Rozdział 10

415 16 70
                                    

POV: MAVIES

Nerwowo uderzałam paznokciami o blat. Wlepiałam pusty wzrok w białą ścianę, a moje serce wyznaczało szalony pęd. Nie widziałam Rafe'a przez cholerne dwa dni.

Martwiłam się kurewsko mocno. Nie wiedziałam co robi, ani gdzie jest, a przez to dostawałam kurwicy. To nie tak, że mam potrzebę kontrolowania go na każdym kroku.

Po prostu. To była czysta troska, jaką okazuje żona mężu.

Przełknęłam głośno ślinę słysząc otwieranie drzwi. Jednak cierpliwie czekałam, aż mężczyzna przyjdzie i mi to wytłumaczy.

— Hej kochanie. — Blondyn podszedł do mnie, całując przelotnie w policzek. Zmarszczyłam nos, a na moją twarz wstąpił grymas.

Śmierdział alkoholem. Jednak mimo to wyglądał cholernie dobrze.

— Gdzie byłeś? — Zapytałam ostrzej niż zamierzałam, a facet zatrzymał się w półkroku. Westchnął głośno odwracając się przodem do mnie.

Uśmiechnął się lekko, a rozbawienie malujące się na jego twarzy było nie do zniesienia. Zacisnęłam mocno szczękę, a wcześniejsze obawy jak szybko się pojawiły, tak szybko znikły.

— Nie musisz się martwić kochanie. Przecież wró- —

— Kurwa! Rafe! Nie było cię jebane dwa dni! Martwiłam się! Myślałam, że coś ci się stało! Ale widzę, że nie potrzebnie. Książę wrócił cały i zdrowy, a na dodatek jeszcze nie raczy mi nawet powiedzieć gdzie był! — Wrzasnęłam, głośno oddychając.

Przymknęłam oczy biorąc kilka większych wdechów.

— Zejdź mi z oczy. Nie chcę cię widzieć. — Otworzyłam powieki, a blondyn otwierał i zamykał co rusz usta.

Przez całą nasza relacje nigdy na niego tak mocno nie nawrzeszczałam. Z resztą. Nawet jak dawał mi do tego powody to nie zamierzałam podnosić głos.

— Porozmawiamy jak wytrzeźwiejesz. — Rafe mocno zacisnął szczękę, ale skinął głową zgadzając się ze mną.

Odwrócił się tyłem, a jego sylwetka zginęła za drzwiami sypialni.

Wypuściłam drżący oddech, a moje ciało bezwiednie odpadło na białą sofę.

— Jebać go. —

******

Na mojej twarzy zawitał grymas, a dłoń mocniej zacisnęła na podbrzuszu. Istota mieszkająca we mnie postanowiła dziś okropnie mi poprzeszkadzać.

Z resztą. Tak samo jak jej ojciec.

— Boże. — Kobieta jęknęła siadając tuż obok mnie. — Znów jest cholernie gorąco. — Westchnęła, przenosząc wzrok na mój zaokrąglony brzuch.

Jej twarz się rozświetliła, a na twarz wstąpił czuły uśmiech. Zdecydowanie miała słabość do dziecko mojego jak i Rafe'a.

— Mały kopie? — Tak. Blondynka stała po stronie mojego męża, uważała, że urodzi się nam synek.

Za to ja miałam nadzieje, że będę miała córkę. Nie chciałabym mieć drugiej kopii Rafe'a, co nie oznacza, że nie kochałabym mojego dziecka.

— To będzie ona. I tak. Daje o sobie znać, w przeciwieństwie do swojego ojca. — Prychnęłam przenosząc wzrok na telewizor.

— Był na dziwkach. Albo u Elice. Z resztą. Jedno to samo. — Kobieta parsknęła kpiącym śmiechem, a z moich ust wyrwało się niedowierzające sapnięcie.

Love me|| 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz