Śmierć to karta odnowy. Zapowiada rychłą i ciężką zmianę, koniec jednej fazy życia i początek kolejnej. Utrata czegoś podczas tej zmiany jest nieunikniona, ale w zamian zyskamy coś innego.
Intuicja to suka.
Wiesz, że coś pójdzie nie tak. Czujesz to w kościach, ale nie potrafisz tego wyjaśnić, a kiedy próbujesz, ludzie cię ignorują i mówią, żebyś się ogarnął. Od tego momentu, cokolwiek nie powiesz, biorą cię za paranoika, amatora, który zachowuje się, jakby nigdy wcześniej nikogo nie okradł.
- Nic się nie spierdoli, Tae. Zachowujesz się, jakby to był twój pierwszy skok.
- To coś innego, Guk.
Jungkook uśmiechnął się i pokręcił głową, przez co kruczoczarne kosmyki opadły mu na oczy. Pewnie, że dla niego to było zabawne. Od kiedy tylko odjechali z Afterlife limuzyną skombinowaną skądś przez Rogue, Taehyung mówił tylko o tym, że ten skok to zły pomysł i powinni się z niego wycofać dopóki jeszcze mogli. Nie mógł jednak podać im dokładnego powodu, dlaczego. Po prostu tak czuł.
- W jaki sposób? - zapytał facet z ostrzyżonymi na krótko blond włosami. Taehyungowi chwilę zajęło, zanim przypomniał sobie jego imię. Namjoon? Chyba jakoś tak.
- Pierwszy raz okradamy pracownika Arasaki.
- Wy może i tak. Ja kilku już skroiłem - różowowłosy chłopak siedzący obok Namjoona uśmiechnął się do Taehyunga. Jego Taehyung pamiętał aż za dobrze. Głośny, ekstrawertyczny, nieznośny i czasami wkurwiający. Jimin, jeden z najlepszych netrunnerów w mieście, który akurat pracował dla Rogue. Taehyung pomyślał, że pomimo delikatnej niechęci i zmęczenia jego charakterem dobrze było go mieć po swojej stronie. - Bułka z masłem. Myślą, że są bezpieczni w tych swoich wieżach i posiadłościach, ale się mylą. Nie są szczególnie ostrożni jeśli chodzi o zabezpieczenia. Łatwo wszystko zhakować. Wyluzuj, jak gość już ogarnie co się stało, będziemy daleko stąd.
Oczy Taehyunga powędrowały od uśmiechniętego Jimina do poważnego Namjoona, a następnie do Jungkooka, zajętego obserwowaniem neonów miasta przez okno i bezwiednym bawieniem się naszyjnikiem w kształcie ptasiego skrzydła. Naprzeciwko Taehyunga siedział ktoś jeszcze. Ubrany w idealnie skrojony garnitur, z ciemnymi włosami związanymi w kok. Donghun, ochroniarz zatrudniony parę miesięcy wcześniej przez Arasakę. Czarujący typ, słowem się nie odezwał od kiedy się poznali. Był pośrednikiem w tej robocie, on i Namjoon, który też podawał się za ochroniarza, mieli wprowadzić Taehyunga i Jungkooka do budynku. Zgodnie z planem, Jimin zostaje w samochodzie i hakuje systemy bezpieczeństwa, żeby mogli zgarnąć to, po co przybyli, a dokładnie miecz rodowy należący do właściciela penthouse'u.
Ekipa była... różnorodna. Prawie wszyscy wyglądali jak z innego świata, nie pasowali do luksusowej limuzyny, która wiozła ich do celu. Jedynie Namjoon i Donghun, ubrani w czarno-czerwone garnitury Arasaki, zdawali się być na swoim miejscu. Zaraz obok nich siedział Jimin, w luźnym, czarnym bezrękawniku, dżinsowych szortach, słuchawkach zawieszonych na szyi i znoszonych, czerwonych trampkach. On odstawał od całego otoczenia najbardziej. Taehyung i Jungkook byli ubrani z grubsza tak samo, w czarne t-shirty i dżinsy, lecz Taehyung narzucił na siebie jeszcze czarną bluzę z kapturem, żeby schować kaburę zawieszoną na barku. Donghun zapewnił, że nie będą potrzebować broni, ale Taehyung nie chciał ryzykować. Jego pistolet czekał więc na swoją kolej ukryty pod bluzą. Co prawda nigdy wcześniej go nie użył, ale w tym mieście noszenie przy sobie broni było tak oczywiste jak noszenie telefonu czy portfela.
- Zaraz będziemy - Donghun odezwał się po kilku minutach ciszy. Powiedział coś pierwszy raz od trzech dni. Taehyung wiedział o nim dokładnie dwie rzeczy. Po pierwsze, był ochroniarzem Arasaki, który chciał zdradzić swojego pracodawcę. Po drugie, nie należał do najbardziej gadatliwych osób jakie Taehyung znał.
CZYTASZ
never fade away | taekook
Fanfiction"Nikt nigdy nie opuszcza Night City. Chyba, że w czarnym worku." Jeśli w Night City słyszysz słowa "łatwa robota, dobrze płatna", możesz być prawie pewny, że coś pójdzie nie tak, a zdobycz będzie niewspółmierna do wysiłku albo nie będzie jej w ogól...