Sobotnie Wesele (2/2)

621 27 76
                                    

ogólnie może być cringe (będzie na pewno ups), ale moja potrzeba bardzo tandetnego romansu w życiu, którego sama pewnie nidgy nie doswiadczę na własnej skórze (lol) jest zaspokojona so enjoy

a i wiem, że miałam wstawić rano, ale niestety spałam do popołudnia, a potem musiałam iść na miasto WYBACZCIE </3

1992 słów


Po ponad czterdziestominutowym locie Raxtus wraz z Kendrą i Paprotem dotarli na miejsce.

- Miłej zabawy, będę wracał już do siebie. Tato przygotował dla mnie kolejny trening, na którym obowiązkowo muszę się zjawić - powiedział smok z wyczuwalnym zawodem, że już musi opuszczać przyjaciół.

- Bezpiecznej drogi, trzymaj się! - odpowiedział jednorożec i poklepał go po skrzydle.

Kendra przytuliła się szybko do smoka, po czym podając rękę swojemu chłopakowi, dała prowadzić się do miejsca uroczystości. 

Dziewczyna rozglądała się na wszystkie strony nie chcąc przegapić nawet najmniejszego szczegółu. Miejsce, w którym się znajdowała było po prostu przepiękne. Znajdowali się na plaży obok nieskazitelnie czystego morza. W oddali było widać miejsce gdzie odbędzie się obrzęd nadania małżeństwa oraz mały domek, w którym było widać rozstawione stoły i krzesła dla gości. Patrząc dalej można było również dostrzec klif porośnięty roślinnością.

Kendra dalej się rozglądając zauważyła jak z każdej strony nadciągają jednorożce oraz inne  istoty światła takie jak na przykład wszelkiego rodzaju driady i duże wróżki. Najbardziej zaciekawiły ją oczywiście jednorożce, które w biegu zmieniały swoją postać na ludzką, czemu towarzyszył krótki, oślepiający blask. Zbliżając się zauważyła również gwiazdy dzisiejszego wieczoru, które zbliżały się w kierunku jej i Paprota.

- Witaj Edanie, witaj Canyo - przywitał ich chłopak.

- Witaj Paprocie - odpowiedział Edan, obejmując kuzyna - Widzę, że przyprowadziłeś ludzką dziewczynę, jednak ma w sobie osobliwy blask...Jak ci na imię?

- Mam na imię Kendra - odpowiedziała dziewczyna lekko skrępowana, ponieważ czuła na sobie wzrok wszystkich w pobliżu, nie tylko państwa młodych - Miło mi was poznać oraz gratuluję i życzę szczęścia na nowej drodze.

- Dziękujemy złotko - odpowiedziała Canya patrząc się na dziewczynę życzliwie - Jesteś wróżkokrewna prawda?

- Tak, skąd wiesz?

- Zapewne mówiono Ci to nie raz, ale świecisz jak latarnia morska. Po za tym, da się to wyczuć już z daleka - stwierdziła, po czym popatrzyła się na gromadzących się gości - Za dziesięć minut zacznie się uroczystość, chodźcie zająć miejsca.


*****


Kendra siedziała przy stole popijając wodę w oczekiwaniu na podanie pierwszego dania. Po zakończeniu ceremonii i ogłoszeniu nowego małżeństwa, wszyscy goście, jednym tempem udali się do stołu. Sama uroczystość nie różniła się zbytnio od tej ludzkiej, którą znała dziewczyna. Była wymiana obrączek, uroczyste wypowiedzenie słów "i nie opuszczę Cię aż do śmierci" oraz finałowy pocałunek, podczas którego wszyscy zaczęli klaskać i wiwatować. Główną różnicę stanowił fakt, że obyło się bez podpisywania dokumentów, a wszystko trwało maksymalnie piętnaście minut. Warto również dodać, że małżeństwo zawarła wróżka wysłana na miejsce w imieniu Królowej Wróżek, która niestety przez nadmiar obowiązków nie zdołała się pojawić. 

Paprot i Kendra // ONESHOTSOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz