Rozdział 12

332 12 71
                                    

|| Love you guys! ||

POV: ELICE

Dalej masz żonę, a ten fakt wiele zmienia. — Przypomniałam, a z ust mężczyzny uciekło ciche warknięcie. Mężczyzna sprawnym ruchem odwrócił mnie tak, że moje plecy były oparte o jego tors.

Mimowolnie Przełknęłam głośno ślinę, zaciskając dłonie w pięści. Rozejrzałam się panicznie po parku, a spojrzenie wbiłam w nastolatkę, która leżała beztrosko na trawie, wtulona w chłopaka.

Chociaż ona miała szczęście w miłości.

— A gdybym jej nie miał? — Wymruczał tuż przy moim uchu. Zacisnęłam mocno szczękę. Blondyn umiejscowił swoje dłonie na moich biodrach, zaciskając mocno smukłe palce.

— Odpowiedz mi, kochanie. — Syknął, a uścisk wzmocnił na sile. Przez moją twarz przemknął grymas.

— Nic by to nie zmieniło. Jesteś skończonym skurwysynem, który myśli tylko o sobie i o swoich potrzebach. — Wysyczałam, wyrywając się z stalowego uścisku.

Mężczyzna nie oponował.

— Jesteś dokładnie taki sam jak twój ojciec, a nawet i gorszy. —

Posłałam mu ostatnie spojrzenie, zanim się odwróciłam. Jednak ból, który był w jego oczach mimowolnie mnie zabolał.

Uwielbiałam krzywdzić ludzi, tak po prostu. Ale nie jego.

******

Sięgając po kolejny łyk wina, starłam dłonią łzy, które znalazły ujście na moich policzkach. Nie ważne jak mocno bym to wypierała, to nie mogłam skłamać, że zdrada Vincenta mnie nie zabolała.

Kochałam go, naprawdę. A jeszcze bardziej bolało mnie to, że nie była to jednorazowa akcja.

Słysząc nagłe, głośne, walenie w drzwi. Zmarszczyłam lekko brwi. Już dawno było po dwudziestej drugiej, raczej nikt normalny o tej godzinie nie napierdala komuś w drzwi.

Przewróciwszy oczami, głośno wzdychając Dźwignęłam się na proste nogi. Mozolnym krokiem udałam się ku drzwiom.

I kurwa. Nigdy nie spodziewałabym się, takiego widoku. Mavies. Brązowe włosy były związane w niedbały kok. Na smukłe ramiona zarzuciła niebieską, luźną koszulkę, a szczupłe nogi opinały czarne dresy.

W ręce trzymała wino. Dłużej zatrzymałam się spojrzeniem ja jej twarzy. Z oczu płynęły łzy, a na samej twarzy nie było grama makijażu. Prócz czarnych smug, które zostawił tusz do rzęs.

Jej twarz wyrażała smutek, a wargi były zaciśnięte w cienką linie. Kobieta poruszyła się niespokojnie, odchrząkając.

— Mogę wejść? — Przez moją twarz przemknął grymas słysząc jej głos. Nieco piskliwy, jak i zachrypnięty.

Odsunęłam się lekko ustępując kobiecie miejsce. Wskazałam dłonią na mieszkanie, zachęcając do wejścia.

Posłała mi nikły, nerwowy uśmieszek. Niepewnym krokiem weszła do mieszkania. Przeszła do salonu, uprzednio zdejmując zwykle białe conversy.

Z głośnym westchnięciem zamknęłam drzwi, idąc za Mavies. Brunetka usiadła na czarnej sofie, a na stoliku przed, postawiła alkohol.

Skierowałam kroki ku sofie, siadając obok kobiety.

— Płakałaś? — Bardziej niż pytanie, brzmiało to jak stwierdzenie. Zawiesiła wzrok na pół pełnym kieliszku, gdy ja obserwowałam jej twarz.

Love me|| 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz