Our paths will cross ~ Brett

308 22 25
                                    

Dylan:

Pierwszy dzień studiów właśnie się zaczął. Wstałem z łóżka oczywiście z dużą niechęcią. Głowa mi pękała. Picie wieczór wcześniej był oczywiście wspaniałym pomysłem.

Szybko ogarnąłem się w łazience i ubrałem, aby wyglądać jakoś jak człowiek. Pod moimi oczami były widoczne charakterystyczne dla mnie cienie. Szczerze to wyglądałem z nimi o wiele lepiej niż zwykle.

Chciałem już wychodzić, ale nagle zdałem sobie z czegoś sprawę. Co powinienem zabrać na wykład? Wziąłem torbę na ramię i wrzuciłem do niej długopis, duży zeszyt na spirali, paczkę papierosów, zapalniczkę i puszkę energetyka. Stwierdziłem, że jestem idealnie przygotowany i wyszedłem z pokoju.

W tym samym czasie w salonie znalazł się Brett. Zaczęliśmy o czymś gadać, ale spojrzeliśmy na godzinę i spanikowaliśmy. Do zajęć zostały dwie minuty, a my nawet nie wyszliśmy z akademika.

Wybiegliśmy z mieszkania. Korytarze były puste, bo wszyscy już znajdowali się pod aulami. Pogoda była dobra za co bardzo dziękowaliśmy, bo mogliśmy spokojnie przebiec przez cały teren.

Wpadliśmy do budynku uderzając dwuskrzydłowymi drzwiami o ściany. Studenci popatrzyli się na nas, ale szybko zajęli się sobą. Skoro tu stali to był dobry znak dla nas, wykłady się jeszcze nie zaczęły.

-Która to sala? - zapytał Brett, a ja nie miałem pojęcia jak na to odpowiedzieć. Czy spojrzeliśmy jakie mamy teraz zajęcia i w którym miejscu? Oczywiście, że nie.

-Chodź. - i zaczęliśmy przemierzać korytarze. W dalszym ciągu nie wiedziałem, gdzie dokładnie mam iść, ale wpadłem na pewien pomysł. Na moim wydziale jest jedna osoba, która jak się okazało ma taki sam plan jak ja. W końcu zobaczyłem tą blond czuprynę.

-Hej, chłopaki! - krzyknął radośnie Zane kiedy znaleźliśmy się pod salą. - Już myślałem, że was ścięło po wczoraj.

Weszliśmy do auli. Od razu z Brett'em usiedliśmy w ostatnim rzędzie, który oczywiście był najwyżej ze wszystkich. Zająłem sobie świetne miejsce na którym wiedziałem, że będę siedział zawsze, czyli ostatnie przy ścianie. Nie wiecie jak się ucieszyłem, kiedy znalazłem obok siebie gniazdko. W skrócie właśnie wygrałem życie. Zane i Thomas usiedli razem z nami. Dobra decyzja, mamy najlepsze miejsca.

Do sali wszedł dosyć młody mężczyzna, który pewnie będzie nas uczył.

-Witam was wszystkich na zajęciach z gatunków dziennikarskich. Widzę, że jest was całkiem sporo, więc zaczynamy.

Czyli tak się ten przedmiot nazywał. Zupełnie nie wiedziałem jakie zajęcia mam w ogóle planie. Dla mnie liczyło się to, aby mieć wymaganą liczbę frekwencji.

Oczywiście zamiast słuchać, myślami odleciałem daleko poza kampus. Zacząłem się zastanawiać co będę dzisiaj robił. Przypomniały mi się LEDy, które widziałem wczoraj w oknach innych pokoi. W sumie to mógłbym sobie takie sprawić. Sprawdziłem w telefonie, gdzie znajduje się najbliższy sklep z takimi rzeczami i kiedy wszystko było już jasne włożyłem komórkę do kieszeni.

Co tu niby robić? Większość słuchała uważnie wykładowcy, ale czy ja wyglądam na tego typu ucznia? Nawet nie w milimetrze mojej osoby. Podparłem głowę o dłoń i rozglądałem się po sali. Nic ciekawego, wszyscy starali się uczyć, czyli nuda. W pewnym momencie mój wzrok tak sam z siebie poleciał na blondyna. Siedział wygodnie na krześle i patrzył na to co pojawiało się na tablicy. Jednak nie był to wzrok osoby, którą to interesowało, a bardziej tej która miała na myśli: matko po co ja tu jestem? I tak mnie to nie interesuje, ale nie mam co lepszego do roboty.

Live like a rockstar | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz