsnął się jednak szybko wstając powoli. Lecz gdy zaczął ponownie mówić dostał kopem w twarz. - Baji jest śmiertelnie ranny! Czego ty tu jeszcze nie rozumiesz!? - znów szybko wstał na nogi krzycząc w stronę lidera Toman. Zrzucił swoją kurtkę wyrzucając ją gdzieś za siebie nie patrząc nawet co robi. Gdy młody Sano zamachnął się by ponownie uderzyć Takemichiego dziewczyna zatrzymała jego rękę łapiąc ją w mocny uścisk swojej dłoni. Twarz zamieniła się w śmiertelnie poważną gdy swoim zimnym spojrzeniem mierzyła twarz Mikey'a stojąc jednocześnie za jego plecami.
-Uspokój się Manjiro. - zażądała gdy spojrzał na moment w jej oczy. Poluzowała uchwyt jej dłoni gdy poczuła że chłopak się nie szarpie.
-Myślisz, że dlaczego Baji oddał własne życie?! Zrobił to dla ciebie i Swastyk! Baji nie chciał zginąć z ręki Kazutory i dlatego sam próbował się zabić przed chwilą! Ponieważ nie chciał, żeby Kazutora obwiniał się o jego śmierć! - puściła rękę blondwłosego zostawiając go samego, uznała że powinien to sam rozwiązać. Na moment spojrzała na Kazutore który wpatrywał się w nich słuchając słów Hanagakiego. Coś jakby na moment drgnęło w jego oczach szybko powracając jednak do wcześniejszej formy. Odwróciła wzrok by obserwować jak Takemichi bierze głęboki wdech by kontynuować. - Bo chciał, żebyś mu w końcu wybaczył! On kochał was wszystkich bez wyjątku i dlatego podjął taką decyzję! Czego ty jeszcze nie rozumiesz?! - płakał by po chwili otrzeć swoje łzy. Dziewczyna obserwowała go przechylając lekko głowę. Myślała nad jego słowami, nie tylko Mikey obwiniał Kazutore ale i ona. Miała mu wielkie za złe wypadek z przed dwóch lat. Nie raz myślała nad tym jak zemścić się na nim. Gdy tylko zobaczyła go w kryjówce Walhalli powstrzymywała się trzymając się na wodzy nie tylko dlatego że jej stan zdrowia był zły ale i dlatego że chłopak był przydatny. Teraz gdy słuchała słów młodszego od niej chłopaka zaczynała pojmować to jak Baji starał się skleić całą ich grupę ze sobą. Był tym małym ogniskiem którego każdy potrzebował by się ogrzać. Zdezorientowana patrzyła jak Mikey klęka na jedno kolano by chwycić mały kieszonkowy talizman. Mitsuya oraz Draken podeszli do nich a gdy usłyszeli słowa przyjaciela zdziwili się.
CZYTASZ
Carpe diem |•| Tokyo Revengers
FanficCarpe diem - Chwytaj dzień. Dwa lata. Dwa lata rozłąki. Ten czas wpłynął na nich nie odwracalnie, a życie stawia Rire ponownie przed próbą. Wplątuje się w walkę pomiędzy Walhallią a Toman. Lecz nie tylko to się wydarza. Piękne momenty, pełne uśmiech...