XIII

170 2 0
                                    

Miesiąc później. Zapowiadał się zwykły dzień. Nie mieliśmy nic w planach, leżeliśmy jeszcze w łóżku. Zadzwonił mój telefon. Patrycja, jest w Londynie. Z bratem Szymona. Jego nie chciałam widzieć, ale ubraliśmy się z Masonem i pojechaliśmy po nich na lotnisko. Widziałam jak Mason krzywo na niego patrzy, ale wolałam uniknąć kolejnych kłótni. Zaproponowałam, żeby spali u mnie, oszczędzą pieniądze, a ja i tak jestem cały czas u Masona. Pojechaliśmy do mnie. Tam cały czas mnie prowokował, Mason to zauważył. Zaczęli skakać sobie do gardeł, aż Mason dostał w twarz i zaczęła mu lecieć krew z nosa. Wskoczyłam między nich i prawie oberwałam ja, od własnego chłopaka. Wyszliśmy we dwójkę w nerwach, ogarnęliśmy jego nos i pojechaliśmy do niego. Po południu przyjechała jeszcze Jasmine podrzuciła nam Summer i tak siedzieliśmy sobie w trójkę. Obejrzeliśmy bajki i zasnęliśmy na kanapie w salonie. Obudziłam się o północy, wzięłam Summer na ręce i obudziłam Masona, żeby poszedł ze mną do sypialni. Powiedział, że zostanie w salonie. Położyłam Summer, poszłam po nową kołdrę do schowka w garderobie i przykryłam nią Masona. Pocałowałam w czoło i poszłam spać do Summer. Rano zrobił nam śniadanie, zjedliśmy i się ubraliśmy. Pojechaliśmy po naszych gości i tak chodziliśmy w piątkę po Londynie. Oprowadziliśmy ich i tak zleciała nam połowa dnia. Odwieźliśmy ich i Summer i mieliśmy czas dla siebie. Pojechaliśmy do restauracji, a gdy wróciliśmy zrobiliśmy to na co mieliśmy już dawno ochotę. Nie mogliśmy się opanować. Po udanej zabawie położyliśmy się spać. Następnego dnia pojechaliśmy po Patrycję, zjedliśmy razem śniadanie i ruszyliśmy do pracy razem w trójkę. Mason miał trening, a ja załatwiłam papierkową robotę i oprowadziłam Patkę po ośrodku. Obejrzałyśmy końcówkę treningu po czym pojechaliśmy po brata Szymona i zawieźliśmy ich na lotnisko, bo już musieli wracać. W domu długo nie siedzieliśmy. Zadzwonił telefon Masona.
-Kochanie, masz ochotę na imprezę? Ze swoim chłopakiem?
-Z moim chłopakiem zawsze mam ochotę.
Przebraliśmy się i wyszliśmy z domu. Na miejscu na początku było trochę sztywno, ale po jakimś czasie się rozkręciło. Piliśmy, tańczyliśmy. W pewnym momencie zauważyłam, że Mason nie najlepiej wygląda.
-Mason wszystko w porządku?
-Nie wiem.
-Co się stało?
-Kręci mi się w głowie.
Usiedliśmy, byłam strasznie pijana, więc mi tez zaczęło się kręcić w głowie. Chwile później jemu się polepszyło. Wstaliśmy i zaczęliśmy tańczyć. Chciało mi się wymiotować, poszłam do łazienki. Wracając nie trafiłam w przejście i uderzyłam się w rękę. Na początku tego nie czułam i bawiłam się dalej. W pewnym momencie nie mogłam ruszyć ręką, była strasznie spuchnięta. Mason się przestraszył, ale mówiłam, że nic mi nie jest. Zaczęłam czuć ten ból, ale nic nie mówiłam. Bawiliśmy się dalej. O 4 nad ranem zebraliśmy się do domu. Poszliśmy spać, a w południe dalej nie mogłam ruszać ręką. Nie chciałam jechać na pogotowie, bo pewnie każdy by nas zaczął rozpoznawać. Pojechaliśmy do fizjoterapeutów, okazało się, że złamałam tą rękę. Pojechaliśmy założyć gips, a później się śmialiśmy jak to zrobiłam. Oczywiście złożył mi swój autograf jako pierwszy. Dwa dni później Mason grał mecz, stwierdziłam, że się na niego wybiorę. Dotrzymam towarzystwa Benowi. Mason już wyszedł, po mnie przyjechał Ben. Pojechaliśmy na stadion. Miałam wolne więc nie musiałam cały czas siedzieć na telefonie. Bałam się, że przegramy, ale był remis. Mason nie był zadowolony z wyniku, więc był bez humoru już do końca dnia. Byliśmy już w domu, przeglądaliśmy telefony, aż Mason położył na mnie głowę.
-Przytulisz mnie? - powiedział smutnym głosem, przytuliłam go.
-Co się dzieje? Dzisiejszy mecz?
-Mogliśmy to wygrać.
-Mason czasami się wygrywa czasami przegrywa.
Wtulił się we mnie i tak już leżeliśmy do końca dnia. Zjedliśmy o 21 kolację i poszliśmy spać.
         Minęło kilka miesięcy, w międzyczasie zdjęłam gips, Mason wygrał pełno meczy, ale jednego przegrał i było jak ostatnio, ale jakoś przeżyliśmy. Ten dzień był bardzo zakręcony. Rano włączył nam się alarm, myśleliśmy, że ktoś się włamał. Okazało się, że mieliśmy tylko dużego pająka. W południe nie mogliśmy znaleźć kluczyków od auta, a cały czas leżały na stole. Wieczorem jednak jedna rzecz spowodowała, że prawie padliśmy. Zadzwonił Declan. Powiedział, że Lauren rodzi. Pojechaliśmy do szpitala. Byliśmy tam do rana następnego dnia. Mason przez to nie mógł grac w następnym meczu, ale tym się na szczęście nie przejął. Urodziła zdrowego synka. Declan zniknął do Lauren, a Mason się o mnie oparł i zasnął. Obudziłam go kiedy mogliśmy wejść do Lauren i Declana. Tam dowiedzieliśmy się jak ma na imię chłopczyk - David. Mason wziął go na ręce, zrobiłam mu zdjęcie. Wyglądał tak słodko. Wtedy Declan zapytał:
-Zostaniecie jego rodzicami chrzestnymi?
Od razu się zgodziliśmy, płakaliśmy wszyscy ze szczęścia. Czuliśmy się jak jedna wielka rodzina. Poczułam w sobie instynkt macierzyński. Przez kilka dni jeździliśmy tylko do szpitala i cały czas się cieszyliśmy. Dwa tygodnie później rodziła Patrycja, przy narodzinach nie mogłam być, ale dwa dni później przylecieliśmy na cały dzień. Nie mogłam opanować łez. Wzięliśmy ze sobą mały prezent, wiedzieliśmy już, że to dziewczynka. Przebraliśmy ją w piżamkę i Mason powiedział:
-Chyba teraz chcę mieć córkę.
-Zdecyduj się w końcu co ty chcesz - wszyscy się śmialiśmy.
Posiedzieliśmy jeszcze półtora godziny i musieliśmy już wracać. Późnym wieczorem oglądaliśmy film.
-Obie już urodziły, a ty dalej w ciąży nie jesteś - zaczął się śmiać.
-Tak się starasz.
Przytuliłam się do niego.
-Mason kiedy wziąłeś Davida na ręce pomyślałam o tym jakby to było gdybyśmy mieli dziecko.
-I co wymyśliłaś?
-W sumie to nic. Wyglądałeś bardzo słodko z tak małym dzieckiem na rękach, ale nie wiem czy jesteś świadomy tego ile nieprzespanych nocy przed Lauren, Declanem, Szymonem i Patrycją.
-Jestem świadomy. Jestem gotowy wstawać co godzinę, nie wysypiać się, chodzić na spacery, karmić, przewijać i nie wiem co jeszcze.
-Kocham Cię.
-Ja ciebie też. Czyli co? Jesteśmy gotowy?
-Można tak powiedzieć.
Strasznie się cieszył. Wyściskał mnie i zaniósł na rękach do sypialni. Myślałam, że zacznie już dzisiaj ale pocałował mnie w czoło.
-Dobranoc księżniczko.
-Dobranoc kochanie.
Przytuliłam się do niego i zasnęliśmy. Śniło mi się, że mamy dziecko. Było bardzo podobne do Masona. Później śniło mi się, że tego dziecka jednak nie ma, bo poroniłam i sama już nie wiedziałam co się dzieje.
        Wstałam w środku nocy, przytuliłam się do Masona i próbowałam zasnąć. Objął mnie, poczułam się bezpieczniej i zasnęłam. Rano opowiedziałam mu swój sen, był przerażony ale powiedział jak zawsze „damy radę". Pojechaliśmy do pracy, tego dnia przyjechała też dziewczyna Kaia. Od razu nawiązałam z nią kontakt. Była bardzo miła. Śmiałyśmy się, że Mason i Kai tak samo reagują na wszystko. Podbiegli do nas i zapytali z czego się śmiejemy. Zamilknęłyśmy po czym wybuchłyśmy śmiechem. Stwierdzili, że jesteśmy nienormalne i wrócili do treningu. Umówiłam się z nią następnego dnia i tak nasza relacja się rozwinęła.
        W ciągu dwóch miesięcy mój związek z Masonem wszedł na inny poziom. Przeprowadziłam się do niego, sprzedałam swoje stare mieszkanie i staraliśmy się o dziecko.

Tylko zamknij oczyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz