Theo:
Odkąd Mike się obudził jedyne co zrobił to zjadł marne śniadanie. Siedzi na kanapie i patrzy się w ekran telewizora. Zdążyłem porozmawiać już z Michelle, która ostrzegała mnie, że może mieć z dwa, trzy gorsze dni. Chciała mnie nawet zastąpić, ale nie ma opcji, że teraz zostawię chłopaka. Stało się za wiele, aby teraz tak po prostu wrócić do Houston.
Dochodziła godzina 13:00, więc stwierdziłem, że spróbuje z nim porozmawiać. Usiadłem po drugiej stronie kanapy. Czy się denerwowałem? Pewnie, że tak. Nie miałem pojęcia jak się zachowa, ani zupełnie nie posiadałem wiedzy na temat borderline. Oczywiście przekopałem już cały internet szukając wyjaśnienia tej choroby, ale dobrze wiemy, że internet to jedno, a życie to zupełnie co innego.
-Co oglądasz? - zacząłem.
-Jakąś telenowelę. - powiedział. Odpowiadał krótko, ale kto wie co teraz działo się w jego głowie.
-Wiesz dosyć sporo myślałem. - kontynuowałem. - Chcę abyś wiedział, że w życiu nie polubił bym Elio w ten sposób w który lubię ciebie. W dodatku proszę cię, chłop nawet przez chwilę się tobie nie równał. Zapamiętaj więc na zawsze, że nie musisz się martwić, że ktoś mnie tobie podbierze. Jakby dosyć wysoko postawiłeś w tym momencie moje standardy.
-Nie, nie tłumacz się. To wszystko moja wina. Od początku mogłem się spodziewać co planuje Tina. Jej klasyczne zagranie. - prychnął. - Podstawić kogoś, aby zajął się partnerem i wtedy ma świetną wymówkę, aby spędzać z tobą czas. Przepraszam za to wszystko co się stało. Nie tak miał wyglądać nasz wyjazd na Sycylię. Wszystko popsułem.
-Nawet się nie waż tak myśleć. - przysunąłem się do niego i złapałem za ręce. - Może tak właśnie miało być? Dzięki temu wyjazdowi dowiedziałem się o borderline i teraz może wszystko będzie jeszcze lepiej niż do tej pory.
-Lepiej? Z tym czymś co jest moim przekleństwem od niewiadomo jak dawna? Chce dla ciebie jak najlepiej i dobrze o tym wiesz, a nie wyobrażam sobie abyś spędzał czas z kimś chorym psychicznie!
Czyli jednak stało się najgorsze, traktował swoją dolegliwość jak zarazę, która nie pozwala mu normalnie żyć kiedy wcale tak nie było.
-Dlaczego uważasz to za przekleństwo? - dalej drążyłem temat.
-A czym innym to może być? - z emocji, które teraz nimi targały wstał z kanapy. - Sam widziałeś co to ze mną robi!
-Tak widziałem, widziałem tak samo jak te trzy miesiące kiedy ani jedna oznaka choroby była nie do zauważenia.
-Dobrze to ukrywam.
-Nie, ty to kontrolujesz. Nie jest łatwo długo ukrywać coś takiego, ale kontrolować to zupełnie inna sprawa.
-Co ty możesz wiedzieć.
-Wiem wystarczająco, aby stwierdzić, że po prostu sobie uroiłeś, że borderline tobą rządzi kiedy tak na prawdę to ty siedzisz za sterami. - podszedłem do niego. - Życie z tym może być jeszcze łatwiejsze kiedy nie będziesz sam, a przecież masz mnie.
-Robisz to z litości.
-Czemu tak sądzisz?
-Nigdy byś tak nie powiedział.
-Przez ostatnie 24 godziny zmieniło się niesamowicie dużo. Zrozumiałem wiele rzeczy i dostrzegłem to co wcześniej zupełnie przegapiłem. Między innymi to, że bez ciebie średnio sobie radzę, a twoje poczucie humoru zasługuje na swoje własne miejsce w historii świata. Dlatego nigdzie się nie ruszam i zostanę z tobą. Pomogę ci jak tylko będę wiedział jak.
CZYTASZ
Live like a rockstar | Dylmas
Fanfiction"Take drugs, stay high View the fucking earth from the outside, yeah Pop pills through the daytime And if I die, tell my momma that I died like a rockstar Fuck the cop car, they will never catch us Like a rockstar, living too fast, like a rockstar" ...