Theo:
Od wczorajszego wieczoru mam wrażenie, że Mike mnie unika. Nie odpowiada mi w ten swój specyficzny sposób. Coś jest nie tak i ja to wiem, ale za cholerę nie wiem co. Wszystko przecież było w porządku dopóki nie wróciliśmy do apartamentu.
Właśnie skończyłem się szykować na dzisiejszy ślub. Ubrałem się bardziej odświętnie niż wczoraj, bo w końcu to jednak ślub. Przejrzałem się ostatni raz w lustrze i wyszedłem do głównego pokoju apartamentu.
Na fotelu siedział Mike. Przeglądał coś w telefonie, ale nawet nie podniósł na mnie wzroku. Nie będę ukrywać, że mnie to nie smuciło, bo czułem się z tym w chuj źle.
-Gotowy? - mruknął pod nosem.
-Tak.
-Zbieramy się. - wstał i zaczął kierować się do wyjścia.
Przez całą drogę do kościoła nie odezwał się do mnie ani słowem. To wszystko było jakieś dziwne. Jednego dnia Mike jest Mike'iem, a drugiego zupełnie go nie poznaje. Pod kościołem powiedział tylko, że zobaczymy się w środku i to tyle.
-Szybko wczoraj zniknąłeś. - usłyszałem obok siebie. Odwróciłem się i zobaczyłem Elio.
-Co mu zrobiłeś? - zapytałem od razu. W końcu odkąd ten człowiek się pojawił zaczęły się problemy.
-Ale po co od razu takie oskarżenia? Przecież oboje wiemy, że nawet nie zamieniłem z nim słowa. Cały czas byłem z tobą. Potem co prawda dopadła mnie Michelle, ale z Mike'iem nie miałem kontaktu.
Faktycznie to miało sens
-Jednak coś ci powiem. - kontynuował. - Mike ma swoje problemy, którymi nie lubi się chwalić. Do tego jego charakter zazdrośnika zupełnie tu nie pomaga.
-Jakie problemy? - zaciekawiłem się.
-Ahh tu jest haczyk. Każdy wie, że je ma, ale nikt nie wie co to jest. Osobą, która na pewno to wie jest Michelle, ale nawet ona nic nie powie.
Odszedł. Z pozoru miły facet okazał się jakąś podstępną szują. Kiedy patrzyłem za odchodzącym Elio mój wzrok napotkał Mike'a. Patrzył się na mnie. Nie mogłem odczytać wyrazu jego twarzy, było w niej za dużo sprzeczności. Smutek, gniew, żal, nie wiedziałem co teraz czuł.
W końcu nadszedł czas, aby wejść do kościoła. Budynek był mały, więc stwierdziłem, że nie będę się pchać. W drzwiach mignął mi tylko Mike razem z Tiną i po chwili zniknęli w środku. Tymczasem ja usiadłem na ławce na przeciwko wejścia.
Po raz pierwszy dzisiejszego dnia wzięło mnie na większe rozmyślenia. O co chodziło z tymi problemami? Dlaczego Mike tak się zachowywał? Jaką rolę miał w tym Elio? Dlaczego Valentina tak bardzo kręciła się dookoła? Nie znałem odpowiedzi na ani jedno pytanie. Jednak wiedziałem jedno, brakowało mi ciemnowłosego.
Do tej pory mnie irytował i niewiarygodnie denerwował, ale w tym wszystkim było coś co sprawiało, że nie czułem się samotny. Jego nagłe wejścia do mieszkania, wszystkie dwuznaczne żarty i teksty, a nawet i komplementy teraz wydawały się czymś zupełnie innym niż przypadkowymi słowami podrywacza.
Teraz chciałem, aby wyszedł z tego jebanego kościoła usiadł obok mnie i powiedział "Ale dałeś się nabrać piękny. Chodź na drinka". Wtedy bym pewnie powiedział, że jego żarty wcale nie są śmieszne, ale on i tak by się szeroko uśmiechał, bo skubany wie, że głęboko w moim sercu śmieje się razem z nim. Jednak drzwi nawet na chwile nie drgnęły.
CZYTASZ
Live like a rockstar | Dylmas
Fanfiction"Take drugs, stay high View the fucking earth from the outside, yeah Pop pills through the daytime And if I die, tell my momma that I died like a rockstar Fuck the cop car, they will never catch us Like a rockstar, living too fast, like a rockstar" ...