Minęło półtora miesiąca. Tego dnia wydarzyło się bardzo dużo. Wstaliśmy rano, zjedliśmy śniadanie i od razu wyszliśmy z domu. Pojechaliśmy do Carlotty, żeby wybrać garnitur dla Masona. Ślub mieliśmy ustalony na 7 listopada, więc było jeszcze trochę czasu. Zajęło nam to półtora godziny. Nie podobał mu się ten i tamten, ale w końcu wybrał ten jedyny. Mam nadzieję, że będzie pasował w dniu ślubu. Jego kostka była na tyle zdrowa, że wrócił do lekkich treningów. W końcu wrócił jego piękny uśmiech.
Pojechaliśmy na trening, ja siedziałam i oglądałam. Siedziałam sama, bo nawet Bena kolano wyzdrowiało. Nie mogłam się napatrzeć jak się cieszą, trochę byłam zazdrosna, że Mason uśmiecha się do Bena, a nie do mnie.
-Chyba jestem trochę zazdrosna - powiedziałam żartując.
-Nie martw się nie biorę się za Masona - powiedział Ben śmiejąc się.
Mason podszedł do mnie i mnie pocałował.
Po treningu pojechaliśmy obejrzeć salę, wybraliśmy ostatnie dekoracje. Zostały jeszcze kwiaty, posiłki, słodycze i moja sukienka. Pojechaliśmy do kwiaciarni. Zamówiliśmy kwiaty, wiązanki i bukiety. Pojechaliśmy do kościoła i dopięliśmy szczegóły co do mszy. Wróciliśmy do domu.
W domu zaczął mnie strasznie boleć brzuch. Na początku myślałam, że to nic dopóki nie wstałam i nie odeszły mi wody. Mason spanikował, ale go trochę uspokoiłam. Powiedziałam, że wszystko pod kontrolą. Przebrałam się w coś luźnego, Mason spakował moje i swoje rzeczy, znowu zaczął lekko panikować. Pojechaliśmy do szpitala.
Przyjęli mnie od razu, Masona nie chcieli wpuścić, ale z racji, że jest kim jest wpuścili go po chwili. Było mi strasznie ciężko, po chwili duszno. Robiło mi się ciemno przed oczami. Teraz ja panikowałam, że nie dam rady.
-Dasz radę. Jesteś silna. Kto jak nie ty - złapał mnie za rękę i pocałował w czoło.
Dodało mi to niesamowitej siły. Nie wiedziałam nawet kiedy minęły 3 i pół godziny.
-Jeszcze raz i po wszystkim - powiedziała pielęgniarka.
Zebrałam się i tak o 1:32 przyszedł na świat nasz synek. Dalej nie wiedzieliśmy jak go nazwiemy.
-Jestem z Ciebie dumny, jak z nikogo innego.
-Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.
-Jak Państwo go nazwiecie? - zapytała lekarka.
Popatrzyłam na Masona i kiwnęłam głową przytakując.
-Mason Mount Junior - powiedział dumnym głosem.
-Też będzie piłkarzem? - zapytała uśmiechając się.
-Oczywiście. Co w rodzinie to nie zginie - powiedziałam opadając z sił.
Mason poszedł za Juniorem, a ja urodziłam łożysko. Mason wrócił do mnie, Junior został pod obserwacją pielęgniarki. Ja byłam pod opieką lekarza. Zasnęliśmy. Nad ranem obudził mnie ból, ale był do zniesienia. Mason słodko spał, przeczesała go po włosach, a on ostrożnie się do mnie przytulił.
Chłopak przez którego straciłam głowę zanim go poznałam zwrócił na mnie uwagę. Rozkochał mnie w sobie i sam się zakochał. Od początku spędzaliśmy ze sobą dużo czasu. Prawie zerwaliśmy, ale to nas nie powstrzymało. Jesteśmy ze sobą cały czas mimo, że jesteśmy z innych krajów. Urodziłam nasze dziecko, a za miesiąc mamy ślub. Nasz własny, wymarzony ślub. Poznaliśmy swoich rodziców, mamy prace. Mieszkamy i pracujemy razem. Wszystko robimy wspólnie. Mimo różnych sytuacji żadne z nas nie zwątpiło. Żyjemy jak w bajce.
Mason wstał około 9 i usiadł obok mnie. Dostałam Juniora na ręce. Najsłodsze dziecko jakie widziałam. Mason się popłakał. Ja razem z nim, ale cieszyliśmy się ze wszystkiego. Zadzwoniliśmy do Declana.
-O MÓJ BOŻE!!! - obydwoje zaczęli krzyczeć.
-Cicho, bo go obudzicie - powiedziałam śmiejąc się cicho.
-Jak się nazywa??? - zapytała Lauren.
Ja kiwnęłam głową na Masona.
-Widać, że ego top - zaśmiał się Declan.
-Nie gadajcie - oburzył się Mason w żartach.
Po 4 dniach nas wypuścili. Junior urodził się jako zdrowy chłopak.
Po tygodniu wszystko już było zaplanowane. Tort, sala, kwiaty, wybrane obrączki, nawet zaproszenia zostały już dawno wysłane ale dalej jedyną niewiadomą była moja sukienka. Przez to Junior został z tatusiem w domu, a ja wybrałam się z Jasmine na zakupy. Jest ona mi najbliższa i też blisko mieszka więc była to dla mnie bardzo dobra opcja. Zwiedziłyśmy ponad 15 sklepów aż w końcu trafiłyśmy na jeden, który przykuł od razu moją uwagę. Nie był za duży, za to bardzo przytulny. Było w nim z 20 sukienek, a cały sklep obsługiwała starsza pani. Po lewej stronie były piękne białe suknie ślubne, na środku stała przymierzalnia, a po prawej stronie były suknie, ale w delikatnych kolorach.
Przymierzyłam pierwszą sukienkę, miała delikatny dekolt z przodu i gole plecy. Była rozkloszowana od pasa w dół. Miała długi rękaw i delikatnie pobłyskiwała. Poczułam się jak księżniczka, wybrałam ją od razu. Wybrałyśmy welon i zostały nam jeszcze sukienki dla druhny. Wybrałyśmy delikatny odcień niebieskiego. Była prosta, ale bardzo ładna. Miała krótki rękaw.
Jasmine odwiozła mnie do domu, a suknie wzięła do siebie. Mason miał zobaczyć mnie w sukni dopiero przy ołtarzu.
-Dzień dobry.
-Dzień dobry kochanie - pocałował mnie na powitanie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i przytuliłam do niego.
-Czyżby tatuś uspał synka?
-Tak się składa, że tak - uśmiechnął się od ucha do ucha. -Gdzie suknia? Chciałbym ją zobaczyć.
-To zobaczysz 7 listopada głuptasie - pstryknęłam go w nos.
-Nie mogę się doczekać.
Zjedliśmy razem obiad i poszłam po Juniora. Wyszliśmy razem na spacer. Była połowa października i było już chłodno. Ubraliśmy kurtki i był to najpiękniejszy dzień, który spędziłam z moją rodziną. Tak mogę nas nazwać. Mason z wózkiem i ja obok, idziemy razem parkiem wzdłuż alei ozdobionej złotymi drzewami. Mason uwiecznił te chwilę robiąc zdjęcie, ale nie spodziewałam się, że doda to na instagrama. Juniora niezbyt było widać, i dobrze. Nie chcę narazie upubliczniać wizerunku naszego dziecka. Gdy wróciliśmy Mason poszedł na trening, a ja zostałam „sama" w domu. Poszłam spać razem z młodym. On już spał, położyłam go obok siebie w sypialni i tak spaliśmy dopóki Mason nie wrócił z treningu. Następnego dnia grał mecz. Junior został z dziadkami, a ja wybrałam się na mecz z Declanem, Jasmine i Lewisem. Mason zaliczył dwie asysty i strzelił bramkę. Pierwsze co zrobiłam po meczu to go wycałowałam. Dalej nie mogłam i nie mogę uwierzyć w to, że mam go na co dzień, że jest mój i nie mam praktycznie o co się martwić, bo wiem, że mam jego przy sobie i razem sobie poradzimy.
-To co braciszku, to był twój ostatni mecz przed tym jak zostaniesz mężem - zarzucił Lewis.
-Mnie to akurat cieszy, że zostanę mężem miłości mojego życia - dostałam całusa w czoło.
Wracając do domu rozmawialiśmy o tym co to będzie za tydzień. Ja dostałam ostrego kota. Zaczęłam się jeszcze bardziej martwić jak to wszystko będzie ale za każdym razem Mason mnie uspokaja.
W dniu ślubu wszyscy byli już w Anglii, cała moja rodzina i przyjaciele. Chciałam wziąć ślub tutaj, bo tutaj się wszystko zaczęło. Wszyscy się dogadamy, dla mnie nie ma większego problemu. Każdy dostał ode mnie mały kurs angielskiego i polskiego, to drugie było trochę trudniejsze ale coś się udało osiągnąć. Od rana Junior był z dziadkami, Mason z Carlottą i Lewisem, a ja jeździłam z Jasmine z jednego miejsca do drugiego. Wszystko było robione na wariackich papierach, ale wszystko szło zgodnie z planem, który w pewnym momencie legł w gruzach, gdy mieliśmy obsunięcie godzinne u fryzjera, ale wszystko zostało odratowane.
-Dalej do mnie nie dochodzi, że mój najmłodszy braciszek się żeni. Nie sądziłam, że tak polubię jego przyszłą żonę - mówi Jasmine puszczając do mnie oczko, a ja się powstrzymuję od śmiechu kiedy makijażystka nakłada mi bronzer.
-No widzisz. Mam dar. Cieszę się, że wszystko die tak potoczyło. Nie wiem co bym robiła teraz gdyby mnie tu nie było.
-O tym nie myśl. I nawet nie płacz! Rozmażesz makijaż, a to pozwalam Ci zrobić kiedy już będziecie małżeństwem.
-Dobra postaram się - zaczęłam się śmiać, ale dalej próbowałam opanować łzy.
Została nam sukienka do założenia. Ta przepiękna sukienka. We dwie nie dałyśmy rady, poprosiłam mamę, żeby mi pomogła. Gdy mnie ubrałyśmy już zbierałyśmy się we trzy do płaczu, a do tego nie mogłyśmy dopuścić.
Wszystko było gotowe. Dosłownie wszystko. Wszyściusieńko. Wzięłam jeden wdech. Drugi. Trzeci. Wyszłam z salki i czekał na mnie tata, bo uzgodniliśmy, że to on mnie poprowadzi do ołtarza, dlatego też on czekał na mnie, żebym pojechała z nim do kościoła.
-Przepięknie wyglądasz - zleciała mu łezka.
-Dziękuję, ale tato nie płacz, bo ja tez będę płakać!
-Dobrze przepraszam. Zapraszam piękną pannę młodą - wziął mnie pod ramię.
Weszliśmy razem do samochodu i w 15 minut byliśmy pod kościołem. Zostało 5 minut do rozpoczęcia ceremonii. Wybiły dzwony i weszłam razem z tatą do kościoła. Podprowadził mnie pod sam ołtarz, a ja widziałam jak Masonowi zapiera dech w piersiach.
-Mason oddychaj - szepczę.
-Pięknie wyglądasz, przepięknie - odpowiada też szeptem.
Uleciała mu łezka, a ja już nie mogłam wytrzymać i mi też zaczęły napływać łzy do oczu. Po chwili cała ceremonii się rozpoczęła. Połowy przysięgi nie pamiętam, pamiętam za to jak Mason zakłada mi obrączkę, ja jemu, a ksiądz wygłasza:
-Ogłaszam was mężem i żoną.
Po tym Mason odsłonił mój welon i mnie pocałował. W tym momencie już nie wiedziałam czyje łzy czuję, swoje, czy jego. Po wyjściu z kościoła pojechaliśmy na salę, na którą dotarliśmy ostatni. Pojechaliśmy jeszcze na wybrzeże, żeby zrobić zdjęcia w sukni i garniturze. Wszyscy już siedzieli przy stole i wyczekiwali tylko nas. Kiedy weszliśmy Mason na chwilę się odsunął i nagle usłyszałam z głośników piosenkę Ed'a Sheeran'a „Perfect".
-Czy mogę prosić moją żonę do tańca? - ukłonił się przede mną.
-Oczywiście, że tak - pocałował mnie w rękę.
Założyłam mu ręce na szyję, a on objął mnie w talii i tak rozpoczął się nasz pierwszy taniec. Położyłam głowę na jego ramieniu, a on pocałował mnie w czoło i powiedział:
-Razem przejdziemy wszystko. Kocham Cię Panno Mount.
-Ja Ciebie też kocham mój mężu.
Pocałowałam go w usta i tak zatraciliśmy się w tańcu, który rozpoczął naszą wspólną podróż do końca życia.
CZYTASZ
Tylko zamknij oczy
RomanceNastoletnia dziewczyna, która przeprowadziła do Anglii zaczyna spełniać marzenia. Spotyka swoją miłość z dawnych lat co przeradza się w przygodę na całe życie. Mason Mount piłkarz Chelsea od razu zauważa dziewczynę, bo według niego w sobie to „coś".