GINA
Nigdy nie zapomnę chwili, w której otworzyłam oczy. Białe światło oślepiało mnie z każdej możliwej strony. Maszyny piszczały. Ból w klatce był nie do wytrzymania. Płonęłam od środka... Wydawało mi się nawet, że umieram, ale wtedy... zobaczyłam jego. Alessandro nachylał się nade mną. Ze łzami w oczach zaczął do mnie mówić. Próbowałam złapać go za dłoń, ale nie byłam wstanie, czułam obezwładniającą bezsilność.
Dokładnie pamiętam co w tamtej chwili pomyślałam. Nigdy nie chciałam być powodem przez który ludzie będą ronić łzy, a jednak się nim stałam.
Obserwując go w tamtym momencie miałam wrażenie, że został złamany. Jego kwadratową szczękę pokrywał zarost, pod oczami oznaczały mu się siwe plamy. Włosy miał tłustawe, a koszula była byle jak włożona w spodnie.
— Udało ci się! — Usłyszałam go.
W tamtej sekundzie miałam ogromną świadomość tego, że nie zasługiwałam na to by dostać od życia kolejną szansę, ale bez wątpienia ją otrzymałam. Narodziłam się od nowa i za nic na świecie nie spocznę dopóki nie odnajdę swojego syna.
— Wszystko w porządku, kochanie?
Alessandro stanął w progu mojej sypialni. Znajdowaliśmy się w moim mieszkaniu. Cztery tygodnie wcześniej wypuszczono mnie ze szpitala. Od tamtej chwili nie zostawałam sama nawet na pięć minut. Leżałam plackiem i wpatrywałam się w okno.
— Nic mi nie jest, Alessandro. — Próbowałam zdobyć się na uśmiech. — Wydaje mi się tylko, że powinieneś wrócić do domu, do swojej rodziny.
Nie chciałam by postrzegał mnie jako niewdzięcznicę, ale nie zamierzałam być też dwulicową małpom. Zresztą widzę po nim, że coś jest nie w porządku. Znam go przecież lepiej niż ktokolwiek inny. Potrafię dostrzec w nim pewne symptomy. Tym razem dostrzegałam jego niepokój... Nerwowe triki, do których nie chciał się przede mną przyznać.
— Przecież ty jako pierwsza zaliczasz się do mojej rodziny. Dlaczego we mnie wątpisz?
— Przecież wiesz, że nie o to mi chodziło.. Nie chcę tylko tego być czuł się w jakikolwiek sposób odpowiedzialny za mnie. Przysięgam, że nic mi nie będzie jeśli zostanę w swoim mieszkaniu sama. Myślisz, że nie zauważyłam jak nachylasz się nade mną sprawdzając czy oddycham?
Uśmiecham się samowolnie, gdy dostrzegam jak czerwienieje na twarzy. Od zawsze miał skłonności do wypieków.
— Przestań się wygłupiać! — rozkazuje. — Zrobiłabyś dla mnie to samo i o wiele więcej.
Wzdycham ciężko.
— Matteo na pewno za tobą tęskni.
Wiem, że ten argument do niego przemówi. Oczy zaczynają mu błyszczeć. Zauważam w nim jakąś zmianę. Spina się i spuszcza na sekundę wzrok.
— Chciałby cię odwiedzić — mówi cicho.
Nagle czuje zdenerwowanie. Unoszę się do pozycji siedzącej. Oczy zaczynają wypełniać mi się łzami.
— Oczywiście jeśli chcesz. — Dodaje pośpiesznie.
Przełykam gulę w gardle.
— Niczego nie pragnę bardziej Alessandro, ale nie wydaje mi się, żeby dobrym pomysłem było zobaczenie mnie w takim stanie. Co jeśli się przestraszy?
— O to akurat nie musisz się martwić. Rozmawiałem już z nim.
Bierze moją dłoń w swoją i bawi się moimi palcami.
— W takim razie niech przyjedzie. W końcu ty najlepiej znasz swojego syna.
Nie mogę znieść jego świdrującego spojrzenia, więc spoglądam przed siebie.
Nie ma chwili abym nie zastanawiała się gdzie jest nasze dziecko...
Te myśli są silniejsze od wszystkiego. Przecież nie można od tak wyłączyć wspomnień. Wciąż czuje jego słodki ciężar, gdy położyli mi go na piersi tuż po jego narodzeniu.
— W takim razie może po niego pojadę? Kupię po drodze dobre jedzenie i zjemy razem?
Chwyta dwoma palcami za moją brodę.
— Już nie mogę się doczekać.
Uśmiecham się do niego i jest to prawdziwy uśmiech. Czuje, że dosięga moich oczu. Ten mały chłopczyk przyciąga mnie do siebie - od pierwszej chwili.
Alessandro całuje mnie w czoło. Zamykam oczy. Wciągam nosem jego zapach i próbuje nie rozpaść się przed nim.
— Odpocznij. Będziemy za niecałą godzinę z powrotem.
Obserwuje go tak długo aż wychodzi z sypialni. Nasłuchuje jak zamyka wejściowe drzwi na klucz i dopiero wtedy wstaje z łóżka. Jęczę z bólu. Zaciskam zęby, a usta układają mi się w cienką linie.Wsuwam na nogi klapki i udaję się do szafy. Krzywię się gdy muszę schylić się do najniższej półki. Wyciągam z szafy niebieskie pudełko. Przyciskam je do brzucha i wracam do łóżka. Kładę je na pościeli, otwieram i zasysam powietrze. Małe buciki... to jedyna pamiątka po moim dziecku. Mieszczą się na mojej dłoni. Są takie malutkie... Przyciskam je do nosa i próbuje przypomnieć sobie jak pachniał mój największy skarb.
Kule się na łóżku. Ból jest nie do zniesienia. Nikt nie jest wstanie wyobrazić sobie takiej tragedii. Tych katuszy i błagania ludzi by powiedzieli gdzie jest ich cząstka... Nikt.
— Mamusia nigdy nie spocznie dopóki cię nie odnajdzie — mówię na głos.
Wkładam buciki do pudełka i tym razem chowam je do szafki nocnej. Zamykam oczy i zasypiam by chociaż na chwilę zapomnieć o tym jak bardzo roztrzaskane mam serce.
***
Przeciągam się leniwie, gdy czują na twarzy małe dłonie. Słyszę chichot małego chłopca. Otwieram wolno oczy i widzę przed sobą wierną kopię Alessandra.
— Dzień dobry — odzywa się pierwszy.
— Dzień doby, gdzie twój tata? — pytam szeptem.
Mały urwis nachyla się nade mną . Zakładam za ucho włosy i zbliżam się do niego.
— Nakłada na pizzę rukole. — Marszczy słodko nos.
Chichoczę i odszeptuje:
— Może jakoś to przeżyjemy.
Wyciągam do niego dłonie i łaskoczę go po brzuchu. Matteo śmieje się w na cały głos. Przyglądam mu się uważnie, kiedy się uspakaja. Przechylam na bok głowę, gdy udaje mi się dostrzec w nim coś znajomego.
— Mój brat ma dokładnie taki sam pieprzyk pod uchem — mówię.
Przygryzam wargę, a w brzuchu zaczyna mi burczeć, gdy Alessandro wchodzi do sypialni z tacą pełną jedzenia.
— Co to za śmiechy?
Odkłada wszystko na stolik i rzuca się na łóżko. Całuje synka w głowę i to samo czyni ze mną. Po raz pierwszy od lat mam wrażenie, że oddycham pełną piersią. Serce zwalnia, oczy przestają być mokre, a usta rozciągają się w uśmiechu.
— Powiedz, że nie zniszczyłeś tej pizzy czymś zielonym?
Robię wielkie oczy. Udaje przerażenie.
— No właśnie tato! — krzyczy Matteo.
Mężczyzna wzrusza niewinnie ramionami.
— No cóż...ktoś z nas musi dbać o to aby dwie najważniejsze osoby w moim życiu odżywiały się jak należy.
Tym jednym zdanie łamie mnie. Mięknę jak gąbką nasączona wodą. Odganiam od siebie wszystkie złe myśli, ale kobiety czują, gdy nadchodzi zagrożenie i ja też je odczuwałam...
Tęskniliście za Giną i Alessandrem? Bo ja bardzo!
CZYTASZ
SZEF KUCHNI. Z MIŁOŚCI DO CIEBIE. TOM II
RomanceGranica między nienawiścią a miłością jest naprawdę cienka. Wszystko co Alessandro zdawał się wiedzieć i uznawać za pewniaka runęło. Jest to drugi tom książki pt. "SZEF KUCHNI".