I Spotkanie

327 11 4
                                    

Naruto zdążył przyzwyczaić się już do tego, że zawsze jest sam. Teraz, mimo iż wcale nie musiał już być sam, wciąż cenił sobie czas, kiedy jednak sam pozostawał. Niektórzy stwierdzą, że to tylko kwestia przyzwyczajenia, jeszcze inni, że to tylko taka forma odstresowania się. Co by to jednak nie było, dzisiaj Naruto znowu był sam. Przechadzał się po lesie z dłońmi włożonymi w kieszenie spodni, zastanawiając się, czy może Sakura, akurat dzisiaj, zgodzi się pójść z nim na randkę.

— Może jak jej powiem, że to tylko wspólny ramen? — zastanawiał się głośno, wciąż mrużąc oczy. — Dziewczyny są strasznie problemowe, dattebayo! — krzyknął w końcu, bezradnie krzyżując ręce na piersi. — Wcale żadnej nie potrzebuję, skupię się na mojej drodze ninja i zostanę hokage, wtedy same do mnie przyjdą! — powiedział pewnie, dumnie wypinając pierś.

Szedł tak jeszcze spory kawałek, wciąż tocząc spór sam ze sobą, czy dziewczyny są czy nie są w ogóle potrzebne. Już miał nawet opowiedzieć się za tym, że do czegoś się jednak przydają, kiedy usłyszał szelest liści gdzieś w oddali i skupiając na tym swoją uwagę, rzucił naostrzonym kunaiem prosto w stronę szeleszczących krzaków.

— Auaa! — wyjęczały krzaki, żeby za chwilę mogła się z nich wyłonić dziewczyna o [kolor twoich włosów] włosach z kunaiem wbitym w brzuch. — Nie masz co robić, tylko atakujesz niewinnych przechodniów? — spytała oburzona, pewną ręką wyciągając ostrze z brzucha i rzucając mu je pod nogi. Naruto stał jak zahipnotyzowany, bo z brzucha dziewczyny nie poleciała nawet jedna kropla krwi, mało tego, dziury po ostrzu w ogóle tam nie było. Dodatkowo od dziewczyny biło coś na kształt białej poświaty, jakby chroniąc ją przed światem zewnętrznym. Niesamowite.

— O cholerka, co ty za jedna? — spytał przestraszony i podekscytowany jednocześnie, odsuwając się odrobinę do tyłu. Dziewczyna uśmiechnęła się ciepło i podeszła do niego pewnym krokiem.

— Nazywam się [Twoje imię], ale możesz nazywać mnie jak chcesz, nie jest to dla mnie jakoś szczególnie istotne — odparła radośnie, jakby zupełnie zapomniała, że jeszcze chwilę temu ktoś ją skrzywdził a raczej próbował, z marnym skutkiem.

— Kim ty jesteś, dattebayo? — spytał poważnie Naruto, nerwowo drapiąc się po głowie. Normalnie pewnie by uciekł, ale dziewczyna wydała mu się bardzo ładna i raczej nie wyglądała na kogoś, kto planowałby go zabić, więc zamierzał zaryzykować i czegoś się o niej dowiedzieć.

— Sama nie wiem, wcześniej byłam tam a teraz jestem tutaj — odparła beztrosko, delikatnie unosząc się nad ziemią i oblatując Naruto dookoła. — No a ty? Ty to kto?

— Jestem Uzumaki Naruto, dattebayo! — odparł pewnie, uśmiechając się szeroko. Dziewczyna zatrzymała się tuż przed jego twarzą, wciąż unosząc się nad ziemią niczym duch.

— Fajnie — powiedziała lekko znudzona i odsunęła się. Był zdecydowanie zbyt głośny, ale na pewno nie był niebezpieczny. Niesamowite.

— Co to znaczy? Masz coś do mnie? — spytał obrażony. Dziewczyna wzruszyła ramionami.

— Nie wiem, to ty mnie zaatakowałeś...

— Przepraszam, myślałem, że jesteś wrogiem!

— Już nie myślisz? — spytała zainteresowana. Naruto zastanowił się chwilę.

— Chyba nie chcesz mnie zabić... — powiedział nerwowo, rzucając jej pytające spojrzenie. Dziewczyna zaśmiała się.

— Zabić? Ja nie zabijam!

— A co robisz? — zastanowił się, wciąż przyglądając się jej sylwetce, beztrosko latającej i na zmianę chodzącej po zielonej polanie. Nie mogła być duchem, bo miała ciało, chociaż co to tego nie miał pewności, w końcu nawet jej nie dotknął.

— Aktualnie nic — powiedziała pewnie i podeszła do niego, delikatnie obejmując go za szyję. — Mogę iść z tobą? — spytała słodko, spoglądając prosto w jego niebieskie oczy. Naruto poczuł jej dotyk i tym samym upewnił się, że nie jest duchem. Wciąż jednak pozostawała sprawa tajemniczej poświaty dookoła jej osoby.

— Do Wioski? — zdziwił się. [Twoje imię] pokiwała głową.

— Jeżeli tam właśnie zmierzasz, to tak — odparła ochoczo. Naruto głośno westchnął, kimkolwiek była ta tajemnicza dziewczyna, teraz musiał się nią zająć, chociażby przez wzgląd na to, że prawdopodobnie zrobił jej krzywdę i prawdopodobnie przez to zapomniała skąd jest i co tutaj robiła.

— Słuchaj, a może ty jesteś wytworem mojej wyobraźni? — spytał poważnie, wracając z nią do Wioski. Może to wina jakiegoś przemęczenia i po prostu mam zwidy. Dziewczyna gwałtownie pokręciła głową.

— Nie, nie jestem wytworem twojej wyobraźni, nie jestem też wytworem niczyjej innej wyobraźni, bo nikt nie stworzyłby kogoś takiego jak ja tylko w swojej głowie — odparła pewnie, wyprzedzając go odrobinę i beztrosko zbierając wszystkie kwiaty, jakie mijała po drodze. Naruto wziął głęboki oddech i spojrzał w niebo, coś zdecydowanie było z nią nie tak, ale jej sposób bycia i lekkość obycia były tak niesamowite, że wręcz nie mógł jej nie polubić.

— Słuchaj, będę do ciebie mówił po imieniu...

— Jak wolisz, jak już wcześniej wspomniałam, mi to bez różnicy — zaśmiała się dźwięcznie i wróciła do zbierania kwitów.

— Trochę tego nie rozumiem, nie masz przynależności do jakiegoś klanu? — spytał wyraźnie zainteresowany, bo o ile dobrze pamiętał, nawet nie podała mu swojego nazwiska. Dziewczyna pokręciła głową.

— Jestem po prostu kimś o jakimś imieniu, bez nazwiska, bez klanu — odparła spokojnie, wręczając Naruto bukiet kwiatów. — Zabierzmy je do Wioski, postawisz je w swoim domu — zaśmiała się ciepło i pobiegła w stronę zbiorowiska jakichś motyli. Naruto głośno westchnął. Chyba jednak do niczego nie są mi potrzebne dziewczyny.

Widmo szczęścia |Naruto&Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz