Dzisiejszy dzień zaczął się dość ponuro. Zimne powietrze które przecinały krople deszczu. Jednak ona uważała ten dzień jako szczególny, nie chodziło nawet o to że spała więcej godzin niż zazwyczaj. W tym dniu było coś innego. Coś co przychodziło do umysłu Rire od bardzo długiego czasu. Coś złego o czym myślała jak o zabawie podczas której każdy był szczęśliwy. Cóż... Jednak czy z każdej zabawy wszyscy wychodzą cali? Obtarte kolana czy też łokcie były łatwo zdobywane podczas zabawy na podwórku. Jako dzieci na placu zabaw najczęściej biegło się nie uważając na to co jest pod nogami. Nie jedne upadki czy też przywrócenia, popchnięcia. To coś co za zabawy było normalnością. W zimę to było coś. Odmarżnięte kończyny i zimne policzki, nos były tylko szczęściem. Wybudowany bałwan lub rzucona śnieżka, to te rzeczy dawały tyle szczęścia. Czasem można było usiąść i patrzeć, jak zabawy z podwórka zamieniają się w przepychanki, z przepychanek w bójki po których pozostawały najróżniejsze rany. To były czasy szczęścia ostatecznie zamienione w nienawiść. Wrogość która już nie była tą wrogością dla zabawy i żartu.
Jednak tego dnia jej oczy były inne. Wciąż podkrążone, czarne które otoczone były wachlarzem czarnych długich rzęs. Jednak nie było tej iskierki szczęścia która widniała w jej oczach jeszcze dzień temu podczas spotkania z ukochanym. Dziś były matowe, posyłające niebezpieczne ostre spojrzenia, tak puste. Bez wyrazu, po prostu czarne. Gdy ubrana w czarne dresy, szarą długą bluzke, ukochaną czarną kurtkę z wężem oraz szare trampki, godzinę przed ustalonym czasem wyszła z domu. Powolnie ruszyła w stronę motocykla by po chwili ruszyć po ulicach Tokio. Już po niemal dwudziestu minutach dotarła na miejsce ruszając w sobie znanym kierunku. Przystała przy pomniku z nazwiskiem bliskiej jej osoby. Pomodliła się cicho obserwując miejsce przed nią. Westchnęła ciężko by sięgnąć dłonią po niedługiego kwiatka którego odłożyła na chwilę. Obracała go przez chwilę czułym wzrokiem, jego listki, płatki, łodygę. Całe jego piękno które uwielbiała ta osoba.
-Twój ulubiony. - zauważyła ciepłym tonem głosu wpatrując się w pomnik. Jak najdelikatniej ułożyła białą róże przed pomnikiem. Delikatny uśmiech wpłynął na jej twarz wpłynął delikatny uśmiech, a łzy zalśniły w jej oczach. - Wiesz że to ten dzień? Ten w którym chcę się odpłacić. Kiedyś w końcu musiałam. Za niewinność. - jej głos zaczął drżeć gdy smutnym spojrzeniem wpatrywała się przed siebie. - Tęsknie mamo. Bardzo tęsknie, to wszystko jest takie ciężkie. Ja już nie mogę. - zaczęła łkać gdy srebre łzy spływały po jej porcelanowych policzkach. - Zemszczę się, w końcu będę mieć spokój. Osunę się w cień, ale bądź przy mnie. - płakała, a jej nogi ledwo utrzymywały ciężar jej ciała. Drżące dłonie mieliły kawałek papieru. Ten przeklęty kawałek papieru, na którym widniało te cholerne zdanie i kilka kropel krwi jej matki. - Kocham cię mamo, ale muszę. Wrócę mamusiu ponownie, ze spokojem. Czekaj na mnie, mamo.
Szybkim ruchem dłoni wytarła mokre policzki by ruszyć szybko w drogę powrotną. Jej oddech wciąż był nierówny. Gdy podjechała pod wysoki blok zauważając dwie osoby na parkingu. Przystała obok nich oznajmiając, że wyruszają. Z zawrotną prędkością przemierzali ulice, a deszcz przestał padać. Chmury spowijające niebo powolnie odsuwały się w bok ustępując jasnemu niebu. Wyjechali na obrzeża miasta, wiele wysokich budynków, opuszczonych lub tych zadbanych. Zaparkowali kilka metrów od wysokiego budynku, a ona uspokoiła oddech obserwując jej towarzyszy.
-Baji, musisz tylko ich ogłuszyć i pilnować żeby się nie obudzili. Nikt miał nie wiedzieć że dziś tu będzie przes co jest mało ochrony, dasz radę. - powiedziała w stronę wysokiego chłopak który ze złośliwym uśmiechem pokiwał głową.
Ruszyli w stronę budynku wchodząc bocznym wejściem. Już po chwili odgłosy uderzeń wypełniły długi korytarz. Dwie dziewczyny szybkimi przeskokami przemierzyły długie schody kierując się na odpowiednie piętro. Posłały sobie delikatne uśmiechy gdy szybkim, zdecydowanym ruchem zapukały w wielkie drzwi. Nie czekając na odpowiedź pociągnęły za klamkę by wejść do pomieszczenia. Ich wrogie spojrzenia napotkały dwóch ochroniarzy którzy ruszyli w ich stronę. Szybkim uderzeniem nogi z pół obrotu uderzyły ich w potylicę. Od mocnego uderzenia zemdleli osuwając się w dół. Sachi pozostała w miejscu obserwując jak jej starsza siostra rusza ku kanapom. Przeskoczyła oparcie zasiadając na białym skórzanym materiale. Uniosła kpiące spojrzenie na niskiego mężczyzne siedzącego naprzeciw niej. Chude ciało okryte czarnym garniturem, ułożone na żel czarne włosy i ciemne oczy. Zmarszczki widoczne na jego twarzy otaczały oczy które z lekkim szokiem, ale i podziwem wpatrywały się w dziewczynę.
CZYTASZ
Carpe diem |•| Tokyo Revengers
Fiksi PenggemarCarpe diem - Chwytaj dzień. Dwa lata. Dwa lata rozłąki. Ten czas wpłynął na nich nie odwracalnie, a życie stawia Rire ponownie przed próbą. Wplątuje się w walkę pomiędzy Walhallią a Toman. Lecz nie tylko to się wydarza. Piękne momenty, pełne uśmiech...