11.

133 11 6
                                    

Minęło kilka długich tygodni. Nie działo się wiele. Codziennie zabierali nas na narady, a żołnierze przebywali na ćwiczeniach, na których dawali im niezły wycisk. Zawsze jak wracaliśmy to nasi ludzie leżeli na ziemi najczęściej drzemiąc lub cierpiąc w ciszy ze względu na naderwany mięsień lub obtarcia. Narzekali też na jedzenie gdyż nie było go zbyt wiele w codziennej diecie, a ich wysiłek tylko wzrastał.

Jednak nadszedł w końcu upragniony przez Niemcy maj. Zebrał wtedy wszystkie wojska na południowo-zachodni brzeg Grenlandii i wygłosił przemowę motywacyjną, z której nikt nie czerpał nawet odrobiny radości. Wszyscy wiedzieli, że idą na śmierć.

- Dziękuję jeszcze raz za zaangażowanie w czystkę rasową! Życzę powodzenia! - zszedł z mównicy, mijając podległe mu państwa w tym mnie, jednak zaraz za nim ruszały wszystkie kobiety, gdyż miały iść do szpitala polowego, pomagać rannym.

- Wiecie co macie robić. - odpowiedziałyśmy krótkim "Tak jest!" - Świetnie. Miłego dnia wam życzę~. - wyszedł z namiotu polowego, w którym, umówmy się, nie było najcieplej, po czym zamknął drzwi od zewnątrz.

Usiadłam na jednym z łóżek polowych.

- Co teraz? - spytała jedna z żołnierek Danii, który niestety musiał się z nią rozdzielić.

- Teraz czekamy, aż Szwab wpuści wszystkich naszych żołnierzy do piekła, z którego marne szanse, że ocaleją... - mruknęłam zdenerwowana.

- Umiecie opatrywać ludzi? - spytała któraś z dziewczyn trzeźwo. Pytanie skierowała do dwóch młodych Polek.

- Coś tam umiem, ale czy dam sobie radę w stresie... - stwierdziła Zapałka.

- No ja trochę mniej. W szkole niby nas uczyli, ale kiedy to było... - mruknęła Struna.

- Powiedz mi skąd ty tyle różnych dziedzin znasz? - Hiszpania spytała Zapałkę.

- Powiedzmy, że czasy się nieco popieprzyły, a rodzice wymagają naprawdę dużo od swoich dzieci. Poza tym szybko nudzę się nowymi rzeczami, więc coś zacznę, rozeznam się w tym, po czym stwierdzę, że już mnie to nie bawi i zajmuję się inną rzeczą. - dziewczyna wzruszyła ramionami.

Poza namiotem usłyszeliśmy krzyki, biegi i szczęk metalu. Spojrzałam na zegarek.

- Czwarta... Zaczyna się... - ktoś szepnął.

Wiatr zagwizdał w namiocie.

- Jeszcze ten pieprzony wiatr... - mruknęła Brytyjka.

- Ten "pieprzony wiatr" to Polska, ty dziwko. - syknęłam na nią.

- Jak to? - Szwajcaria spojrzała na mnie zaskoczona.

- Trochę dłuższa historia...

- Mamy dużo czasu. - zauważyła Austria.

Westchnęłam cicho.

- Kiedy Polska zginął, jego ciało zniknęło. Po prostu rozpłynęło się w powietrzu. Wypowiedziałam wtedy wojnę tym dwóm pojebom i uciekłam do Budapesztu zebrać swoich ludzi. Ruszyliśmy w las, kierując się do Polski, jednak zanim udało nam się przedrzeć, spotkaliśmy Rosję i Niemcy na swojej drodze. Weszliśmy na drzewa i czekaliśmy. Nagle wiatr się zerwał, oni pojechali, a wichura ustała. Zażartowałam wtedy, że to pewnie Polska i ku mojemu zdziwieniu znowu poczułam delikatny wiatr na twarzy. On wskazywał mi kierunek. Kazał mi jechać na Mazury, na Syberię, a potem na zachód jakby sam chciał, żebym się poddała. - opowiedziałam.

- Czyżby wiedział coś więcej niż my? - zaczęła żołnierka Portugali.

- Na pewno. - zerwała się wichura. - Jest wszędzie i wszystko słyszy. - stwierdziłam.

Odzyskać ziemie utraconeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz