What have you taken? ~ Dylan

232 21 11
                                    

Dylan:

Tygodnie spędzone na odliczaniu do świąt minęły na prawdę szybko. Tak, nie mogłem się doczekać tych paru dni. W końcu miałem spędzić je z Thomas'em u jego cioci. Zupełnie nie wiedziałem czego mam się spodziewać. Co więcej nie wiedziałem nawet gdzie spędzę ten czas.

Dopinałem właśnie moją torbę kiedy to do pokoju wparował Brett. Drzwi otworzył z impetem przez co odbiły się o ścianę i uderzyły chłopaka w twarz, który aż upadł na podłogę.

-Ja pierdole. - mruknąłem i podszedłem do przyjaciela. - Co ty odwalasz? - pomogłem mu wstać.

-Ja? Nic. Ej co to takie mokre? - zdziwił się.

-To krew idioto. - podałem mu chusteczki.

-Serio?

-A czego się spodziewałeś po takim uderzeniu? Co się dzieje?

-Liam zostaje tutaj na święta i ja też zostaje. Nie wiem co mam robić i chyba panikuje.

-Dlatego rozjebałeś nos o drzwi?

-To na pewno lepszy powód od tego, aby zrobić to komuś kiedy obraził kogoś buty. - spojrzał się na mnie wymownie.

Ahhh tak, piękne wspomnienia

-Więc tak. - zaczął znowu. - Liam zostaje, więc to oczywiste, że będę chciał z nim być tylko co mam robić? Wiesz, że nie pozwala się dotknąć, więc oglądanie świątecznych romansideł z przytulaniem odpada.

-Nie musisz go wcale dotykać, aby to był wspaniały czas. Możesz zawsze siedzieć na fotelu. Oprócz ściskania się jest dużo fajnych innych rzeczy. Bądź kreatywny.

-Ale to ty jesteś tym od pomysłów.

-Nie wtedy kiedy muszę wyjść, aby zdążyć na samolot.

-A no tak. To idź, co tu jeszcze stoisz!

Uśmiechnąłem się. Pożegnałem się z chłopakiem i wyszedłem z mieszkania. Nie dziwiłem się dlaczego był taki spanikowany. Z Liam'em na prawdę trzeba było postępować ostrożnie. Każdy ruch mógł prowadzić to jakiegoś napadu paniki czy innych rzeczy, a przecież tego właśnie chcieliśmy uniknąć. Jedyne czego pragnęliśmy to, aby chłopak przekonał się do dotyku Brett'a.

Przed akademikiem stał Thomas, który oczywiście musiał palić jointa. Kiedy mnie zobaczył od razu się rozchmurzył, a na jego ślicznej twarzyczce pojawił się uśmiech. To spowodowało, że ja sam nie mogłem powstrzymać się od tego małego gestu.

-Gotowy? - zapytałem.

-A to nie ja powinienem o to zapytać skoro jedziesz tak jakby do mnie?

-Mniejsza z tym.

Od razu ruszyliśmy. Złapaliśmy taksówkę, która podwiozła nas na lotnisko. Byłem ciekawy jak chłopak zniesie lot, a co najważniejsze czy nie znajdą u niego narkotyków podczas kontroli. Moje tabletki były zapakowane w taki sposób, że wyglądały na zwykłe i nieszkodliwe leki. Może dlatego były też tak popularne, bo nie rzucały się w oczy.

Bez problemu nadaliśmy bagaż, ale potem nadszedł czas na kontrolę. Przeszedłem przez bramki i nic u mnie nie wykryli. Kiedy nadeszła kolej Thomas'a to aż wolałem nie patrzeć. Blondyn był czasami nieporadny, ale liczyłem na to, że teraz dobrze zabezpieczył swoje środki. Nie słyszałem nic niepokojącego, więc wróciłem wzrokiem do chłopaka.

-Co ty taki zestresowany? - zapytał.

-Tak jakoś. - w końcu co miałem odpowiedzieć: bałem się, że znajdą u ciebie dragi i nie przepuszczą dalej. Takich rzeczy w miejscach jak lotnisko nie powinno się mówić.

Live like a rockstar | DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz