rozdział 2. Obiad u Madrigali

466 9 33
                                    

✿Luna✿

Obudziłam się.

Dziś obiad u Madrigali

To była moja pierwsza myśl.

Bardzo się stresowałam. Co jeśli zrobię coś nie tak? Co jeśli oni mnie nie polubią? Nawet nie wiem jak oni wszyscy się nazywają.

Dobra, jedna jest od pogody. To była Pepa.

Julieta to ta co leczy ludzi.

Bruno - ten o którym nie mówiono.

Alma opiekuje się tą magiczną świeczką.

Dolores to ta co wszystko słyszy

Był ten taki chłopak co sie zmienia. Jak on sie nazywał? Camilo!

Ten mały od zwierząt to... Adam? Antonio chyba!

Była ta taka ogrodniczka... Nie pamiętam jej imienia...

Ta silna...

I Mirabel bez daru

Mniej więcej przypominałam sobie imiona i dary członków rodziny Madrigal.

- Luna śniadanie!

Wygrzebałam się z łóżka i powolnym krokiem ruszyłam do kuchni. Na śniadanie była jajecznica. Zwykłe śniadanie.

- Mamoooo - zaczęłam. - W co ja niby mam sie ubrać?

- W to co chcesz.

Serio?

Naprawde?

Ja tu przeżywam życiowy dylemat, a ta mi nie chce pomóc.

__________________✿__________________

Wdrapałam się po schodach do mojego pokoju. Obiad u Madrigali jest za 4 godziny. Chyba zdąże się ogarnąć, prawda?

Otworzyłam szafę i po kolei przeglądałam ubrania.

- To nie, ta bluzka mnie pogrubia, ta spódnica jest za krótka, to już na mnie za małe. - wymieniałam, wyrzucając ubrania za siebie.

I zobaczyłam moją ulubioną sukienkę.
Była ona dosyć... dziwna. Ale piękna jak dla mnie.

- Nie no! W tej sukience pójść nie mogę! Przecież wezmą mnie za jakieś dziwadło (którym jestem).

Sukienkę powiesiłam starannie na wieszaku i zawiesiłam do szafy.

Wkońcu wybrałam długą oliwkową spódnicę i białą hiszpankę z bufiastymi rękawami. Ubrałam się w wybrany zestaw. Według mnie wyglądał całkiem ładnie.

Włosy rozczesałam i związałam w luźnego koka, którego przewiązałam grubą wstążką w kolorze spódnicy.

Założyłam naszyjnik z czarnym księżycem, który dostałam od babci.

Zdecydowałam się założyć również złote kolczyki. Myślę, że całość się ze sobą w miarę komponowała.

__________________✿__________________

Szliśmy właśnie do Casity. W głowie układałam sobie wszystkie możliwe scenariusze.

Stanęliśmy przed wejściem. Nagle dom sam nas wepchnął do środka. Pisnęłam cicho, tata miał mine jakby właśnie zobaczył ducha, a mama... A mama wyglądała tak jakby nic się nie stało.

- Witaj Ano - Alma przywitała się z moją mamą. Powiedziałam cicho "buenos dias". Alma zwróciła na mnie uwagę i uśmiechnęła się.

- Luna! Twoja mama bardzo dużo o tobie opowiadała!

Odwzajemniłam tylko uśmiech, bo nie wiedziałam co powiedzieć.

Za chwile przyszły Julieta i Pepa, głośno witając się z moją mamą.

- Jaka ty jesteś śliczna Luna! - krzyknęła Pepa.

- Gracias señora

__________________✿__________________

Zasiedliśmy do obiadu. Na stole leżało wiele potraw. Jakieś mięso, sałatki...
Po mojej lewej siedziała prawdopodobnie Mirabel. Po prawej siedziała moja mama. Na przeciwko mnie siedział chłopak z kręconymi włosami, ubrany w żółtą ruanę. Złapaliśmy kontakt wzrokowy. Chłopak uśmiechnął się do mnie ciepło. Niepewnie odwzajemniłam uśmiech.

To był Camilo Madrigal.

__________________✿__________________

- Mamá, my zabieramy Lune! - krzyknęła Mirabel do swojej mamy i wzięła mnie za rękę.

Wbiegłyśmy po schodach i zatrzymałyśmy się. Za nami szła reszta, czyli Isabela, Luisa, Dolores, Camilo i Antonio.

Ujrzałam drzwi z pięknymi ornamentami, które świeciły.

- wow

- Imponujące, prawda? - spytała Mirabel.

Weszliśmy wszyscy do jednego z pokoi. Był on bardzooo duży i usłany kolorowymi, egzotycznymi kwiatami. Na lianach wisiało wielkie łóżko.

- To pokój Isabeli. - powiedziała Mirabel uśmiechając się i pokazując na Isabele.

- Jestem Isabela, i pewnie już domyślasz się jaki jest mój dar. - dziewczyna przedstawiła się.

- Ja jestem Luisa

- Jestem Dolores

- Jestem Antonio

Poczułam, że ktoś dotyka mojego ramienia. Odwróciłam się i zobaczyłam... Siebie.

- A ja jestem Camilo - powiedział chłopak wracając do swojego normalnego wyglądu.

Również im się przedstawiłam. Zadawali mi różne pytania, na które z chęcią odpowiadałam.

- Luna idziemy! - usłyszałam od mojej mamy.

Wszystkim miny jakoś zrzedły.

- Nie mogłabyś zostać troszkę dłużej? - spytał Camilo.

- Myślę, że mogłabym czemu by nie.

- JESZCZE CHWILKA! - krzykęliśmy wszyscy śmiejąc się przy tym.

__________________✿__________________

Rodzice wyszli z Casity. Też już miałam wychodzić, ale poczułam, że ktoś mnie łapie za nadgarstek. Odwróciłam się i ujrzałam Camilo.

- Luna, gdzie mieszkasz? - spytał lekko niepewnie.

- Kojarzysz ten błękitny dom, mniej więcej w centrum? Tam mieszkam.

- Dzięki, to do zobaczenia! - powiedział puszczając mój nadgarstek.

- Pa Camilo!

__________________✿__________________

Szczerze mówiąc to bardzo mi sie podoba ten rozdział💗

Tutaj Luna w jej ulubionej sukience:

Rysowane w takim nie innym stylu, bo nie umiem rysować ludzi bahahah

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Rysowane w takim nie innym stylu, bo nie umiem rysować ludzi bahahah

Do następnego rozdziału!

✿Jeszcze chwilka!✿ -Camilo Madrigal- [PORZUCONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz