Dylan:
Przez ostatni tydzień wszyscy się jakoś rozjechaliśmy. Mówiąc to mam na myśli, że każdy z nas zmienił swoje towarzystwo.
Liam zaczął bać się podchodzić do Brett'a, a Thomas jako dobry kolega starał się mu pomóc. Byłem ciekawy czy to może chodziło o tą jego fobię dotyku, ale w sumie innej opcji nie było.
Ja z Thomas'em spędzaliśmy ze sobą mniej czasu. Co jak co, ale moje dni stały się gorsze, a kiedy słyszałem od niego, że musi zostać z Liam'em robiło mi się przykro. Rozumiałem, że chciał pomóc, ale nie myślałem, że tak ograniczony kontakt mnie zaboli.
Najlepiej powodziło się o dziwo Mike'owi i Theo. Nie wiem co Parker mu nagadał wtedy kiedy poszedł do niego podczas imprezy halloweenowej, ale działało. Nawet takie ocieplenie się ich relacji wydawało się być podejrzane. Chociaż z nimi to nic nie jest pewne.
W tym wszystkim był jeszcze Zane. Nie miał nikogo, więc sporo czasu spędzał sam. Oczywiście był z nami na każdej imprezie i innych wypadach, ale nie zawsze mogliśmy być razem.
Wstałem z łóżka i podszedłem do szafy, aby wybrać jakieś ubrania na dzisiaj. Jakie były plany? Studenci z naszego roku byli wysyłani na dzień pracy w redakcji. Z tego co zdążyliśmy się z Brett'em zorientować jako jedyni będziemy się tam czuć nad wyraz normalnie. Ubrałem się i ogarnąłem w łazience. Zapakowałem też moją torbę. Tym razem dobrze wiedziałem co potrzebuje zabrać ze sobą, czyli laptopa, plastikowy folder z koszulkami, parę kartek w kratkę, długopis i moje cienkopisy, a całości dopiął energetyk. Co jak co, ale uwielbiałem pracować w redakcji, więc wszystkie przybory dobierałem na prawdę dokładnie.
Wszedłem do salonu. Przy stole siedział już Brett i patrzył w ekran komputera jednocześnie jedząc śniadanie. Pewnie czytał wiadomości z ostatnich dwudziestu-czterech godzin. Miał to w zwyczaju przed pracą. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dzisiaj będziemy tam jako studenci, a nie jako pracownicy, ale jednak mieliśmy już pewne wyrobione nawyki.
Zrobiłem sobie coś do jedzenia i usiadłem obok niego. Ja również zająłem się sprawdzaniem informacji, ale na moim telefonie.
-Znalazłeś już coś ciekawego? - zapytałem. Nie dostałem jednak odpowiedzi, więc spojrzałem na przyjaciela. Widać było, że bardzo skupiał się na tym co czytał. - Brett? - dalej brak odzewu. Chcąc nie chcąc zerknąłem na ekran jego laptopa. Okazało się, że czytał o hafefobii. - Hej! - pstryknąłem mu palcami przed nosem. - Żyjesz?
-Tak... zaczytałem się. - powiedział.
-Widziałem. Serio myślisz, że to to? - pokazałem na laptopa.
-A co innego? Wszystko mi się zgadza jak to czytam.
-Hafefobia to dosyć silny lęk przed dotykiem. Takie osoby panikują nawet jak dotkną czegoś sami, a jak wiemy Liam nie ma problemu z tym kiedy on kogoś lub coś dotknie. Boi się jedynie kiedy ktoś robi to niespodziewanie.
-Pisze tutaj, że takie osoby unikają kontaktów z drugim człowiekiem, nie wychodzą z domu, wycofują się z życia społecznego. Liam to robi. Nie rozmawiał ze mną od nocy halloweenowej, z mieszkania wychodzi tylko na wykłady, na imprezy nie chodzi.
-Z tego co wiem nigdy tego nie robił.
-Racja, ale to nie zmienia faktu, że może mu się utworzyła jakaś fobia! Co jeżeli wszystko już spaprałem? Już się do mnie nie odezwie, ani nie podejdzie. I to jest właśnie kurwa moja delikatność i wyczucie!
-Brett ogarnij dupę! - krzyknąłem lekko. Chłopak zaczął panikować, a to nie był do tego powód. - Nic nie zrobiłeś, po prostu nie wiedziałeś. Teraz wiesz o co chodzi i możesz podejść do niego inaczej. Patrz, sam fakt, że czytasz o tym wszystkim powinien ci podsunąć na myśl to, że serio ci zależy i nie ma co panikować.
CZYTASZ
Live like a rockstar | Dylmas
Fanfiction"Take drugs, stay high View the fucking earth from the outside, yeah Pop pills through the daytime And if I die, tell my momma that I died like a rockstar Fuck the cop car, they will never catch us Like a rockstar, living too fast, like a rockstar" ...