XIII Po twoim odejściu 2

71 8 3
                                    

Naruto siedział w swoim gabinecie i przeglądał dokumenty, które dostarczyli mu shinobi z ukończonej misji. Gdzieś w drugim pokoju kręcił się Shikamaru a po korytarzu przechadzał się ktoś na obcasach, bo wyraźnie słyszał ich stukanie. Dzień jak co dzień.

Było mu ciężko, stanowisko jakie aktualnie zajmował wiązało się z dużą ilością obowiązków, na których skupiał się jak najdokładniej. Nie musiał wracać do domu, bo w sumie nie miał do kogo, tak jak obiecał sobie kilkanaście lat temu, pozostał sam, mógł zatem w pełni skupić się na swojej pracy. W pewnym sensie była ona jego zbawieniem, zatracając się w niej, nie myślał o niej.

Wziął głęboki oddech i opadł na oparcie fotela. Przetarł twarz dłońmi i zastygł tak na moment, zamykając oczy. Gdzieś w oddali znowu ją zobaczył i gwałtownie otworzył oczy. Było mu ciężko, było mu tak cholernie ciężko bez niej. Robił wszystko, naprawdę wszystko żeby o niej zapomnieć ale gdy tylko zamykał oczy, gdy złapał go sen albo zmęczenie, zawsze widział jej spokojną, serdeczną twarz, jej gładkie włosy i piękne oczy. Widział je tak wyraźnie jak wtedy, gdy zobaczył je po raz pierwszy. A jednak była tylko złudzeniem.

Dawno temu gdy tylko odeszła, nie mógł się z tym pogodzić, uświadomił sobie, że bardzo ją kocha i chce spędzić z nią życie. Uświadomienie sobie czym jest miłość i że to co czuje jest właśnie tym było dla niego tak niezwykłe jak odkrycie tożsamości jego rodziców. Dreszcz podniecenia, żal i w końcu ta sama pustka po ich straceniu. Obwiniał się za to, że nie powiedział jej o tym wcześniej, ale wiedział, że to i tak było bez znaczenia... W końcu dziewczyna miała kogoś kogo kochała, dopiero później zrozumiał, że tym kimś był on sam.

***
— Naruto, musimy porozmawiać — zaczął poważnie Kurama, gdy Naruto leżał w łóżku i ponownie wpatrywał się w sufit, nie mogąc przespać kolejnej nocy po jej odejściu.

— Coś się stało? — spytał spokojnie, zupełnie nie zdając już sobie sprawy, jak bardzo wyniszczyła go ta rozłąka. Kurama zastanowił się chwilę.

— Chodzi o [Twoje imię]...

— Możemy o niej nie rozmawiać? Jej już nie ma.

— Naruto, kiedyś już ją spotkałeś — powiedział poważnie Kurama, uważnie przyglądając się jego reakcji. Naruto zastanowił się chwilę.

— Pamiętałbym...

— Benzaiten wymazała Ci wtedy pamięć na prośbę [Twoje imię]...

— Kłamiesz — powiedział poważnie Naruto, zrywając się z miejsca. Kurama rozumiał jego wzburzenie, postanowił jednak kontynuować.

— Jak byłeś jeszcze małym dzieckiem, spotkałeś ją i pomogłeś zbierać kwiaty... To wtedy ona... — zaczął, chociaż nie bardzo wiedział, co powinien powiedzieć. Wiedział, że [Twoje imię] jest w nim zakochana, że to dusza Naruto jest tą, którą pokochała ale nie wiedział jak ma mu to powiedzieć, w końcu nigdy nie był w tym dobry.

— Wtedy ona co?

— Posłuchaj, [Twoje imię] jest demonem, mówiła Ci już, że jak kogoś pokocha to już na zawsze, że kocha tylko tą osobę... Ale to nie chodzi konkretnie o osobę a o jej duszę. Demony kochają jedną jedyną duszę przez całe życie... Dusza nie umiera tak jak ciało, jest wieczna, kolejne reinkarnacje to nic innego jak mieszkanie duszy... No takie mieszkanie, rozumiesz? [Twoje imię] pokochała twoją duszę gdy byłeś jeszcze dzieckiem, co mogło a raczej z całą pewnością uchodziłoby za niestosowne, dlatego wymazała Ci i sobie wspomnienia ale w przeciwieństwie do ludzi, wspomnienia wymazane u demona wracają po jakimś czasie... Gdy pojawiła się tutaj znowu, wtedy jej wspomnienia wróciły, opuściła Cię bo myślała, że nigdy nie odwzajemnisz jej uczuć i nie chciała Cię więzić...

Kurama wypowiedział to tak szybko a jednak tak starannie, że Naruto nie mógł go nie zrozumieć. [Twoje imię] go kochała...

***
Naruto codziennie odwiedzał miejsce, gdzie spotkał ją po raz pierwszy i miejsce gdzie spotkał ją po raz drugi. Kurama bardzo dokładnie opowiedział mu o ich pierwszym spotkaniu i przyznał, że z nią rozmawiał.

Stojąc tak po środku lasu zastanowił się, gdzie teraz jest i co robi. Kurama nigdy nie odważył się opowiedzieć mu o tym, że musiała poddać się karze i że teraz tuła się gdzieś po świecie w cierpieniu i samotności. Nie chciał dobijać go tym, że za miłość można zapłacić tak okrutną cenę.

— Pamiętasz, jak zdziwiony byłem, gdy pierwszy raz zrozumiałem, że nie widzi Cię nikt oprócz mnie — zaśmiał się, siadając pod drzewem. Zawsze gdy tu przychodził, rozmawiał z nią. — Cieszyłem się, w sumie to tak, bo nikt inny nie mógł na ciebie patrzeć... to było bardzo dziecinne ale wtedy byłem tylko nastolatkiem...

Odpowiedziała mu cisza, którą tak lubił. Lubił do niej mówić, czasami tylko po to, żeby dać sobie złudne wrażenie, że gdzieś tu jest, że wciąż z nim mieszka, że zaraz go przytuli, pocałuje...

— Nigdy nie pogodzę się z tym, że odeszłaś... Nie umiem Ci tego wybaczyć, nie potrafię... Powinnaś tu być, dlaczego nic mi nie powiedziałaś... — wyszeptał, opierając się o pień drzewa i zamykając oczy. Znowu stała gdzieś w oddali otoczona gromadą motyli. Było tu tak spokojnie, nie wiedzieć czemu, to tutaj czuł jej obecność najczęściej, zupełnie jakby realnie tu była, nie w jego głowie tylko skryta gdzieś między drzewami.

— Naruto... — wyszeptał cichu głos. Tak doskonale znany mu, uwielbiany przez niego głos. Gwałtownie otworzył oczy. Stała tu, faktycznie tu stała. Zerwał się z miejsca ale nie podszedł do niej. Wpatrywała się w niego smutnym wzrokiem, nie mogąc powiedzieć nic więcej.

— [Twoje imię]...

Widmo szczęścia |Naruto&Reader|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz