Podróż była tak strasznie długa, a jego opiekun nie pozwalał mu zasnąć, ba, nakazano mu przeczytać książkę, z której rozumiał ledwie kilka znaków. Jazda więc, klekoczącym samochodem, zajmowała bolesne wieki, ponieważ brzuch bolał go od rana, czuł zimno w palcach i ogromne rozdrażnienie, że na cesarski dwór jedzie zupełnie sam. Mężczyzna, który mu towarzyszył cuchnął. Nie był Alfą, ani Omegą. Był zwykłą betą, nie rozumiejącą prawa jakie rządziło jego życiem, bowiem Chuuya nigdy nie ukończył szkoły, znaków uczył się wolno i samotnie, z tego co przypadkiem zdołał usłyszeć, ledwie potrafił napisać swoje imię na pergaminie i ponoć niewłaściwie trzymał pędzelek. Życie jako Omega było trudne, tak strasznie niesprawiedliwe, i gdy świat mógł zakończyć to na nim, nakazano mu spróbować odrodzić Alfy i Omegi. Miał skazać własne dzieci na życie u boku mężczyzny, którego nienawidził, a wmawianie mu, że nauczy się go kochać było upokarzające. Jego matka była Omegą i pomimo dosyć licznego potomstwa, z którego został jedynie on, nigdy nie nauczyła się kochać generała Nakahary. Rozglądał się więc po miejscach, które mijali, zapamiętywał lasy i pola, mógł przysiąc, że widział tygrysa pomiędzy drzewami, choć mógł to być zwykły kot.
- Niedługo będziemy na miejscu. - mruknął jego towarzysz, odzywając się po kilku godzinach jazdy. Miał męczący głos, ochrypły i wysoki, nieprzyjemny wręcz dla jego wyczulonego słuchu. - Nie przeczytałeś zasad etykiety. - Wzruszył jedynie ramionami. Nie widział sensu w kłótni, skoro nikt nie przejmował się edukowaniem Omeg, a potem ich niewiedzą. Chuuya nie wiedział nawet jak działa jego ciało, właściwie wiedział jedynie co Alfa ma zamiar w niego włożyć i gdzie.
- Naprawdę nie było lepszego kandydata? Jakiejś kobiety? - zapytał nieco zbyt uprzejmie, a jednak przesłodzone słowa nie wywołały wściekłości mężczyzny.
- To nie ma znaczenia - powiedział oschle. - Masz urodzić dzieci księciu. Tyle, ile zapragnie z twojego brudnego ciała. - Nie był brudny, a skoro jego próby opanowania gorączki są uważane za nieczyste, dlaczego Alfy również takie nie były? Widział przecież jak jego ojciec starał się zaspokoić, gdy nie było jego matki w pobliżu. Widział potem jak bije ją i gwałci pod wpływem własnej natury, a on skryty w szafie musiał przejść ten potworny proceder w ciszy, choć łkał, bo to miało zdarzyć się jemu. Nie sądził, by jego przyszły mąż, nie ważne z jak czystego rodu cesarskiego, mógł opanować rutynę wystarczająco, by choć poczekać aż jego tyłek nawilży się wystarczająco, by mógł w niego wejść bez ranienia go. Był jedynie ciekawskim dzieckiem i miał za to płacić do końca życia strachem i wściekłością z niego wynikającą. Dlaczego więc to on był uważany za brudne stworzenie? - Załóż to - warknął, rzucając w rudzielca kapelusz z welonem, który miał osłonić jego twarz przed wzrokiem wścibskich. Nie rozumiał tylko dlaczego, bo skoro był ostatnią Omegą, a książę Alfą, nie mieli większego wyboru co do małżeństwa, nie ważne czy jego twarz mu się spodoba czy nie. Twarde koła samochodu wjechały na kamienną drogę, klekocząc i podskakując jeszcze bardziej. Ból brzucha nasilił się, niemal nic nie widział przez kawałek szmaty opadający na jego twarz. Więc gdy pojazd przetoczył się przez ostatnie metry, zatrzymał przed czerwoną bramą, po prostu pchnął drzwi, by dosłownie wypaść na dziedziniec. Usłyszał wtedy jęk, może bliżej sapnięcie, lecz nie potrafił zlokalizować jego źródła. Widział za to otaczające go cienie, tabun ludzi zmierzający w jego stronę niczym demony. - Wasza wysokość, tak mi przykro - zawołał prędko jego towarzysz i Chuuya w końcu coś zobaczył, jak mężczyzna opada na kolana w przepraszającym geście, w stronę drzwi. Czy on uderzył cesarza? Może księcia? Drwiący uśmiech jaki wykwitł na jego ustach, ku jego nieświadomości, nie był ukryty pod grubym welonem.
- Nic mi nie jest - zawołał ciepło, śmiejąc się zaraz serdecznie. - To moja nauczka za osobiste witanie przyszłej bratowej, rozumiem - powiedział, kładąc dłoń na ramieniu Omegi. Chuuya warknął, odsuwając prędko, zapominając o wciąż leżącym na ziemi mężczyźnie, wywracając się o jego długie nogi, a jednak nie upadł. Cienkie ramie owinęło się wokół jego brzucha i pleców, wywołując silne szarpnięcie zawartości żołądka i większy ból. - Nie jesteś zbyt okrzesany - powiedział cicho i był wystarczająco blisko, by rudzielec mógł dostrzec pewne szczegóły. Alfa miał ciepłe, ciemne spojrzenie i niesforne fale okalające jego twarz. Pomimo ciężkiego materiału ograniczające jego widzenie, widział, że są wspaniałej, czekoladowej barwy. Książę był długi, z jego perspektywy nie wysoki, a nienaturalnie wydłużony. - Przed bramą są schody, postaraj się nie wywrócić. Za nią możesz zdjąć nakrycie głowy - mruknął cicho, by jedynie Omega to usłyszał i puścił go. Nie by upadł, a pomógł złapać równowagę i po prostu wyswobodził z objęcia. Najmilsze traktowanie od, właściwie zawsze. Tak więc czy powinien zaczekać na księcia, może powinien już zacząć iść? Nie widział, gdzie schody się zaczynają, widział cienie sług, czekających na jego ruch, a wtedy drgnął nerwowo na odgłos trzaskających drzwiczki samochodu i warkot silnika, gdy odjechał. Nie miał już wyboru, nie miał szans by jakoś się ukryć. Ciepła dłoń owinęła się wokół nadgarstka, przesunęła wyżej, na zgięcie łokcia i w końcu na ramię i jej właściciel postąpił krok naprzód, a z nim i on. - Stopień - powiedział łagodnie, wzmacniając uścisk palców, by rudzielec nie wywrócił się przez długą hakamę. Patrzył z niepokojem jak Omega unosi nogawki, by nie zaplątały się w stopy i jego zachowanie było nieodpowiednie pomimo tego, że ściskał w dłoni książeczkę ze spisem zasad moralnych. Gdy znaleźli się na szczycie, brama zamknęła się z trzaskiem starego drewna, a dzwon na dziedzińcu oznajmił ich przybycie. Chuuya wtedy zsunął brutalnie kapelusz z głowy, rzucając go pod nogi księcia.
CZYTASZ
[BSD] Ostatnia Omega - zakończone
FanfictionDziwna choroba opanowała świat, a może czas Alf i Omeg po prostu dobiegł końca, a jednak Chuuya Nakahara, syn starego generała, dziecko zamieszkałe na wsi okazało się ostatnią, nie zajętą Omegą. Zostaje sprowadzony na cesarski dwór, by zostać związa...