1

1.6K 46 16
                                    


- Dziewczęta, pora wstawać!- wykrzyknęła starsza kobieta, której obowiązkiem było pilnowanie nastolatek z sali A3. Było ich szesnaście razem z Ann, która bardzo zżyta była ze swoimi przyjaciółmi. Jednak mimo tego czuła się "inna" oraz samotna- jakby zamknięta w szklanym pokoju, który znajduje się na środku zatłoczonego dworca.

Nastolatki powoli wychodziły z łóżek kierując się w stronę pokoju Pani Edith, która czesała oraz ubierała młode uczennice. Była zapracowana, co wcale nie było takie trudne do zauważenia. W końcu musiała pomagać zapinać czarne spódniczki do kolan oraz zawiązywać krawaty tego samego koloru. Jednak im starsze klasy tym mniejszy problem. Musiała tylko dbać o to czy na pewno wszystko jest proste, nie zagięte. W soboty, raz na dwa tygodnie, prała czerwone, przewiewne koszule, które idealnie prezentowały się z kolorem tęczówek rosnących demonów.

Włosy wystarczyło tylko rozczesać, co zawsze bolesne było dla nich. Starsza Edith musiała się śpieszyć, więc bardzo często szarpała szczotką i ciągnęła w swoją stronę. Wyrywane pojedyńcze kudły walały się po jej całym "gabinecie" nie wspominając już o śmietniku, który pełen był różnych odcieni włosów.

Co do samej kobiety, należała do rasy tzw. neutralnych żmij. Tak nazywały je wszystkie osoby uczęszczające do placówki. Czemu żmij? Bo były oschłe, zimne i bezuczuciowe, lecz miały na to powody. Demonom nie można było okazywać żadnych uczuć. Na "innych" dziewczętach, które odbiegały od normy, albo nie stosowały się do reguł, lubiano stosować metodę zbijania. Czerwonookie pod wpływem skrajnych emocji (zdenerwowania i gniewu) wytwarzały ogień ze swoich dłoni, który szkodliwy był dla aniołów i mniej dla neutralnych. Wykorzystywano wtedy nastolatki i zapinano je w kagańce, a na ręce zakładano "kajdanki", które były ognioodporne. Zaprowadzano je do izolatki i niszczono psychicznie, a szarookie żmije pozbywały się niechcianych cech uczennic.

U aniołów wyglądało to inaczej. Jak to ta rasa- nie sprawiała żadnych problemów. Wychowywane na chodzącą i latającą perfekcję, nie wiedziały co to bicie lub znęcanie się nad nimi. Jednakże niektóre z nich były niezłymi aktorkami. Co mam na myśli? Ta rasa bywała bardzo przebiegała, ponieważ jako że ich dotyk ranił demony, lubiały dominować nad nimi. Wyśmiewały wtedy, kiedy ich nauczycielek nie było w pobliżu. Oczywiście nie wszystkie takie były, a po tym gdy wprowadziły się do drugiej strony placówki, musiały nosić specjalne rękawiczki, które zapobiegały bolesnemu dotykowi.

Ann po wizycie u Pani Edith udała się w stronę sali, gdzie miała wszystkie lekcje angielskiego w tygodniu. Wyprostowana, stała przy pomieszczeniu czekając aż Panna Lynda zadzwoni w wielki dzwon, mówiący o końcu przerwy. W między czasie podeszła do niej Caroline i Brooke. Dwie najlepsze przyjaciółki, które były jednocześnie pierwszymi buntowniczkami szkoły. Nikt nie miał tyle odwagi co one.

- Podsłuchiwałam rozmowe dyrektorki demonów z dyrektorką aniołów. Podobno ma być jakiś bal, gdzie trzeba będzie zatańczyć z tymi dobrodusznymi dziewuchami.- zaśmiała się Brooke, która nie darzyła wrogiej rasy specjalnym uczuciem- Ciekawe czy te rękawiczki da się podpalić, bo jeśli tak, to nie będę mogła z żadną tańczyć- prychnęła.

- Jakże mi przykro Panno Brooke, ojej! Ale nie martw się, zatańcze z tobą- odparła Caroline, która jednocześnie zaczęła obkręcać blondynkę, której gęste włosy były uczesane w warkocz. Niektórym dziewczynom Pani Edith robiła specjalne fryzury, ale oczywiście wtedy, kiedy miała na to czas.

- Panno Brooke i Panno Caroline, proszę o spokój!- wykrzyczała garbowata mysz. Tak. Garbowata mysz to pseudonim Pani Barb nadany przez demonice z A3, która z garbem wygląda komicznie przy swoim niskim wzroście. Uczyła języka angielskiego, który bardzo lubiła Ann. Jednakże sama nauczucielka nie należała do najbardziej sympatyczniejszych, lecz czego spodziewać się można było po demonie?

Wkrótce wszystkie uczennice usłyszały mało upragniony dzwonek i ze spokojem weszły do klasy. Każda w ciszy usiadła na swoim miejscu i niczym na skazanie czekała na pytania wstępne od nauczycielki. Taki obrazek był w każdej grupie dziewcząt- a takich było trzy. A1, A2 oraz A3. W pierwszej była dziesiątka najmłodszych nastolatek. W drugiej osiemnastka, a w trzeciej szesnaście najstarszych demonów. Przeważnie na korytarzu panował znośny hałas, lecz gdy anioły przydzielono do drugiej części placówki, zrobił się większy gwar. Stety ten "gwar" panował tylko podczas przerw obiadowych, ponieważ stołówka była jedna. Każdy stolik był przydzielony do konkretniej rasy. Można byłoby powiedzieć, że panował tam kompletny rasizm, lecz dyrekcja twierdziła, iż to dla naszego bezpieczeństwa. A czy też dla bezpieczeństwa dawano lepsze posiłki aniołom? Tego nie wiadomo. Nauczycielki tych dwóch ras, jadały obiady na końcu sali, bliżej tych "dobrych", przez co demony praktycznie nie widziały kobiet uczących innej rasy. Ann ciekawa była jak wyglądają dorosłe anioły. Pewnie powiecie: ale przecież widziała swoją matkę. Tak, ale według nastolatki rodzicielka była wyjątkowa. Nie powtarzalna. Inna. Tak jak ona. Tylko, że tutaj inność postrzegano w złym znaczeniu.

- Panno Ann czy ja mówię nie wyraźnie? Proszę mi przeczytać wiersz, który znajduje się na stronie trzydziestej drugiej- odparła, a dziewczyna gorączkowo wyszukiwała wskazanej strony. Gdy odszukała wspomniany wiersz, zaczęła go czytać bardzo oficjalnie.

- I have been one acquainted with the night.
I have walked out in rain—and back in rain.
I have outwalked the furthest city light.

I have looked down the saddest city lane.
I have passed by the watchman on his beat
And dropped my eyes, unwilling to explain.

I have stood still and stopped the sound of feet
When far away an interrupted cry
Came over houses from another street,

But not to call me back or say good-bye;
And further still at an unearthly height,
One luminary clock against the sky

Proclaimed the time was neither wrong nor right.
I have been one acquainted with the night.

- Dziękuję Panno Ann, tylko proszę powiedzieć mi jeszcze tytuł i autora- po tym dziewczyna nerwowo zerknęła na górę kartki gdzie zapisane były te informacje.

- Acquainted with the Night napisane przez Roberta Frosta- odpowiedziała tak szybko, że rozczesywanie Pani Edith mogło się przy tym kryć. Nauczycielka tylko skinęła głową i zaczęła analizę wiersza Frosta, który najwyraźniej skradł jej serce. Pani Barb uwielbiała czytać ze przesadną wrażliwością jego wiersze. Z trzeciej osoby wyglądało to komicznie, jednak dziewczyny nie mogły pozwolić sobie na ciche śmiechy bądź pogardliwe spojrzenia. Musiały zachowywać się kulturalnie i z szacunkiem jak na panienki przystało. Jednak demony, jak to one, nie potrafiły bardzo często wysiedzieć cicho. Kary za nieprzyzwoite teksty kierowane do nauczucielek były karane uderzeniem w policzek. Dyscyplina, surowość i sprawiedliwość. To motto dyrektorki demonów.

--------

Co myślicie o tym pomyśle? Bo szczerze chciałabym wiedzieć czy opłaca się kontynuować tą książkę. Inspirowałam się filmem ,,Dziewczęta w mundurkach" z 1958 roku. Dajcie znać w komentarzach o błędach i opinii.
Byee
💚

Anioł w ciele demonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz