Rozdział 14

365 16 61
                                    

POV: NIEZNAJOMY

Odwróciwszy się do kobiety przodem, uważnie zeskanowałam jej sylwetkę. Jej biodra opinała czarna krótka spódniczka. Na szczupłe ramiona zarzuciła czarną bluzę, oraz w tym samym kolorze płaszcz.

Szczupłe nogi opinały czarne, skórzane kozaki na platformie. Wyglądała cholernie dobrze, pomimo przerażenia malującego się na jej twarzy.

— Wypierdalaj z mojego domu. — Rozkazała, a ja chcąc - nie chcąc Prychnąłem. Zabawny był widok przerażonej drobnej kobiety, która każę ci wypierdalać. Ale pomimo tego, zaimponowała mi.

Niejeden mężczyzna zesrałby się ze strachu.

— Kochanie, zważaj na słowa. Nie jestem twoim chłoptasiem, abyś się do mnie tak zwracała. — Wycedziłem przez zęby, podchodząc bliżej czarnowłosej.

Przełknęła głośniej ślinę, zadzierając wyżej głowę. Patrzyła mi prosto w oczy, a jej krwisto czerwone wargi zaciśnięte były w cienką linie.

— Kim ty do kurwy jesteś? I co robisz w moim domu? — Uniosła brew ku górze, a jej dłonie zacisnęły się w pięści.

Uniosłem kpiąco kącik ust do góry, a rozbawienie przemknęło przez moją twarz.

Nie odpowiedziałem. Podziwiałem ją z bliska. I kurwa, była idealna. Nigdy nie widziałem piękniejszej kobiety od niej, oczywiście. Nie chodziło tylko o wygląd, ale o wnętrze.

Pomimo tego, że ona nie znała mnie - ja wiedziałem o niej wszystko. Włącznie z tym co je na śniadanie, bądź co robiła w swoje piętnaste urodziny.

— Odpowiesz mi łaskawie? — Prychnęła kpiąco, zakładając ręce pod biustem. Pokręciłem przecząco głową, wymijając Elice.

— Do zobaczenia, El. —

******

Wypuściłam drżące tchnienie, wchodząc do pokoju syna. Zapaliłam światło, a widok śpiącego Ryana, znacznie mnie uspokoił.

— Mama kim był ten Pan? — Cichy przestraszony głos bruneta, ścisnął mnie za serce. Szybko przy nim przyklękłam, łapiąc jego twarz w dłonie.

— To był...wujek. Długo się nie widzieliśmy i postanowił do nas przyjść. — Zaśmiałam się nerwowo, przyklejając do ust sztuczny uśmiech.

— Nie znałaś tego Pana, nie kłam. — Rzucił oskarżycielsko, posyłając mi piorunujące spojrzenie. Westchnęłam ciężko dźwigając się na proste nogi.

— Idź spać Ryan, jest już późno. Jutro porozmawiamy. — Ostatni raz popatrzyłam na syna, wychodząc z jego pokoju.

******

Przejechałam dłońmi po włosach, lekko ciągnąc za końcówki. Odłożyłam długopis niedbale na biurko, opierając łokcie o biurko. Wplątałam palce w włosy, jęcząc zmęczona.

Siedziałam siedem godzin nad jaką cholerną sprawą. Zdążyłam w tym czasie wypić trzy kawy, oraz dwa energetyki. Nie pomogło nic, moje zmęczenie aktualnie osiągnęło poziom zenitu.

Słysząc delikatne pukanie w drzwi, odpowiedziałam ciche proszę. Do gabinetu, weszła niepewnie Val. Mimowolnie uśmiechnęłam się leniwie, opierając plecami o krzesło.

— Pani Varn. Mam małą prośbę. — Zaczęła niepewnie, a wzrok utkwiła w podłodze.

— Słucham? — Uniosłam brew ku górze, a kobieta niespokojnie się poruszyła.

Love me|| 18+Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz