Ten rozdział dedykuje agrest! Dziękuje kochana :**
-Co oni tu robią? -Spytałam tępo wpatrując się w idealne sylwetki 1D. Lekkie oświetlenie jakie panowało w korytarzu świetnie współgrało z chłopakami i ich ubiorem. Założyć się mogę, że nie jedna dziewczyna w tym momencie byłaby bliska omdlenia, dlatego też Malina znieruchomiale i z lekko otwartą szczęką wpatrywała się w uśmiechnięte twarze osób, którzy są bożyszami milionów dziewczyn na całym świecie. Przyznać się muszę, gdy postawili pierwszy krok w progu moje oczy zaświeciły się ze zdumienia, lecz po chwili wszystko się ulotniło. Niestety ale mam wielką słabość do mężczyzn w garniturze, to jest bardzo męczące ze względu na to iż, gdziekolwiek bym się nie ruszyła napotkam chłopaków niczego sobie, którzy najczęściej są ubrani w białe koszule i marynarkę, w oczach pojawiają mi się iskierki i ledwo zbieram energię aby zawiesić wzrok na czymś innym. Pierwsze co przykuło u mnie uwagę to definitywnie Harry, on z nich wszystkich się wyróżniał najbardziej... najlepiej...
Ten zapach
Ten wzrok
Wspomnienia wróciły
Najgorsze że mi się to podobałoGdy zorientowałam się że jeszcze nie dostałam odpowiedzi na zadanie kilkanaście minut temu pytanie, ponowiłam próbę, nadal patrząc oniemiała w dal.
-Powiesz mi w końcu? Nie potrafię czytać w myślach. -Prychnęłam ironicznie i skierowałam wzrok na Toma. Mocno zacisnął dłonie w pięść, tak, że aż jego kostki pobielały. Niepewnie otwarł usta i spojrzał w moją stronę.
-No bo... No bo ten... No bo zdobyłem od nich numer i dałem Jessice. -Powiedział na jednym wydechu, przymrużył oczy czekając, na jak myśląc, niekontrolowany ruch z mojej strony. Wywołując zdziwienie na twarzy Evansa nie miałam zamiaru na niego krzyczeć tym bardziej go bić. Nie tu. Nie w tym "idealnym" dniu dla mamy Toma. Ciekawiło mnie jedno, po co on to zrobił?
-A powiesz mi dlaczego dałeś go swojej rodzicielce?? Po co w ogóle był ci potrzebny ten numer? Ty czasami myślisz, coś tam masz? -Warknęłam i wbiłam sobie paznokcie w wewnętrzną część dłoni.
-Proszę cię Chachi, tylko nic nie rób, proszę ja nie chciałem. -Wydukał ze łzami w oczach. Zdziwiło lecz bardziej zaniepokoiło mnie to. Rozumiem jestem chamska, bezczelna, jak się wkurzę to jest źle, ale ja jeszcze nikomu nie zrobiłam krzywdy. Ja nie jestem potworem....
-Tom uspokój się, nic ci nie zrobię, tylko prosze wytłumacz mi to całe zajście.-Zawahałam się chwilę, lecz wzięłam dłoń z własnego kolana i położyłam na opuszkach palców Toma. Jego zdziwienie lecz zarazem radość tak biła z jego błękitnych oczu, że nie w sposób było choć trochę unieść kącików ust do góry. Evans zaczął kierować wzrokiem znad dłoni w moje oczy lecz speszona szybko spuściłam głowę w dół a dłoń zaplotłam w skrawek bluzki. Usłyszałam jedynie świst powietrza z ust Toma i potok wypowiedzianych słów.
-Wiedziałem już dłuższy czas że Malina ma do nas przyjechać, tak samo miałem świadomość że kocha 1D. Moja mama lamentowała jaką jej niespodziankę zrobić, jaki prezent kupić, aby ją przywitać. Wtedy wymsknęło mi się że mam numer do chłopaków. Nie mogłem już tego odkręcić. -Wzruszył ramionami a jego usta zacisnęły się w wąską linię. Napięta atmosfera jaka znajdowała się w pomieszczeniu bardzo silnie oddziaływała na mój stan psychiczny, miałam coraz większą ochotę tak po prostu wstać i najzwyczajniej w świecie uciec stąd, gdzie mnie nogi poniosą, lecz duma mi na to nie pozwalała. Ciekawiło mnie jeszcze jedno, mianowicie jak mamie Toma udało się namówić 1D do przyjechania na zwykły obiad? Przecież ich kariera się rozpoczyna, muszą ciężko pracować nad nową płytą, na pewno mają dużo wywiadów. Chciałam dowiedzieć się czegoś więcej lecz poczułam jak Tom mnie szturcha, a później wskazuje kierunek, gdzie ma padać mój wzrok. Przede mną ukazywało się pięć bardzo zdziwionych sylwetek. Tak byłam pogrążona w konwersacji z Evansem tak jak i przeniesiona w inną krainę z moimi myślami, że nie zauważyłam jak podążali w naszą stronę. Nie czułam się komfortowo w obecnej sytuacji. Każdy z nich dogłębnie mi się przyglądał. Mierzyli swoim wzrokiem najmniejszy szczegół na mojej twarzy, tak jakby chcieli z niej odczytać odpowiedź na to, jak się tu znalazłam. Gałki oczne jakie ilustrowały przed momentem postawę 1D, teraz przeniosłam na podłogę i robiłam małe kółeczka. Nie miałam pojęcia jak się zachować. Wstać, przytulić się do każdego z osobna i powiedzieć-miło cię widzieć - A może jednak pozostać na miejscu, a później porwać się chwili? Tak wybieram opcję 2, niech się dzieje co chce, jestem osobą spontaniczną i tak ten dzień wcale nie jest zaliczany do najlepszych, mam nadzieje że przez moje nie przemyślane decyzje, nie wpakuję się w kolejne kłopoty. Światło znajdujące się na przedpokoju robiło cienie osób znajdujących się przede mną, dzięki temu mogłam obserwować każdy najmniejszy ruch po przez nieunoszenia głowy w górę. Zdziwiło mnie bardzo to, że jeden z odbić znajdujących się na kafelkach wykonywało bardzo energiczne oraz szybkie ruchy. Zmarszczyłam brwi i bardziej natężyłam wzrok, lecz nieudolna kopia człowieka jakiej się teraz przypatrywałam, nie mogła dać mi większych szczegółów. Powoli podniosłam oczy ku górze i z rozbawieniem patrzyłam na poczynania Jessicy. Stała za chłopakami i machała rękami w górę. Był to jakiś znak, który, jak mniemam, chciała mi przekazać. Na miarę moich możliwości biłam się z myślami co ona chce nam przez to przekazać. Ilustrowałam jej sylwetkę od góry do dołu i spowrotem, lecz nadal nie wiedziałam co miałam zrobić. W całym pomieszczeniu znajdywała się niezręczna cisza, każdy się rozglądał i po mimice twarzy chcieliśmy się czegoś więcej dowiedzieć, niestety niedoczekanie. Znaku którego nie mogłam wychwycić, powoli zaczął mi działać na nerwy. Moje nogi bezwładnie zaczęły chodzić, palce u dłoni wystukiwały bliżej nie znany rytm, każdy miał już wszystkiego dość. W pewnej chwili poczułam mocne szarpnięcie ku górze, stałam ramię w ramię z Tomem, a po minie mamy Toma zauważyć się dało ogromną ulgę. A więc znak którego nie mogłam rozszyfrować, najzwyczajniej w świecie oznaczał aby wstać. Mimo iż zrobiłam o co mnie proszono, nie czułam się w dalszym ciągu komfortowo. Może i to moje urojenia, ale każdy spoglądał tylko na mnie. Te spojrzenia. Miłe to nie było.
-Hej Chachi! -Pierwsze lody przełamał Louis. Malina jak wryta przenosiła wzrok to ze mnie to na pasiastego, zapewne nie wiedziała że mamy ze sobą do czynienia i że mamy ze sobą bliskie kontakty... bardzo bliskie.
-Hej Louis. -Odpowiedziałam. Poczułam pchnięcie od strony pleców i właśnie znajdowałam się w ramionach znienawidzonej przeze mnie osoby. Zamaszyście obróciłam głowę w tył i przybrałam karcący wyraz twarzy. Było mi Toma żal ale denerwuje mnie takim zachowaniem. Nie mając innego wyboru, przywitałam się z pozostałymi członkami zespołu. Pozostał Harry... Nie miałam pojęcia co teraz zrobić, on zresztą też nie. Z nieprzeniknionym wyrazem twarzy spoglądał w moje oczy. Najdziwniejsze a zarazem najstraszniejsze było to, że mi to nie przeszkadzało. Zwykle unikam kontaktu wzrokowego, peszy mnie to, a z nim... z nim kolejny raz stoje twarzą w twarz i ilustruje najmniejszy szczegół tak jak on robi to w tym momencie.
-Przywitacie się w końcu? Ile można tak stać? -Warknęła Malina i rzuciła się w objęcia Liama. Może i nie znam jej długo, może i nie pałam uczuciem do ogarniętego, ale coś czuję że ten dzień zapamięta na długo i to raczej nie będą miłe przeżycia. Ponownie skierowałam twarz na Pottera i się w niego wtuliłam.
![](https://img.wattpad.com/cover/34325790-288-k191041.jpg)