5.

159 13 10
                                    

Jechaliśmy kilka dni. Zapasy jedzenia i wody zużywaliśmy w minimalnych dawkach, żeby ci których spotkamy na Syberii mogli przetrwać długą podróż.

Ciężarówka zatrzymała się między zabudowaniami, które niestety pamiętam. Choć byłam tu tylko przez miesiąc po powstaniu na Węgrzech i tak odczułam srogi grudzień na bezdrożach Rosji.

- Znowu w tym samym miejscu... - mruknął jeden z Niemców, jednak został zignorowany przez wszystkich zebranych.

Wyskoczyłam z ciężarówki, zapadając się w wysokim śniegu. Sama nie wiem jak nie utknęliśmy gdzieś po drodze w wielkich śnieżnych zaspach.

Podeszłam do drewnianego budynku, pukając w drzwi, jednak nie dostałam żadnej odpowiedzi. Ponowiłam czynność.

- Halo?! Jest tam kto?! - krzyknęłam.

Odpowiedziała mi cisza. Spojrzałam zaniepokojona na moich ludzi, którzy również nie wydawali się szczęśliwi z zaistniałej sytuacji.

- Ryśka! - krzyknęła Zapałka. - Mak! Jest tu ktoś?!

Drzwi skrzypnęły. Spojrzeliśmy w tamtą stronę.

Widok, który objawił się przed nami, sparaliżował nasze ciała, wydobywając z nich westchnięcia zdumienia.

Przed nami stała bosa dziewczyna w poszarpanych ubraniach, które ciągnęły się za zmarzniętą i wychudzoną kostuchą, której blada skóra niemal nie różniła się od leżącego wszędzie śniegu. Jedyne co odróżniało ją od puchu były ciemne sińce, pokrywające całe jej ciało i skołtunione brązowe włosy, które ktoś, może nawet ona sama, wyrwał z głowy. Zjawa w słabych dłoniach trzymała niewielki gwóźdź.

- Kim jesteś? - wyszłam na przód, budząc się z szoku. Nieznajoma cofnęła się w głąb budynku. - Spokojnie... Nie skrzywdzę cię...

Spojrzała na mnie nieufnie, poprawiając dłoń na "broni".

- Podajcie coś do jedzenia. - rzuciłam do pozostałych, a już po chwili w moich dłoniach spoczywała otwarta konserwa. Zobaczyłam iskierki w pobladłych oczach dziewczyny. - Jesteś głodna? - kiwnęła ostrożnie głową.

Przesunęłam ostrożnie konserwę po śniegu, po czym cofnęłam się na poprzednie miejsce.

Zjawa chwyciła puszkę w dłonie, zatrzaskując drzwi do chaty.

- Świetnie, Węgry... Po prostu świetnie. - mruknął niezadowolony Puszczyk.

- Więcej cierpliwości do nieufnych. - syknął jeden z Niemców, wsiadając na pakę ciężarówki. - Lepiej poczekajmy, to może będziemy nocować w ciepłym pomieszczeniu.

Po jakimś czasie, podczas którego nie zmieniłam pozycji nawet o milimetr, drzwi ponownie otwarły się na oścież, jednak tym razem nikt nie wyszedł ze środka.

Rzuciłam pistolet na śnieg, zostawiając nóż pod ręką i powoli ruszyłam do środka.

Kiedy weszłam do drewnianej chaty, drzwi zatrzasnęły się i choć moim pierwszym odruchem było próba otwarcia ich, powstrzymałam się, wpatrując się w przerażone twarze kilku osób, w tym dziewczyny, która jeszcze chwilę temu stała przed domem.

Wszyscy byli tak samo wychudzeni i obici. Na twarzach kilku osób tkwiła krew, kilka osób było pozbawionych ucha lub oka.

- Przychodzę od Polski. - stanęłam wyprostowana, a w oczach ludzi błysnęła iskra nadziei. - Chcemy wam pomóc. Nie skrzywdzimy was. - zapewniłam.

Dziewczyna wskazała mi drzwi, poganiając mnie w ich stronę, po czym zwyczajnie wyrzuciła mnie na śnieg, zatrzaskując drzwi.

- Co jest? - spytał Wrzos, podnosząc mnie z ziemi.

Odzyskać ziemie utraconeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz