Minęło kilkadziesiąt lat. Dwadzieścia trzy mówiąc dokładnie.
Z jednej strony pogodziliśmy się z porażką, a z drugiej uważamy się za winnych, że zawsze mogliśmy zrobić coś więcej.
Dziś jest trzydziesty pierwszy lipca. Jutro wieczorem mamy zamiar świętować w baraku niepodległość Polski. Świętujemy tak co roku. Nie wiem już czy robimy to na jego cześć, czy dla siebie, żeby pamiętać o wolności.
Incydent z wiatrem już nigdy się nie pojawił, a drzewa odrosły. Nie wiele osób wie co tam się wtedy wydarzyło.
Znowu siedzimy w sali konferencyjnej, która nie zmieniła się wiele od początku wojny. Tylko fakt, że w kącie codziennie stoi Rosja, który służy Niemcowi za żywe trofeum. Chłopak z dnia na dzień marnieje coraz bardziej, jednak wciąż próbuję walczyć o kolejny poranek.
Tego dnia Niemcy wyjątkowo siedzi z nami, wypełniając swoje dokumenty. Zawsze robi to samotnie u siebie w biurze, traktując nas jak powietrze lub jak zwykłe śmieci, które z nudów kopie po podłodze.
Jest trochę dziewczyn, które awansowały stopień wyżej, jednak nie dostały awansu za zasługi na polu walki. Chodzą plotki, że dały się przelecieć kilka razy. Nikt inny nie odważył się urazić swojego honoru.
Od około tygodnia obserwuję znaczące ożywienie się wszystkich żołnierzy, jakby wstąpiła w nich nowa nadzieja.
Cieszy mnie ich entuzjazm, jednak chciałabym wiedzieć co jest na rzeczy, żeby ewentualnie uświadomić ich jak głupi pomysł mają.
Długopis powoli sunął po dokumentach, wydając monotonne dźwięki, takie same jakie każdy mógł usłyszeć przy sobie.
- Węgry, do mnie. - rzucił Niemiec.
Wstałam ze swojego miejsca, poprawiłam mundur i ze spokojem ruszyłam do biurka chłopaka. Często wzywał kogoś do siebie, dawał mu dokumenty i wysyłał w różne miejsca.
- Idź na arenę i zawołaj Żonkila. - wręczył mi przepustkę. Kiwnęłam głową, ruszając do wyjścia.
Dwójka Niemców pilnujących drzwi wypuściła mnie poza salę. Chłód nowego otoczenia natychmiast mnie uderzył, ożywiając mój senny umysł.
- Przepustka. - jeden z żołnierzy podszedł do mnie. Wręczyłam mu papierek. - Idź. - oddał dokument, a ja ruszyłam niewzruszona przed siebie.
W trakcie drogi na arenę zatrzymały mnie jeszcze trzy osoby, wypytując o pozwolenie, ale wreszcie dotarłam na arenę, gdzie ćwiczyli żołnierze.
Podeszłam do pułkownika, który przyglądał się wszystkiemu z góry.
- Pan Niemcy prosi sierżanta Żonkila na salę konferencyjną. - Niemiec spojrzał na mnie od niechcenia, jak zwykle patrząc mi się na biust.
- Żonkil! - chłopak spojrzał na dowódcę. - Do mnie! - po chwili już się pojawił. - Idź z nią do sali konferencyjnej. Generał coś od ciebie chce.
Ruszyliśmy w drogę powrotną, a już kilka minut później pojawiliśmy się z powrotem na sali.
Podeszłam do biurka Niemiec, meldując o wykonanym rozkazie i oddając przepustkę. Następnie usiadłam na swoim miejscu, wracając do dokumentów.
Dzięki tej krótkiej podróży udało mi się przewietrzyć głowę, więc tempo mojej pracy powinno wzrosnąć.
Rzeczywiście, długopis szybciej wypełniał puste rubryki.
- Jeśli ktoś skończył wypełnianie dokumentów może już wracać. Macie czas wolny. - poinformował Niemcy, zbierając swoje dokumenty.
Zostały mi dwie kartki papierów do wypełnienia. Uwinę się w pół godziny.
CZYTASZ
Odzyskać ziemie utracone
FanfictionNiemiecka agresja na świat powiodła się, choć ich poprzednie dwie próby zakończyły się klęskami. Ludzie pogodzili się ze swoim losem, mimo że gdzieś w głębi serc czuli przywiązanie do swojej wolności... ⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️⚠️ PRZECZYTAJ OPIS ZANIM ZACZNIESZ...