~ 12 ~

150 11 0
                                    

Obudził mnie jakiś głośny dźwięk, tak jakby ktoś trzasnął drzwiami. Otworzyłam szeroko oczy i wstałam do siadu patrząc co się dzieje znad kanapy. Okazało się że po raz kolejny Will awanturował się z Dave'm - uroczo. Siedziałam tak chwilę obserwując co się dzieje ale ostatecznie wstałam i skierowałam się w stronę przyjaciół. Nagle poczułam silny ból w okolicy brzucha i przełyku, tak szczerze nie wiem dokładnie skąd. Nie zdążyłam nawet nic powiedzieć. Natychmiast upadłam na podłogę. Słyszałam tylko kilka razy moje imię po czym totalnie odpłynęłam.

~~~

Otworzyłam oczy w jakimś mega jasnym pomieszczeniu, aż oczy bolały. Rozejrzałam się dookoła i już wiedziałam gdzie jestem - jebany szpital. Ostatni raz byłam w szpitalu na pobieraniu krwi gdy miałam 14 lat, nie podoba mi się to miejsce.. Akurat w tym momencie na salę wszedł lekarz i kilka pielęgniarek.
- Wreszcie się Pani obudziła, jak się czujemy? Wszystko w normie? - spytał mężczyzna.
- Mhm - Wymamrotałam tylko wstając do siadu.
- To bardzo dobrze, zaraz zabierzemy Panią na prześwietlenie by zobaczyć dlaczego tak ciężko oddychasz - odparła pielęgniarka.
Ciężko oddycham? No w sumie może trochę ale jakoś nie zwróciłam na to zbytniej uwagi. Moja kondycja jak widać siada, za długo nie uciekałam przez ochroniarzem z parkingu. No ale dobra, jak widać moje płuca aż tak mnie nie lubią. Lekarz wyszedł z sali a panie zaczęły zajmować się pozostali pacjentami, tymczasem ja modliłam się żeby jak najszybciej stąd wyjść. Po jakiejś chwili na salę weszła znajoma mi osoba, Will wyglądał na bardzo zestresowanego i zmartwionego, jakby mu matka umarła czy coś.. nie że się śmieje. Podszedł do mojego łóżka i usiadł na tym zajebistym krzesełku szpitalnym, swoją drogą prawie się złamało pod jego ciężarem a jest chudy.. szpital wersja premium.
- Jak się czujesz? - spytał cały zmartwiony.
- Jest dobrze, chyba - Wymruczałam wracając do leżenia, już nie ta młodość, kości już stare moi drodzy.
- Strasznie się o ciebie martwiliśmy, obydwoje. Nagle zemdlałaś i nie wiedzieliśmy co robić. Myślałem że stało się coś poważnego - wymamrotał brunet.
W głębi duszy coś we mnie podskoczyło, to było słodkie że się o mnie martwił. Mówił to tak jakbym była dla niego serio ważna. Lekko się zarumieniłam słysząc te słowa tak z automatu. To było bardzo miłe z jego strony.. Ale wszystko piękne się kiedyś kończy, po raz kolejny zebrało mi się na wymioty, dałam jakiś znak Williamowi żeby zawołał lekarzy. Natychmiast go zrozumiał i zawołał doktora, on tylko podłożył mi jakieś metalowe coś pod twarz prawie waląc mnie dym w gardło, szpital jak w marzeniach.
Tym razem było inaczej, zakrwawione płatki kwiatów, było ich więcej, były większe, piękniejsze. Właśnie zdałam sobie sprawę że jednak naprawdę ciężko mi się oddycha, coś serio jest ze mną nie tak.. Lekarze natychmiast wzięli mnie na prześwietlenia bez żadnego słowa. Widziałam tylko jego zdziwienia gdy zobaczył kwiaty, jeszcze nigdy takiego czegoś nie widział.

Po badaniach i prześwietleniach żaden z lekarzy czy żadna z pielęgniarek nie chcieli mi nic powiedzieć. Chodzili tylko zestresowani z nosami w książkach, telefonach szukając logicznego wyjaśnienia mojej choroby, czy przypadłości. Leżałam na oddzielnej sali, zero osób do rozmów, jeszcze tego brakowało, zaraz tu zwariuję. Całe te badania były strasznie męczące, normalnie przez cały dzień jazdy na desce się mniej męczę niż dzisiaj. Oczy same zaczęły mi się przymykać więc już się poddałam. Zasnęłam w najlepsze nawet nie zwracając uwagi na otwierające się drzwi, zmęczenie po prostu wzięło górę..

"Hanahaki Disease" ~ Wilbur X ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz