26

370 28 11
                                    

Gdy kobieta chciała już odejść, nastolatka chwyciła ją za nadgarstek i popatrzyła prosto w jej oczy. Wtedy, pod wpływem impulsu zbliżyła się do jej ust. Jakby czekając na pozwolenie, nie musnęła pierwsza jej warg. Czuła jeszcze tę blokadę. Oddechy odbijały się od ich twarzy.

- Anne...- szepnęła Beth- Jeśli tego pragniesz, zrób to.


Czy to był odpowiedni moment? Tak na poczekaniu stwierdzić, czy osoba przed tobą ma być na zawsze przy tobie?

Pani Beth lekko dotknęła pleców Ann, na co ta lekko się spięła. Nie przepadała za dotykiem osób, o których mało wiedziała. Pozwała na to swoim przyjaciółką, Pani Edith no i po części wychowawczyni. Jednakże zawsze reagowała gęsią skórką na każde muśnięcie jej ciała. Dlaczego? Sama nie wiedziała. Nie podkochiwała się w niej, a raczej traktowała jak kochaną ciocię. Mimo tego nie umiała się opanować w takich sytuacjach.
|• fragment z roz. goodday, good day

A może to tylko przywiązanie, a nie miłość? To niesprawiedliwe, że trzeba zmarnować część swojego życia na tę jedną osobę. Nawet nie ma się gwarancji, że akurat ona zostanie z nami na zawsze. Nikt nigdy nie był w stanie zaufać w pełni życiu.

[...]Nic nie powiedziała. Wiedziała, że cisza będzie dla niej ukojeniem. Podeszła do niej, wzięła w swoje ręce, a mała utopiła się w jej ciele. Dawno nie czuła się już tak bezpieczna. A kobieta poczuła nie tylko matczyne uczucie. To było coś więcej. Coś, czego nie potrafiła wyjaśnić, ani stłumić.
|• fragment z roz. I wish you good night

Ann zbliżyła się niebezpieczne do jej krwistych ust. Dzieliły je milimetry. Ceną tego, co może się stać, jest utrata równowagi. Utrata przyjaźni, bliskości. Przecież równie dobrze w bliskiej przyszłości może się okazać, że to wszystko było jednym wielkim błędem.
Tak?

Nie wysyła listów już od dobrych kilku miesięcy. Przynajmniej mam spokój. Czekam, aż będzie chciał rozwód- wywróciła oczami, zakładając nogę na nogę. Kobieta miała wrażenie, że mężczyzna, który wybrał jej ojciec, był jednym wielkim błędem. Tak naprawdę to go nie zna. Wie, jak ma na imię, ile ma lat oraz jak wygląda, ale jakie jest jego ulubione danie? Jak nazywa się jego rodzeństwo? Kim są z zawodu jego rodzice? Nigdy nie rozmawiała z nim na takie tematy. Jeśli bywała w domu, to tylko po to, aby ugotować mu obiad, a on nawet nie zapyta się, jak się czuje.
- Ah... Współczuję ci. Mnie nikt nie miał wybierać męża. Tato zmarł, dziadka nie ma. Może to i dobrze- uniosła lewy kącik ust.
- Małżeństwo jest tylko na papierku.
|•fragment z roz. Your friends are mine

- Chciałabym teraz powiedzieć, że cię kocham, ale się boje- odparła Beth.
- Słowa często niszczą wspomnienia- odpowiedziała Ann i jednym ruchem złączyła je w pocałunku. W jej pierwszym pocałunku. Obie czuły, jak ich oddechy mieszają się i niezgrabnie odbijają się od ich twarzy. Szybko przyzwyczaiły się do tej chwili i walcząc o dominację, przetrwanie, ruszały jednocześnie głowami. Tańczące motylki. Rozluźnienie mięśni. Były już jednym ogranizmem, a nie tylko kobietami z różnicą wiekową. Połączyły w ten sposób swoje ciała, myśli, uczucia. Już nie było krępujących momentów, po prostu pragnęły. Pragnęły siebie. Współżycia. Czegoś, co czuły za każdym razem gdy przytrafiło się zobaczyć kawałek ciała drugiej. Było to może zwykłe pożądanie. Zwykłe wyładowanie swoich potrzeb.
- Musimy stąd iść- powiedziała starsza, próbując złapać oddech.
- Racja...

***

- Dwa kieliszki- oznajmił mężczyzna. Barman od razu ruszył po alkohol i szybkim ruchem napełnił dwa naczynia. Podał facetowi praktycznie pod nos, na co ten mruknął i położył pieniądze na ladę.
- Reszty nie trzeba- odszedł z trunkiem do wolnego stolika przy oknie. Nikogo przy nim nie było, jednak i tak w całym pomieszczeniu panował niemały gwar. Zza szkła można było obserwować cały miejski krajobraz. Wieżowce idealnie komponowały się z ruchem na drodze, zapalonymi lampami i elegancko ubranymi ludźmi. Większość z nich to bogate małżeństwa, idące do restauracji, aby zjeść kolację z "przyjaciółmi".
- Nie masz do kogo wrócić, hm?- usłyszał głos, siedząc już na miejscu. Pochodził on od wysokiego bruneta. Jego czarne jak smoła włosy opadały na oczy. Widać było też, że nie jest zbyt biedny. Na jego twarz wkradł się lekki uśmiech.
- A pan to...?
- Oliver Müller.
- Niemieckie nazwisko?- zdziwił się.
- Po tacie.- wzruszył ramionami. Dosiadł się, nawet nie pytając- A pan to kto?
- Arthur Johnson- podał mu rękę żeby być kulturalny, ale ten zamiast odwzajemnić uścisk, wziął jednego z dwóch kieliszków i wypił na raz trunek.
- Miło.- cicho się zaśmiał.
- Grasz?- spytał, wskazując zakurzone pianino stojące na podeście.
- Właściwie to tak, ale nie przy ludziach.
- Zagraj coś- rozkazał Olivier, a drugi podniósł na to jedną z brwi.
- Nie- pokręcił głową.
- No dawaj. Postawie nam następne pięć kolejek- zachęcił. Arthur uśmiechnął się lekko.
- To może na odwagę- chwycił drugi kieliszek i wypił całą jego zawartość na raz. Wstał, rozglądając się po pomieszczeniu. Zdjął z siebie płaszcz, marynarkę i został tylko w obcisłej, lekko szarej koszuli oraz garniturowych spodniach. Zbliżył się do pianina i zdmuchnął pyłek z niego. Usiadł wygodnie i odetchnął. Czuł, że już niektórzy zwrócili na niego uwagę.

- Is this the real life? Is this just fantasy?- zaczął śpiewać, a za nim powędrowały dźwięki instrumentu. Bawił się palcami i ruchami jakie wykonywał. Wydawało mu się to jak lot balonem. Każdy jest inny i nigdy nie wiesz czy na pewno wrócisz z niego cało.

- Mama, just killed a man, put a gun against his head, pulled my trigger, now he's dead- następne wyrazy padały z jego ust. Jakby były idealnie dopasowane do jego jamy ustnej. Już wszystkie oczy były wpatrzone tylko i wyłącznie w niego. Pracownicy zatrzymali swoją pracę. Nikt nie zamawiał niczego. Nastała cisza jak podczas występu w teatrze. Głośno było tylko na scenie, gdzie działa się sztuka, która już nigdy nie będzie taka sama.

- I don't want to die, I sometimes wish I'd never been born at all- spojrzał na nowo poznanego mężczyznę. Dopiero z takiej odległości ujrzał jego piękne, zielone oczy, które wpatrywały się w niego.

----
961 słów
Jest krótki, ale postanowiłam już nie przedłużać i wstawić to co mam. Będę pracować nad następnymi rozdziałami
Bye
💚

Anioł w ciele demonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz