10

523 39 2
                                    


- Plan jest taki.- zaczęła Amy, która nachyliła się do środka kółka, utworzonego przez Brooke, Caroline, Emily, Alice, Mi i Ni- Dokładnie o trzeciej w nocy, żmije idą zrobić sobie przerwę na potrzeby. Wtedy wkraczamy do akcji. Dwie dziewczyny z A1 zrobią zamieszanie, gdy my będziemy już przy głównym holu. Wszystkie neutralne się do nich zbiegną, a tymczasem nasza grupa przechodzić będzie przez drzwi do części aniołów- odparła głośnym szeptem. Znajdowały się właśnie na dworzu, ponieważ trzeci dzwonek zawsze oznaczał wyjście na świeże powietrze. Dziewczyny zebrały się przy, znajomym już, stawiku, który znajdował się najdalej od placówki, jak i nauczycielek dyżurujących.

- A skąd wiesz gdzie trzymają tą czekoladę?- zapytała Brooke, która nie do końca przekonana była tym pomysłem. Lubiała zaszaleć- to fakt. Jednakże wolała plany, które na sto procent mogłyby wypalić, nie narażając się na śmierć. Wkradanie się do aniołów było niebezpieczne z dwóch powodów: po pierwsze, ktoś mógłby użyć na nich bolesnego dotyku, a po drugie- nie miałyby życia, po czymś takim, u dyrektorki.

- Gdy Pani Lynda szybciej zadzwoniła w dzwon, była zmiana i usłyszałam jak dwie perfekcje mówiły o słodyczach, schowanych u... Jak ona miała?- zapytała retorycznie Emily- Ah, tak! Pani Angelina! Mogę się założyć, że trzyma je w swoim gabinecie- dokończyła, uśmiechając się do reszty.

- No dobra, a jak z powrotem? Jakieś magiczne portale, które przeniosą nas z powrotem do pokoju?- zakpiła Caroline.

- Może takiego czegoś nie mamy,- zaśmiała się Mi- ale posiadamy także dobry plan, który wy przerywajcie swoimi pytaniami- zrobiła zażenowaną minę. Dziewczyny tylko wzruszyły swoimi ramionami i postanowiły już nie przerywać "genialnym umysłom".

- Jak już będziemy w naszej części, to z naszych obliczeń wynika, że wtedy żmije będą znęcać się nad A1. Co za tym idzie, będą dwie sale za naszymi. Jak będziemy wystarczająco ciche i szybkie, to nie zauważą i nie usłyszą nas w holu. Czekoladę ukryjemy w gumkach, pod łóżkami- rzekła Amy, która z dumą popatrzyła po koleżankach. Naradę, bo tak to można było nazwać, przerwał im dzwonek.

- Wchodzę- rzuciła Brooke na pożegnanie.

- Jak ty, to ja też- odparła z uśmiechem Caroline, otaczając blondynkę ramieniem. Kolejno zgodziły się pozostałe koleżanki Amy, a na końcu Alice, która pomimo, że była raczej "grzeczną dziewczynką", chciała poczuć "adrenalinę".

- W takim razie do 3 w nocy- puściła oczko brunetka i poszła z pozostałą trójką do sali, gdzie miały mieć wszystkie razem lekcje.

/Time skip/

- Poproszę was teraz, abyście napisały swój wiersz. Może on opisywać wasze emocje, bądź doświadczenia, które zapadły wam w pamięć. Dam wam trochę czasu i będziemy sprawdzać- oznajmiła Pani Barb, siadając przy swoim ciemnym biurku, na którym walały się papiery jak i zużyte pióra. Wiersze jak i poezję wręcz pożerała Brooke, która uwielbiała zatapiać się w papierze. Być może przez jej duszę poety i wręcz typowego humanisty, tak bardzo nie lubiała matematyki. Wzory były dla niej jak chiński, z którym styczności nigdy nie miała. Przez to także miała wiele sprzeczek z rodzicami, którzy byli wręcz wielbicielami równań i liczb całkowitych. Nie rozumieli co to znaczy rym lub zwrotka, a często po prostu oceniali to jako zbędną informacje. Matka jak i ojciec nie uważali Brooke za dziewczyne, która kiedykolwiek coś osiągnie. Mieszali ją z błotem i wyzywali od beztalenci, co odbiło się na psychice dziewczyny. Wkrótce znudziło im się to, a rozmowy, które powinni prowadzić z dorastającą nastolatką, zastępowali prezentami. Rzeczy materialne stały się najważniejsze i najczęstsze w ich relacji, więc nie mieli problemów z odesłaniem córki do szkoły z internatem. Na pożegnanie nawet nie powiedzieli jej dwóch prostych słów, które brzmią: kocham cię, nie mówiąc tu nawet już o przytuleniu. Brooke nie umiała się na początku odnaleźć w nowej szkole, gdzie panowały surowsze zasady niż u niej w domu. Jednakże wtedy poznała Caroline, która nie bała się niczego. Była typem wojowniczki i buntowniczki, której nie straszne były nawet kary cielesne. Podziwiała ją. Stała się jej mentorką. Po kilku miesiącach blondynka stała się tak samo nieustraszoną uczennicą co Carolyn. Ich wychowawczyni na początku nie nadążała za nimi, a skargi i uwagi na tę dwójkę stały się rutyną. Początkowo próbowała to zmienić i przemówić im do rozsądku, jednak po jakimś czasie zaakceptowała je. Zobaczyła, że to zachowanie odciąga je od codziennych smutków oraz przykrych wspomnień.

Anioł w ciele demonaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz