Will wszedł ze mną do pokoju i dosłownie rzucił mną o łózko - plecy napierdalają mega. Sam położył się obok, przytulił mnie mocno i dyszał mi na kark.
- No kurwa możesz nie? - popatrzyłam na niego kontem oka.
- Już nie marudź - pocałował mnie w szyję i zasnął.
Momentalnie stałam się cała czerwona. Wydałam z siebie ciche piski szczęścia, miejmy tylko nadzieję że nie zrobił tego po prostu po pijaku tylko że serio tak czuję. Ale co mi pozostaje? Tylko obstawianie faktów. Odwróciłam się by nie dyszał mi dalej na kark i wtuliłam się w bruneta powoli zasypiając. Po zamknięciu oczy czułam tylko bicie jego serca do czasu gdy całkiem nie odpłynęłam.~~~
Obudziłam się już sama, Willa już nie było, miejmy nadzieję że będzie pamiętał. Wstałam z łóżka, ubrałam losową bluzę z krzesła i wyszłam do pokoju kierując się do salonu. W pomieszczeniu zobaczyłam chłopaków na totalnym kacu. Usiadłam na blat i patrzyłam na każdego po kolei. Nagle Will chwycił mnie za rękę i zaprowadził na korytarz.
- Y/N chciałbym porozmawiać na spokojnie o wczorajszej sytuacji - powiedział puszczając mnie.
- Słucham - odparłam patrząc na niego.
- To nie powinno się zdarzyć, byłem pijany i nie kontrolowałem się, nic do ciebie nie czuje no poza przyjaźnią, mam nadzieję że to rozumiesz - wyjaśnił powoli. Te słowa mnie zszokowały, czyli jednak.
- Jasne nie ma sprawy - uśmiechnęłam się sztucznie ale brunet miał takiego kaca że nawet nie widział że jest on fałszywy.
- Dzięki bałem się że coś czujesz - zaśmiał się i wrócił do chłopaków.
Stałam bez ruchu jeszcze przez kilka minut poczym łzy same popłynęły mi z oczu.
- Ej wszystko dobrze? - spytał przechodzący obok Dave.
- Tak tak, to nic - wytarłam szybko oczy.
- Jakby to było "nic" to byś nie płakała - wziął mnie za rękę do łazienki.
- Co chcesz - wytarłam po raz kolejny oczy.
- Czemu ryczysz? - zapytał patrząc na mnie.
- Bo moge, nie twój interes - odpowiedziałam otwierając drzwi z łazienki.
- Mów a nie - przewrócił oczami.
- Nie twój interes debilu a teraz wyjdź - popatrzyłam na niego zdenerwowana.
- Nie wyjdę puki nie powiesz o co chodzi - zamknął drzwi i stanął przed nimi bym nie mogla wyjść.
- Czuje coś do Willa a on do mnie nie, zadowolony? - odparłam z trudem a łzy znowu leciały mi z oczu.
- I o to ryczysz? Bez sensu - przewrócił ponownie oczami.
- Nikt cie o opinie nie prosił - skrzyżowałam ręce.
- Nikt nie musiał idiotko, a teraz się ogarnij i chodź na śniadanie - popatrzył na mnie bez emocji i wyszedł z łazienki.Gdy tylko wyszedł poczułam ulgę. Popatrzyłam w lustro, faktycznie muszę się ogarnąć, wyglądam strasznie. Przemyłam twarz zimną wodą i poczułam straszny ból brzucha. Szybko podbiegłam do toalety i zwymiotowałam. Wytarłam usta i się zdziwiłam, pojedyńcze płatki kwiatów? Możliwe że wczoraj coś odwaliłam. Wytarłam się, spuściłam wodę i wyszłam z ubikacji.
Usiadłam na blacie w kuchni jedząc kanapki, chłopaki zdychają, Tom jest obrażony że nie pił a Niki dalej nie ma - tochę sus ale cóż. Nagle Will postawił pusty talerz i poszedł do pokoju w którym spała Niki, here we go again. Skończyłam jeść kanapki i wzięłam tabletkę paracetamolu na ból głowy. Wyjęłam z kieszeni telefon i napisałam do mamy że dzisiaj wracam od koleżanki żeby się nie martwiła. Wzięłam plecak sprzed drzwi i deskę poczym popatrzyłam się do tyłu na chłopaków.
- Ja będę już szła do domu, miło było poznać - uśmiechnęłam się i wyszłam. Nagle za mną wybiegł Dave i podał mi karteczkę, z lagiem mózgu wzięłam ją i skierowałam się do domu. Walić to że mama mnie okrzyczy, ważne że będę się mogła zamknąć w pokoju i tak przesiedzieć do końca weekendu.
CZYTASZ
"Hanahaki Disease" ~ Wilbur X Reader
Fanfiction[Zakończone] Tym razem było inaczej, zakrwawione płatki kwiatów, było ich więcej, były większe, piękniejsze. Właśnie zdałam sobie sprawę że jednak naprawdę ciężko mi się oddycha, coś serio jest ze mną nie tak.. Lekarze natychmiast wzięli mnie na prz...