Rozdział 4

2.5K 192 18
                                    

ALESSANDRO

Pięć tygodni później


— Nareszcie postanowiłeś  zjawić się w domu. Chyba powinnam zapisać ten dzień w kalendarzu. 

Nigdy wcześniej nie słyszałem w jej głosie takiego zawodu. Znieruchomiałem w miejscu. Siedziała skulona na kanapie. W dłoni trzymała pilot. Pokój rozświetlały sceny jakie ogrywały się na ekranie telewizora.

Wsadziłem ręce do kieszeni spodni zanim przemówiłem.  

— Przecież wysłałem ci wiadomość. 

— Tak, to prawda wysłałeś.  — Spojrzała na swoje złączone dłonie. — Gina musie zdecydowanie lepiej się czuć skoro postanowiłeś zjawiłeś się w domu.

Nacisk jaki dała na słowo "dom" sprawił, że miałem ochotę odwrócić się na pięcie i wrócić do miejsca, z którego przybyłem. 

— Mhm...— mruknąłem. — Sytuacja jest opanowana. 

— Dlaczego nie wejdziesz do środka? Przecież nie gryzę. 

Oderwałem stopy od podłogi i usiadłem w fotelu. Oboje milczeliśmy przez jakiś czas. 

— Rozumiem. Naprawdę rozumiem, że chcesz jej pomóc, ale co z nami? Co z twoimi obowiązkami wobec syna? Nie pojawiasz się w pracy...Ludzie do mnie wydzwaniają! Do domu praktycznie wpadasz i wypadasz. — Wzrusza ramionami. — Nie wiem już, co mam o tym  wszystkim myśleć...— wyszeptała.— Dajesz mi sprzeczne sygnały. Zresztą nie tylko mi. 

Wstałem i przysiadłem tuż obok niej.

— Nigdy nie chciałem i nigdy nie będę chciał cię zranić. Musisz dać mi trochę więcej czasu. Gina dopiero co wyszła ze szpitala. Muszę się nią zaopiekować. Ona... potrzebuje mnie. Chociaż nie chce tego przyznać. 

Zacisnąłem dłonie w pięści. 

—Jestem winien jej o wiele więcej niż mogę jej zaoferować. Kocham ją Beatrice. Jest pod moją skórką, jest w moich wspomnieniach, ale nie ma dla nas przyszłości. Gdy tylko pozna prawdę stracę ją raz na zawszę. 

Widzę w jej oczach ból. 

— Alessandro...— zaczęła — co będzie kiedy Gina ci wybaczy? 

— To bardzo nikła nadzieja. Zresztą ja sam sobie nigdy tego nie wybaczę. Dobrze wiesz jak ją traktowałem. Robiłem z niej potwora. Nie liczyłem się z nią przy znajomych, rodzinie. Za każdym razem wbijałem jej nóż w plecy — coraz głębiej i głębiej. Ile można znieść? 

Przetarłem twarz dłońmi. Wypuściłem ze świstem powietrze i powiedziałem:

— Uwielbiam cię, Beatrice, a nawet... kocham cię, ale są to zupełnie dwa różne uczucia. Gina jest częścią mnie. Nie znam praktycznie życia bez niej. Gdyby nie moja głupota być może bylibyśmy już po ślubie. Zresztą jak zakochany kundel zbudowałem dla niej dom. Chociaż w tamtym czasie próbowałem wmówić sobie, że jej nienawidzę.— Śmieję się pod nosem ze swojej głupoty. — Georgine od zawsze marzyła o domku, na przedmieściach, z ogromnym ogrodem i altanką. Zbudowałem go lata temu. Z pierwszych zysków jakie osiągnęła restauracja.  Wszystko co zostało w nim  zaprojektowane było z myślą o niej. Jestem pieprznym hipokrytą! Bo kiedy serce podpowiadało mi jedno głowa kierowała mną zupełnie inaczej. 

Kobieta uśmiechnęła się do mnie smutno. 

— Nie zamierzam z nas zrezygnować, Alessandro, ale mam szczerą nadzieje, że tym razem wasza znajomość przetrwa chociażby ze względu na Matteo. On każdego dnia będzie potrzebował swojej mamy coraz bardziej. A Gina...z tego co zdążyłam zaobserwować będzie chciała podarować mu księżycy, a kiedy już jej się to uda podaruje mu świat. 

Chowam twarz w dłoniach. Ona ma rację! Właśnie taka jest Georgine. Czuje na ramieniu jej drżącą dłoń. Ogarnia mnie rozpacz. Prawie zabiłem miłość mojego życia, a synowi odebrałem matkę... Kim więc jestem, kim się stałem?!

— Jestem potworem, Beatrice — mówię na głos.

— Nie, nie jesteś. Twoja przeszłość wpłynęła na to kim się stałeś. Pomogę ci, Alessandro. Musisz mi tylko zaufać. Małymi kroczkami naprawisz to co runęło lata temu. Bądź z nią szczery. Kłamstwo jest gorsze niż niejedna prawdę. Doskonale zdajesz sobie z tego sprawę.

— Nie zasługuję na twoje wsparcie. 

— Nie bądź wobec siebie taki krytyczny, Alessandro. Może dzisiaj wydaje ci się, że wszystko jest  stracone, ale jeśli wasza przyjaźń jest prawdziwa... to wszystko co się wydarzyło stanie się dla was lekcją. Pokaż jej jak kochasz syna! Powiedz jej prawdę! Porozmawiaj z Matteo, a później daj jej czas. 

Przykładam usta do jej czoła i szepczę słowa podziękowania. Właśnie tak muszę zrobić. Muszę przygotować syna na prawdę. Muszę pokazać jej jak bardzo jestem z niej dumny. Muszę błagać ją o przebaczenie. Muszę uchronić Beatrice przed rozczarowaniem...

Oboje zdajemy sobie sprawę z tego, że nie ma żadnych nas. 

SZEF KUCHNI. Z MIŁOŚCI DO CIEBIE. TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz