Rozdział 3

2.2K 201 17
                                    


Chciałem wykrzyczeć światu jak wielkim skurwielem jestem. Nie zasługiwałem na to by móc trzymać ją za rękę, a jednak potrzebowałem tego jak tlenu. Musiałem poczuć pod palcami jej skórę. Fizyczną więź, że jest tuż obok mnie. Z krwi i kości.

Nie kryłem łez, które kuły mnie pod powiekami. Czułem tak wielki mętlik, że bałem się, że sobie z nim nie poradzę. 

Znienawidzi mnie! —  pomyślałem z rozpaczą. 

Gina mnie znienawidzi, kiedy pozna prawdę! Nie będę mógł nawet temu zapobiec. Sam skomplikowałem to wszystko! Założyłem z góry, że porzuciła nasze dziecko... Zrobiłem z niej potwora. Doprowadzając tym samym do jej destrukcji.

Jej matka dopiero co wyszła z jej pokoju. Pierwsze co zrobiła to wpadła na Fabio. Objęła go. Ledwo była wstanie ustać o własnych siłach.

— Jeśli ją stracimy nie poradzę sobie z tym bólem...— wyskamlała. — To moja mała dziewczynka, Federico. 

Jej rozpacz działała na moje serce. Przecież matka mojego dziecka walczyła w tej chwilo o życie! Wbiłem zęby w pięść. Ignorowałem ból. Ten fizyczny... Miałem wrażenie, że jakaś część mnie obumarła. 

— Trzęsiesz się, synku. — Usłyszałem płaczliwy głos. 

Matka Georginy przyglądała mi się z troską. Zawsze traktowała mnie z uczuciem nawet wtedy, gdy traktowałem jej córkę jak największe zło tego świata. Nie miałem wątpliwości po kim moja przyjaciółka odziedziczyła dobroć. 

— Wyjdzie z tego. Moja siostra z tego wyjdzie — odezwał się Fabio. Brzmiał na przekonanego. Wszyscy musieliśmy w to uwierzyć. 

Bez słowa wszedłem do środka. Widok był przerażający. Znowu widziałem moment, w którym  Dante wyzionął ducha.

Musiałem zamknąć oczy, a kiedy to zrobiłem... dopadła mnie przeszłość. Usłyszałem jej radosny głos. Siedzieliśmy na trybunach. Był to pierwszy dzień wakacji. Nasze kolana stykały się ze sobą. Oboje zastanawialiśmy się nad tym co nieznane. Gina zapytała mnie gdzie widzę się za dwadzieścia lat. Ona wiedziała... Ja? Nie umiałem sobie tego nawet wyobrazić. Byłem przekonany tylko o tym, że zawszę chcę by była tuż obok mnie.

Coś nagle popchnęło mnie do przodu. Zbliżyłem się do niej. Była podpięta do respiratora. Jej skóra wydawała mi się przezroczysta. Usta miała wysuszone. 

— Nie zamierzam się z tobą żegnać — przemówiłem.

Mój głos brzmiał cicho, a mimo to wydawało mi się, że brzmi w tej sali donośnie. 

 Matteo musi poznać swoją mamę, swoją przyjaciółkę, kobietę, która nosiła go pod sercem. 

Złapałem ją za dłoń. Chciałem ją ogrzać. Tym razem to ona potrzebowała mojego ciepła. 

— Nie myśl, że tym razem pozwolę ci odjeść — wydukałem. —  Robiłem to przez całe swoje życie. Byłem głupim skurwielem, który bał się tego, jak bardzo umiesz mnie kochać. Wierzyłem, że nie zasługuje na twoją miłość. 

Ucałowałem wierzch jej dłoni. Łzy zaczęły kapać na jej skórę. 

— Zaufałem swoim demonom. Uwierzyłem, że nie jestem ciebie godny. O mój Boże! Doprowadziłem cię do ruiny. Jedyną osobę, która zawsze we mnie wierzyła. Tylko ty jedyna potrafiłaś zajrzeć do mojej duszy. Umiałaś wyciągnąć do mnie dłoń. Topiłem się, kochanie, ale ty  umiałaś wyciągnąć mnie na powierzchnie. Może to ja nauczyłem cię pływać, ale to ty byłaś moim kołem ratunkowym. 

Próbowałem się uspokoić, ale jej nieprzytomny wyraz twarzy zabijał mnie. Czułem chłód. Nie byłem w stanie wyobrazić sobie dnia, w którym jej by nie było. Zimny dreszcze przebiega mi wzdłuż kręgosłupa. 

— Upadnę na samo dno bez ciebie — wyznałem.

Nachyliłem się nad nią i przycisnąłem usta do jej czoła. 

Co jest ze mną nie tak, do cholery? Jak mogłem nie zauważyć  tego jak bardzo cierpi? 

— Powinienem całować ziemię, po której chodzisz. Gino, kochanie... Jak mogłaś mi nie powiedzieć o tym wszystkim?! Dzisiejszego poranka próbowałem się do ciebie dodzwonić. Potrzebowałem usłyszeć twój głos... Nie mam zielonego pojęcia jak to robisz, ale potrafisz uspokoić mnie jak nikt inny. Kocham cię, Georgine! Nigdy tak naprawdę cię nie nienawidziłem. Próbowałem! Chciałem udawać przed sobą, ale twoja miłość zawsze umiała przedostać się przez moje mury. Obiecuję ci kochanie, że już nigdy więcej nie wypuszczę twojej dłoni. Tym razem to ja stanę się twoją tratwą na rozszalałym oceanie. Wyrwę cię ze szpon śmierci. Przysięgam na swoje życie.

SZEF KUCHNI. Z MIŁOŚCI DO CIEBIE. TOM IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz