Pov. Dolores
Było już ciemno.
Chyba wszyscy śpią.
Położyłam się na łóżku i już chciałam zasnąć lecz usłyszałam głos Camilo dochodzący z jego pokoju.- Uspokój się Camilo. To tylko zwykła dziewczyna. Przecież nie możesz od razu powiedzieć jej że ją kochasz. Nie. Nie możesz jej kochać. Czemu ją kocham? Co się dzieje? – zadawał tyle pytań
O jaką dziewczynę mu chodziło?
Może o tą Dianę.
Nie przejęłam się tym zbytnio więc pomyślałam że nie muszę nikomu o tym mówić.
Camilo nigdy taki nie był ale w końcu trzeba się kiedyś zakochać prawda?
Ale nie zawsze szczęśliwie...
Mariano...Pov. Diana
Było już późno, umyłam się już i leżałam teraz na łóżku moje powieki same się zamykały lecz nie chciałam jeszcze spać.
Musiałam wszystko przemyśleć.
Camilo.
Nie.
Camilo.
Camilo.
NIE.
PRZESTAŃ O NIM MYŚLEĆ.
On cię rozprasza.
Nic nie może cię rozpraszać.
Stop!
Mówisz jak swoja matka.
Argh!
Czemu miłość jest taka trudna?!Ze złości walnęłam pięścią w poduszkę i położyłam na niej twarz.
Byłam strasznie zmęczona.
Spojrzałam przez nie zasłoniete jeszcze okno.
Mogłabym przysiąc że widziałam go w oknie.
Widziałam go.
Ale on mnie nie.
Położyłam się z powrotem na łóżku i zamknęłam oczy.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.Time skip, rano
- Diana śniadanie! Schodź na dół! – krzyknęła do mnie matka
- Dobrze... – wymamrotałam zwlekając się z łóżka i zeszłam na dół po schodach
Na stole czekało już jedzenie, nie byłam głodna więc mało zjadłam.
- Czemu nie jesz? Nie może się zmarnować. – powiedział ojciec czytający jakąś książkę
- Nie jestem głodna.
- Musisz to zjeść.
- Nie. Jestem. Głodna. – warknęłam i wróciłam do pokoju
Zamykając drzwi usłyszałam kawałek rozmowy rodziców.
- Ona jest niewyobrażalna! Mam tego dosyć! Zawiodłam się na niej. – widać że mama się wkurzyła, bardzo
Zrobiło mi się przykro.
Myślałam że chociaż trochę mnie kochają.
Myliłam się.
Zamknęłam drzwi i osunęłam się po nich na ziemię, zaczęłam płakać, moje policzki były już całe mokre od łez.
Nie mogłam w to uwierzyć...
Widocznie nie byłam warta miłości.Niczyjej miłości.
I wtedy usłyszałam czyiś głos.
Dochodził zza okna.
Podniosłam głowę i ujrzałam jego... siedzącego na gałęzi i patrzącego na mnie- Hej. Wszystko dobrze? – spytał wchodząc do mojego pokoju przez okno
- T-tak – uśmiechnęłam się sztucznie ocierając łzy
- Diana... czemu płaczesz? – podszedł do mnie usiadł obok
- To nic takiego serio. – skłamałam
Myślałam że może odpuści ale on przysunął się bliżej i nawet nie zarejestrowałam kiedy mnie przytulił.
- Co ty robisz? – spytałam zdziwiona
- Przytulam cię.
- N-nikt nigdy nic takiego mi nie robił to... to jest przyjemne – odparłam mocniej się w niego wtulając
- Czemu płakałaś? – ponowił pytanie, nie chciałam odpowiadać lecz nawet nie wiem dlaczego ale nie mogłam się powstrzymać
- Moi rodzice... przyszłam na śniadanie i.. nie mogłam jeść, nie byłam głodna ale oni nie pozwolili mi odejść od stołu dopóki nie zjem – kolejna łza mocząca moje ubranie – powiedziałam że nie jestem głodna i poszłam na górę... usłyszałam jak moja mam mówi że się na mnie zawiodła... to mnie złamało, myślałam że chociaż trochę mnie kochają.. – ukryłam twarz w dłoniach – Jak widać nie jestem warta niczyjej miłości..
- Diana... to nieprawda. Jesteś piękna, zabawna, stanowcza, miła i mądra.. jeżeli oni cię nie kochają to bardzo im współczuje bo najwidoczniej nie widzą jaką świetną osobą jesteś. – powiedział Camilo na co bardzo się zdziwiłam
- Ale..-
- Chodź, musisz się trochę rozerwać. – uśmiechnął się szeroko i poprowadził mnie do okna
- Dziękuje że mi pomagasz choć praktycznie mnie nie znasz – zaśmiałam się schodząc z drzewa na ziemię
- Nie ma za co. – złapał mnie za rękę i pobiegł w stronę lasu
Ten chłopak jest cudowny.
Już wiem dlaczego go-
Kocham?...———————
Ciąg dalszy nastąpi gdy napiszę czwarty rozdział którego nie napisałam Heh
CZYTASZ
You're my (im)perfect friend ~ Camilo Madrigal
FanfictionPiętnastoletnia Diana Arguello pochodzi z bogatej i szanowanej rodziny lecz nigdy nie była taka za jaką wszyscy ją brali. Gdy przychodzili goście zawsze witała ich z uśmiechem ponieważ tak kazali jej rodzicie, lecz w środku chciała wybiec z willi i...