XI

159 2 0
                                    

           Od jakiegoś czasu zaczęła wypisywać do mnie pewna osoba. Ta sama, która na początku miała do mnie wielki problem. Pytał mnie o różne rzeczy, na niektóre odpisywałam, na niektóre nie. Chciałam się odciąć od tego kontaktu, ale nie mogłam. Czułam się z tym źle psychicznie. Mason to zauważył. Wypytywał mnie co się dzieje, czy na pewno wszystko w porządku, nawet podejrzewał znowu ciążę. Chciał mi pomóc, ale ja tej pomocy nie chciałam. Zaczęliśmy się kłócić, nawet o małe drobnostki. Cały czas mieszkaliśmy u niego, tylko co jakiś czas jeździliśmy do mnie. W końcu pokłóciliśmy się tak, że przez tydzień nie odzywaliśmy się do siebie, unikaliśmy siebie na treningach, a przecież ja nie chciałam, żeby tak wyszło. W końcu nie wytrzymaliśmy i pokłóciliśmy się nawet na jego treningu, bo zrobiłam mu nie takie zdjęcie jakie on chciał. Od tamtej pory robiłam tylko robotę papierkową. Po pracy zadzwoniłam do niego, ale nie odbierał. Napisałam smsa „Mason musimy pogadać". Wtedy odpisał mi, żebym przyjechała do niego do domu i wtedy pogadamy. Zanim to przeczytałam do końca już wyszłam z domu. Weszłam, a on trzymał dla mnie kwiaty. Chciało mi się płakać, jemu chyba też. Zaczęliśmy się przepraszać. Przegadaliśmy całe popołudnie, a późnym wieczorem wyszliśmy na spacer. Pierwszy raz od prawie trzech tygodni znowu szliśmy za rękę. Dalej rozmawialiśmy. Zostałam u niego na noc, ale nie mogłam spać. Mimo, że już się chyba pogodziliśmy czułam, że coś się jeszcze stało. Nie myliłam się. Po nieprzespanej nocy, kiedy zeszłam na dół i wzięłam telefon do ręki zobaczyłam 10 nieodebranych połączeń od Patki. Jak to zobaczyłam od razu do niej oddzwoniłam. Okazało się, że Szymon miał wypadek, leży w śpiączce i nie wiadomo czy będzie chodził. Płakała mi do słuchawki. Powiedziałam, że przylecę jeszcze tego samego dnia tylko muszę pozałatwiać sprawy. Poszłam obudzić Masona, powiedziałam mu wszystko i zgodził się, żebym leciała mimo tego, że miał bardzo ważny mecz. Pojechałam do Steve'a wybłagać go o tydzień wolnego. Zgodził się. Wróciłam i zaczęłam się pakować. Mason kupił mi bilety w dwie strony i zawiózł na lotnisko.
-Będzie mi Ciebie brakować.
-Mi Ciebie też, za tydzień wracam. Damy radę.
-Damy radę - pocałował mnie w czoło.
W samolocie cały czas się denerwowałam, ale w końcu zasnęłam. Odebrałam bagaże, przyjechała po mnie Patrycja z bratem Szymona, przez którego pokłóciłam się z Masonem ale jakoś musiałam dotrzeć do domu. Cały czas ją pocieszałam, ale chyba wystarczyła sama moja obecność. Pojechaliśmy od razu do szpitala, w końcu Patrycja wyszła po picie, a ja zostałam sama z Szymonem i jego bratem. Zaprosił mnie na obiad, zgodziłam się, bo myślałam, że będzie to zwykły obiad. Siedzieliśmy do końca dnia. W nocy pojechałam z Patrycją do niej i tam spałam, nie chciałam się nikomu przyznać, że jestem w Polsce bez Masona. Jeszcze przed zaśnięciem zadzwoniłam do niego i porozmawialiśmy tak jakby nigdy tez kłótni nie było.
        Następnego dnia nie wydarzyło się nic oprócz tego nieszczęsnego obiadu. Chciałabym cofnąć czas, ale tego już nie zrobię. Poszliśmy po obiedzie na domówkę do jego kolegów, tam tańczyłam z nim i nie wiem kiedy zrobił sobie ze mną zdjęcie jak tańczymy i wysłał do Masona. On wydzwaniał do mnie, ale ja nie odbierałam, bo nie słyszałam. Napisał smsa „baw się dobrze w Polsce, to koniec". Nie widziałam tego do rana. Jak to zobaczyłam serce przestało mi na chwilę bić. Zaczęłam do niego wydzwaniać. Nie odbierał. Nie wiedziałam co zrobić. Pojechałam z Patrycją do szpitala, a tam był już brat Szymona. Ja nawet nie chciałam na niego patrzeć. Siedziałam przed salą i płakałam w swój własny rękaw. Czekałam na jakąkolwiek wiadomość albo telefon od Masona. Nie doczekałam się. Było mi strasznie ciężko. Może i sobie zasłużyłam. Przez dwa dni wydzwaniałam do Masona, jeździłyśmy do szpitala, obie płakałyśmy z dwóch różnych powodów. Brat Szymona w końcu do mnie podszedł i zapytał co mi jest.
-To wszystko twoja wina, nie chcę Cię znać. Nic nie zrobiłam, a Mason powiedział, że to koniec.
-Ze mną byłoby Ci lepiej niż z nim.
-Odejdź ode mnie!
-Nie wmawi...
-ODEJDŹ!
Odszedł. Ja wpadłam w histerię. Podeszła do mnie pielęgniarka.
-Przepraszam, czy wszystko w porządku?
-Nic nie jest w porządku - nie mogłam opanować łez.
-Chciałaby Pani jakieś leki na uspokojenie?
-Tak.
Dostałam, ale chyba nic nie pomogły. Cały czas myślałam o tym co się wydarzyło. Czy to na pewno koniec z miłością mojego życia? Nagle stan Szymona się pogorszył. Doszło do zatrzymania akcji serca, ale lekarze opanowali sytuację. Ze wszystkim było ciężko.
         Ostatniego dnia napisałam do Declana czy przyjechałby po mnie na lotnisko. Zgodził się, chociaż tyle dobrego. Przed moim wyjazdem na lotnisko stan Szymona się polepszył, a mi przypomniało się, żeby zapytać o płeć dziecka. Okazało się, że będą mieli córeczkę. Przytuliłam Patrycję najmocniej jak mogłam i pożegnałam się z nią. Na lotnisku i w trakcie lotu cały czas płakałam. Kiedy wyszłam z bagażami Dec już na mnie czekał. Przywitałam się z nim i chciałam zacząć rozmowę, ale on już wiedział.
-Zdradziłaś go?
-Nigdy bym tego nie zrobiła - znowu zaczęłam płakać.
-Wierzę Ci, ale byłaś sama. Tez byłbym zły na Lauren jakby tak zrobiła.
-Tylko, że ty ani Mason nie wiecie jednej rzeczy i tego co się tam na prawdę wydarzyło.
-Opowiadaj, na spokojnie. W schowku są chusteczki.
-Dziękuję.
      Opowiedziałam mu całą historię cały czas płacząc, nie wiedziałam ile litrów łez wtedy ze mnie ubyło.
-Przykro mi Julka. Musisz to powiedzieć Masonowi. Teraz chyba nie będzie chciał rozmawiać z tobą, bo był u nas ostatnio. Też płakał. Powiedział, że to chyba koniec, ale musicie sobie to wyjaśnić. Możesz zostać dzisiaj u nas na noc. Nie wyglądasz za dobrze, jeszcze sobie coś zrobisz.
-Dziękuję Ci za wszystko. Jak powiedział, że to koniec to pewnie to koniec. Muszę się jakoś wyleczyć z niego, ale nie wiem czy będzie to możliwe. Jakby chciał to ze mną wyjaśniać to odebrałby chociaż telefon.
-Podjedź do niego jutro to może akurat porozmawiacie.
-Tak zrobię, dziękuję jeszcze raz za wszystko.
-Jesteśmy na miejscu.
Wysiedliśmy i weszliśmy do środka domu. Przywitałam się z Lauren. Ona też już wiedziała, ale oboje trzymali moją stronę. Nie wiem jak to się stało. Siedzieliśmy razem w salonie, aż zadzwonił dzwonek do drzwi. Było już późno, więc żadne z nas nie wiedziało kto to mógł być. Declan otworzył drzwi, a w drzwiach Mason.
-Stary ja tak nie mogę, strasznie ją kocham, ale nie wiem co ona zrobiła.
-Mason, mamy gościa - powiedział Declan.
-Kogo?
Pokazał na mnie. Byłam cała we łzach.
-Mason.. - zaczęłam iść w jego stronę.
On powiedział, że przyjdzie jak mnie nie będzie, wyszedł i zamknął drzwi.
-Mason zaczekaj... - krzyknęłam.

Tylko zamknij oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz