28

256 29 4
                                    

Dni mijały dość szybko, a kalendarz pokazywał miesiąc listopad. To zadziwiające, że wpatrując się w okno podczas lekcji można było zobaczyć białe płatki śniegu, spadające z nieba. W klasie A3 trwała lekcja panowania nad ogniem, prowadzona przez Panią Beth. Wszystko wydawało się takie mdłe. Relacja nauczycielki z Anny pozostala niewyjaśniona. Każdy czuł, że Ann coś się stało, a Pani Beth przestała zwracać uwagę na smutki i uczucia uczniów. Brooke, Caroline i Alice próbowały rozmawiać z Ann, jednak ta nie miała siły odpowiadać. Czasami tylko płakała. Mówiła płaczem to na co nie starczalo jej słów. Nie wiedziała co sie dzieję. Nie wiedziała jak wyjasnic swoje zachowanie tego ranka, gdy uciekła z gabinetu swojej kochanki. Uciekła i od tamtej pory nie odezwały się do siebie, nie spojrzały. Ciemnowłosa miała dobre stopnie z przedmiotu wychowawczyni. Kreśliła w zeszycie i sklejała słowa.

Oh, what are you doing with me
Why aren't you next to me?
As it once was
Always
Oh, Lullabies
Why can't I hear you?
I need you
I need you
I need you
I need you

- I need you...- szepnęła pod nosem dziewczyna. Jednym ruchem przekreśliła wszystko ze złością, a przy tym dziurawiąc kartkę.
- Panno Ann, co się robi na moich lekcjach?- jej głos zadrżał podczas wymawiania imienia nastolatki, to był pierwszy raz od dłuższego czasu, kiedy zwróciła się do niej. Spojrzała na nią przelotnie, jednak dla obu trwało to bardzo długo. Jakby zobaczyły się pierwszy raz po dwóch latach rozłąki.
- Oczekuje odpowiedzi- nie oczekiwała. Chciała usłyszeć jej głos skierowany w jej stronę, jakby miało to uspokoić jej duszę. Niestety skompromitowanie przed klasa było dla niej jedynym wyjściem, które widziała. Tym razem starsza poświęciła jej trochę więcej czasu i zdobyła się na podejście do jej ławki. Oparła się biodrem o wysoką noge stołu, a dłoń położyła na blat. Podniosła lewą brew i z podirytowaniem pochyliła się nad dziewczyną.
- Czekam- odpowiedziała cisza. Nagle sale wypełnił głośny huk. Wszyscy zszokowani patrzeli na panią Beth, która uderzyła całą dłonią o ławkę uczennicy. Ann podskoczyła i wystraszona podniosła wzrok na starszą. W końcu ich wzrok spotkał się bliżej, jak tego wieczoru gdy powoli zbliżały się do siebie prawie nagie. Nauczycielka nigdy nie była w takim stanie. Nigdy nie była agresywna, a spokojna i przyjazna.
-Słucha się, Pani Beth- specjalnie zaakcentowała słowo "Pani", aby podkreślić wyższość starszej, której nie chciała. Nie chciała żeby jej ucznie czuli się gorsi, mniejsi od niej. Sprawiła, że nauczycielka osłupiała i beznamiętnie patrzała się w usta ciemnowłosej. 

Wiedziała, że wszystkie oczy są skierowane na nią.

- Wracamy do lekcji- odwróciła wzrok i wróciła spokojnie do biurka. Jakby nic się przed chwilą nie stało. Naprawdę dobrze nad sobą panowała. To co działo się w jej głowie, było podobne do wojny domowej, gdzie wygra się ten, kto krzyczy najgłośniej. Z jednej strony była zła, że pozwoliła sobie na zbliżenie z Anny. Z drugiej, było jej przykro, że nie może przytulić nastolatki, wesprzeć. Ponadto gdzieś dalej od głowy, w sercu, krzyczał głos, że musi porozmawiać z Ann, powiedzieć jej, że jest powodem jej stresu, pożądania. Jest nią zahipnotyzowana.

- Tak więc, panowanie nad ogniem. Wielu z was na pewno ma z tym problem, albo byc może nigdy nie doświadczyło ognia w swojej dłoni. Ważna jest koncentracja. Kiedy widzicie płomyki w ręce, skupcie się tylko na tym. Nawet nie wiecie jaką władze mają demony nad swoim ciałem. Jeśli bardzo się skupicie, możecie wydać rozkaz ogniu, jednak w swojej głowie- pani Beth spojrzała na swoją dłoń. Widać było jak powoli oczyszcza się ze wszystkich emocji. Jej twarz zbladła, powieki opadły, a usta ułożyły się w prostą linię. Nagle sale rozjaśnił wysoki, krwisto żółty płomień.
- Jest waszym poddanym. Nigdy nie możecie pozwolić na to, żeby ogień był waszym panem. To wy mu rozkazujecie, to wy nad nim panujecie.

***

Uciekła przed wszystkimi. Przed każdym.

Tak właściwie przed nikim nie uciekła, bo nikt jej nie gonił, nikt nie krzyczał jej imienia, nikt nie pytał. Uciekała przed swoim cieniem.

Pobiegła na poddasze, gdzie znajdowała się stara sala od historii. Od jakiegoś czasu często tu przesiadywała. Było tam bardzo cicho. Zamknęła drzwi od sali i odetchnęła. Podeszła do biurka, przy którym stało stare, drewniane krzesło. Wyglądało jakby od lekkiego ciężaru miało się rozpaść. Otworzyła szafkę z ciekawości. Zobaczyła rozsypane szare tabletki. Nie było ich kilka, nie było ich parę. Wzięła w garść wszystkie, a niektóre wypadły jej z dłoni. Po kolei połykała razem ze śliną. Czuła pustkę. Nie wiecie jak pustka wyżera. Nie wiecie jakie to uczucie, bo pustka nie jest uczuciem i sama nie ma uczuć. Nie słyszy się niczego, nawet sumienia czy zdrowego rozsądku. Po prostu połykała tabletki. Ciężko w to uwierzyć czy to zrozumieć. Jednak dla niej była to jedna z bardziej naturalnych czynności, którą w ostatnim czasie wykonywała. Nic nie działo się przez długi czas. Siedziała na parapecie dopóki pani Lynda nie zabiła w dzwon. Ruszyła w stronę sali, jednak poczuła, że nie ma kontroli nad swoim ciałem. Czuła jak jej serce uderza w klatkę piersiową i powoli zwalnia. Oparła się o ścianę, zdążyła zejść po schodach na drugie piętro, gdzie lekcje miała klasap A1.
- Panienko, wszystko dobrze?



Mam ogromny zastój hahshhs, ale zdecydowałam się coś wam opublikować żeby nie zostawiać tej książki

Anioł w ciele demonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz