Meh, napewno w to uwierzę, jakaś głupia bajeczka. Przewróciłam oczami i spakowałam wszystko do plecaka. Wzięłam go i powoli opuściłam ruinę wchodząc do parku. Skierowałam się do pobliskiego sklepu i kupiłam jakąś kanapkę czy coś podobnego. Usiadłam na jakiejś ławce i zaczęłam jeść, co jakiś czas słyszałam przychodzące wiadomości ale starałam się to ignorować. Gdy skończyłam pochłaniać moją kanapkę już chyba po raz 50 usłyszałam kolejne powiadomienie - pojebane. Niechętnie wyjęłam mój telefon i zaczęłam czytać, 2 to jakieś alerty jak zwykle a pozostałe 48 od Dave? Co jest, skąd typ ma mój numer. Napiszę że to zły numer, ale ja smurt jestem. Tak też zrobiłam gdy zza pleców usłyszałam jego głos.
- No nie wydaje mi się że zły numer - zaśmiał się.
- Dobra zamknij się - schowałam telefon do kieszeni a chłopak usiadł obok.
- A ty przypadkiem nie na zajęciach? - spytał opierając się o ławkę.
- A ty co? Detektyw? - popatrzyłam na niego podnosząc jedną brew lekko do góry.
- Najpierw odpowiedz słonko - zaśmiał się lekko.
- Nie mam ochoty być dzisiaj za zajęciach, zadowolony? - wyjęłam z plecaka jakąś puszkę Coli czy coś, otwarłam i zaczęłam pić powoli.
- Bardzo zadowolony - odparł.
- A ty tu czego? Nie masz nic do roboty? - zapytałam lekko zjeżdżając z ławki.
- Właśnie nie mam, nudne życie - zaśmiał się.
- To masz problem, ja ci nie pomogę - przewróciłam oczami.
- Dobra dobra, jakieś plany na dzisiaj? - spytał Dave.
- Nie twój interes - uśmiechnęłam się do niego.
- Zero zabawy - przewrócił oczami.
- A czego odemnie oczekujesz? Nachlania się w jakimś barze i tańczenia na walonej ulicy? - zapytałam patrząc na niego.
- Nie pomyślałem o tym ale to jest cudowny plan - odparł.
- A od kiedy ty taki imprezowy? - zapytałam zdziwiona.
- No wiesz, nie zawsze siedzę w książkach po sam nos, czasem mogę się "zabawić" - wyjaśnił.
- To masz pecha, ja wracam do domu skarbie - wstałam i wzięłam plecak do ręki.
- Oj no weź, stawiam piwo - również wstał.
- Ehh, no dobra - po chwili się zgodziłam.
- No i brawo - chwycił mnie za rękę i pobiegł w stronę jakiegoś baru.Weszliśmy do środka i usiedliśmy na wolnych miejscach. Dave zamówił 2 piwa i oparł się wygodnie o krzesło.
- Ile ty masz lat tak właściwie? - zapytałam ciekawa.
- 22, prawie 23 - odparł czekając na zamówienie.
- A dobra, teraz ma sens - oparłam się o krzesło jak chłopak.
Po chwili barman podał nam otwarte butelki z piwem. Szczerze nawet nie pamiętam jak szybko to poszło ale wypyliśmy z jakieś 30 chyba przez co każdy z nas się otworzył. Siedzieliśmy przy barze już z dobre 5 godzin kiedy ktoś pociągnął mnie i wyszedł ze mną z budynku.
- No weeee - wydusiłam z siebie.
- Wracamy do domu Y/N - odparł znajomy mi głos.
- A to niby czemu? Kim ty niby jesteś huh? - zapytałam lekko zdenerwowana.
- Nauczycielem w twojej szkole - powiedział poważnie.
- O hulajnoga - zatkało mnie.
- Wracasz do domu, nie było cię na zajęciach a pijesz w barze.
- Nie tylko ja piję, Dave też - próbowałam się wybronić.
- Ale on nie chodzi na studia - odparł lekko zdenerwowany Will.
- Nie obchodzi mnie to, to nie fair - wyrwałam się z jego chwytu i popatrzyłam do góry.
- Y/N kurwa, martwiłem się o ciebie a ty jesteś pijana, wróć do domu proszę cię, jest po północy - popatrzył na mnie z lekkim smutkiem w oczach.
- A niby co cię to obchodzi co robię? Od kiedy? - spytałam odwracając wzrok.
- Odkąd mam z tobą relacje przyjacielską, to normalne - wyjaśnił brunet.
- Wracaj lepiej do swojej Niki - warknęłam.
- Y/N proszę, wróć ze mną do domu - podszedł do mnie i mnie przytulił.
Na jego gest, zatkało mnie. Tego to się nie spodziewałam, no nieźle.
- Dobra pójdę ale tylko dlatego że bolá mnie nogi - odpowiedziałam patrząc na niego.
- Dziękuję ci, a skoro bolą cię nogi to wskakuj - odwrócił się do mnie plecami i lekko przykucnął (No wiecie żeby weszła na barana XDD).
- Dobra - wskoczyłam na niego chwytając się mocno i poszliśmy w stronę domu.
W połowie drogi oczy zaczęły mi się zamykać a po chwili zasnęłam prawie spadając z Willa.
CZYTASZ
"Hanahaki Disease" ~ Wilbur X Reader
Fanfiction[Zakończone] Tym razem było inaczej, zakrwawione płatki kwiatów, było ich więcej, były większe, piękniejsze. Właśnie zdałam sobie sprawę że jednak naprawdę ciężko mi się oddycha, coś serio jest ze mną nie tak.. Lekarze natychmiast wzięli mnie na prz...