3.

178 14 2
                                    

Obudziłam się jako pierwsza, czym sama się zaskoczyłam.

- Nie wiem, czy jeszcze się kiedyś spotkamy, ale odzyskam twój kraj... - wyszeptałam, patrząc na zakurzone godło z białym orłem.

W końcu obudziłam pozostałych ludzi.

- Zbierajcie się. Musimy znaleźć jakiś wóz dzisiaj i dotrzeć na Mazury. Mamy parę spraw do załatwienia zanim zostaniemy złapani.

- A mamy to w planach? - spytał zaskoczony Świerszcz.

- Nie. Dlatego musimy się spieszyć. - zaśmiałam się, wychodząc z budynku.

Ruszyliśmy zwartym marszem przez zaśnieżony las. Byliśmy skupieni na jednym celu, którym było znalezienie jakiegoś środka transportu, żeby szybciej dotrzeć na północ.

- Ciekawe ile nowych jeszcze jest. Skoro miał czystkę w drużynie, to musiał ją czymś uzupełnić. - rzucił Lola.

Chłopak miał brązowe włosy i błękitne oczy, ale założył kiedyś sukienkę, bo przegrał zakład i tak już zostało.

- Oby jak najwięcej. Nasza czternastka to nic w porównaniu do sześćdziesięciu żołnierzy Rosji i Niemiec. - stwierdziłam.

- Musimy być dobrej myśli. - pocieszył nas Płatek.

Wędrowaliśmy kilka dni, aż natrafiliśmy na opuszczoną wioskę, gdzie niektóre budynki wciąż dogasały po podpaleniu.

Przeszukaliśmy budynki, jednak nie znaleźliśmy wiele. Ledwo kilka apteczek i resztki jedzenia.

- Niemcy... - stwierdził Kamyk.

Westchnęłam, odwracając wzrok. Im dłużej ta wojna trwa tym bardziej czuję efekty choroby przejściowej.

Nagle na plac zajechały ciężarówki.

Szybko pochowaliśmy się po domach, obserwując sytuację z okien, gotowi do wystrzału.

Niemcy wysiedli z wozu i zaczęli wyładowywać więźniów z obozu na plac. Krzyczeli i popychali ludzi, którzy ledwo trzymali się na nogach.

Kiwnęłam do moich ludzi, a po chwili strzelaniny Niemcy leżeli martwi na ziemi.

Wyszliśmy z ukrycia w widocznych formach.

- Węgrzy! - krzyknął jeden z więźniów. - Rodacy!

Ludzie byli wychudnięci, zmarznięci i łysi. Jednak nasz widok ich uspokoił.

Weszliśmy między nich.

- Skąd was wywieźli? - rzucił Krawiec, chłopak o zielonych oczach i blond włosach.

- Z Auschwitz. Co wy tu robicie?

- Węgry wypowiedziały wojnę Niemcom i Rosji. Kraju nie ma, więc uciekliśmy walczyć tutaj. Tam teraz straszne represje. - stwierdziłam zgodnie z prawdą.

- A ty dziewczyno co tutaj robisz? To niebezpieczne miejsce.

- To jest nasz dowódca. - powiedział dumny Puszczyk. - Najodważniejsza osoba jaką znamy.

- Czy jest tu ktoś kto orientuje się w terenie? Musimy szybko dotrzeć do Warszawy. - spytałam trzeźwo.

Przed szereg został wypchnięty jeden chłopak, widocznie zagubiony, przez nieznajomość języka.

- To Polak. Nie mówi po węgiersku.

- Ale ja mówię po polsku. Jak ci na imię?

- Mówią na mnie Ziółko. Jestem polskim żołnierzem. - olśniło mnie.

Odzyskać ziemie utraconeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz