Rozdział 8 - To skomplikowane

758 60 44
                                    

Znienawidzicie mnie.

       Przez większość dnia czuł potworny niepokój. Obudził się w sypialni Dazaia, otulony jego zapachem i ramionami. Alfa całował delikatnie jego szyję, wyrywając powolne, głębokie westchnięcia rudzielca. Naciskał przyjemnie jego usta palcami, by nie podrażnić ich ponownie pocałunkami, gdy mieli spędzić jeszcze cały dzień poza pokojem. Szatyn nie chciał wypuszczać Chuuyi ze swoich objęć. Czuł się w nich za dobrze i sądził, że znów będzie miał wrażenie tego nieprzyjemnego ucisku w szczęce, gdy będzie miał tak blisko szyję Omegi, a jednak, gdy gładził ją ustami i zlizywał linię pulsu, nic takiego nie czuł, jedynie przyjemność. W końcu musieli się uwolnić z czaru leniwego poranka. Pomógł księżniczce ubrać się w świeże kimono, przyniesione im przez cesarzową i Chuuya musiał powrócić do swoich obowiązków, bez ponownego ujrzenia Osamu do obiadu. Musiał jeść powolnie, obsługując książęta, dolewając im herbaty, odsłaniając drobne kawałki skóry, a ci zachowywali się jak dzikie zwierzęta. W końcu w jadalni zostali tylko oni, w towarzystwie matki szatyna, a gdy ten również wstał, by wrócić do swych obowiązków, Chuuya uśmiechnął się jedynie.

- Prawie nie zjadłeś - mruknął, unosząc wzrok na księcia, który prychnął w odpowiedzi i opadł na kolana obok rudzielca.

- To może mnie nakarmisz? - zapytał słodko, ignorując chrząknięcie cesarzowej, która usilnie starała się nie patrzeć na młodych i skupić na własnym posiłku. Ich zachowanie było tak dziwnie nienaturalne, że aż zdawało się, że powinno takie być od początku. Podobny przywilej mieli do tej pory jedynie Bety. Mogli prawdziwie kochać, zachowywać się jak ta dwójka i nie przejmować bólem i upokorzeniem. Chuuya uniósł do ust szatyna kęs, który miał akurat na talerzu. - Krab? - jęknął z uznaniem, oblizując wargi. - Wiesz co lubię - mruknął, składając szybki, czuły pocałunek na wargach rudzielca. - Przyjdź później do pracowni.

- Osamu - szepnął, sięgając dłonią do klap kimona księcia. - Kocham cię - powiedział spokojnie, odwzajemniając czułość, muskając lekko usta Alfy. - Bądź grzeczny.

- Przyjdź do pracowni - mruknął ponownie, gładząc kciukiem jasny policzek Omegi. - Pokażę ci jaki byłem grzeczny. - Cesarzowa chrząknęła groźnie, przypominając zakochanym, że wciąż znajduje się z nimi w pomieszczeniu. Chuuya pchnął lekko Alfę, zmuszając go by wstał i wrócił do swoich obowiązków. Wciąż się uśmiechał, gdy Osamu z ociąganiem wyszedł z jadalni.

- Ten romans nie skończy się dobrze - mruknęła kobieta ze zmęczeniem, jednak nie z powodu przymusu pilnowania syna i wychowanka, a świadomości, że nie może zrobić nic by jednak nie były to tylko przypadkowe schadzki. - Wiesz o tym prawda?

- Nie umiem z tym walczyć - powiedział spokojnie. - To uczucie jakbyśmy myśleli o tym samym, oddychali w tym samym czasie, a nasze serca biły w tym samym rytmie.

- Chuuya - zaczęła stanowczo, odkładając pałeczki, by skupić pełną uwagę na chłopcu. - To wszystko brzmi bardzo pięknie, ale pomyśl o sobie.

- Wiem, że będzie to bolesne, ale nie chcę przestawać - powiedział, wstając od stołu. - Niedługo to już potrwa - jęknął spoglądając na palce, które zaczynały robić się osobliwie chłodne. Ostatni symptom nadchodzącej rui, a więc miał ostatnie dwa dni wolności i szczęścia u boku Osamu. Choć ból brzucha stawał się niewygodny starał się wykonać resztę swoich obowiązków, a nie należały one do zbyt skomplikowanych. Zgodnie z planem cesarzowej, która po bliższym poznaniu stała się mu bliższa niż matka, miał zniechęcić do siebie książęta. Nie zmieniłby decyzji cesarza co do jego ożenku, ale zwiększyłby szansę, że przyszły mąż będzie go unikał, jak robiła to para cesarska. Może mógłby przeżyć w osobnej posiadłości, odizolowany od wszystkich, zjawiać się jedynie na wezwanie księcia podczas rutyny. Urodzi więc zapewne piątkę dzieci, jak zwykle miało to miejsce w podobnych małżeństwach, potem straci z nimi kontakt i zostanie zupełnie sam ze wspomnieniami. Chciał więc zdobyć ich jak najwięcej z Osamu, mógłby przywoływać je podczas rui, dawałyby mu siłę, gdy musiałby być posłuszny mężowi. Nikt nie mógł mu tego zabronić. Wieczorem więc wszedł do pracowni księcia, minął samochód, widocznie zmieniony przez Alfę i Chuuya czuł na jego widok ogromną dumę, ponieważ łączyło ich coś już wtedy. Ten pierwszy tydzień jak Dazai go traktował, jaki był miły i opiekuńczy, zaważył na to co czuł teraz. Zdjął geta, gdy bolały go już nogi, a skóra miała otarcia do pasków i zupełnie nie przejmował się czy ubrudzi skarpety od brudu na podłodze. Szatyn opierał się o stolik, na którym zwykł rozrysowywać plany lub budować miniaturowe makiety tego co już zostało dawniej spisane. Pamiętał nawet coś, co Alfa nazwał helikopterem, a co unosiło się od podmuchów jego wachlarza.

[BSD] Ostatnia Omega - zakończoneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz