Światła w moim pokoju świeciły przytłumionym, ciepłym blaskiem, a ja siedziałam na krześle przed lustrem, powoli przeciągając szczotką po długich, czarnych włosach. W tle grała jakaś przypadkowa playlista, ale i tak ledwo ją słyszałam przez podekscytowany głos Maddie.

– Vanessa, błagam cię, przysięgam, jeśli się nie ruszysz, to na imprezę dotrzemy na sam koniec, jak już każdy będzie zwijał – rzuciła, przewracając oczami. Siedziała na moim łóżku, rozwalona jak u siebie, i właśnie odpalała papierosa.

– Może to znak, żebyśmy w ogóle nie szły? – mruknęłam, odkładając szczotkę.

Maddie parsknęła śmiechem, jakby to, co powiedziałam, było najbardziej absurdalną rzeczą na świecie.

– Ty tak serio? Impreza u Morènów to największe wydarzenie miesiąca. Nie ma opcji, żebyśmy to ominęły.

Westchnęłam, wiedząc, że nie wygram tej walki. I tak już dałam się namówić, więc nie było sensu się wycofywać. Wstałam i podeszłam do szafy, wyciągając czarną obcisłą sukienkę.

– Ooo, moja Neska ubiera coś innego niż dresy – blondynka uśmiechnęła się szeroko ukazując szereg idealnych zębów.

Zignorowałam jej komentarz i poszłam do łazienki się przebrać. Spojrzałam na swoje odbicie. Zwykła dziewczyna. Czarne włosy, jasna cera, prawie czarne oczy, które w tym świetle wyglądały na piwne. Nic szczególnego. Westchnęłam i poprawiłam usta.

Kiedy wróciłam do pokoju, Maddie już kończyła swojego papierosa i przeglądała coś w telefonie.

– Gotowa? – zapytała, zeskakując z łóżka.

Nie odpowiedziałam, tylko sięgnęłam po moją nowo zakupioną kurtkę z Ferrari. To wystarczyło.

Wyszłyśmy z domu szybko żegnając się z moją ciocią, wujka akurat nie było w domu. Wsiadłyśmy do auta przyjaciółki i ruszyłyśmy na domówkę.

***

Gdy tylko weszłyśmy do domu Morènów, uderzył we mnie znajomy, ciężki zapach – mieszanka zioła, alkoholu i papierosów.

– O, to co lubię – rzuciła Maddie z zadowoleniem i od razu zaczęła rozglądać się po salonie.

Ja natomiast poczułam, jak mój żołądek się zaciska. Nigdy nie lubiłam imprez, a już na pewno nie takich, gdzie ludzie byli naćpani bardziej niż powinni. Mimo to szłam za Maddie, która bez żadnego skrępowania przeciskała się między ciałami tańczących osób.

– Chodź, napijemy się – zarządziła, kiedy dotarłyśmy do kuchni.

– Ty się napij – powiedziałam, opierając się o blat. – Ja zostaję przy wodzie.

Maddie tylko pokręciła głową i sięgnęła po butelkę wódki. Już miała nalać sobie do plastikowego kubka, kiedy zza jej pleców wyłonił się Matt i objął ją w talii.

– No w końcu jesteś– zamruczał jej do ucha, a jego tęczówki były praktycznie niewidoczne.

Maddie pisnęła i odwróciła się, by go pocałować, całkowicie zapominając o mojej obecności. Przewróciłam oczami i wyszłam z kuchni, nie chcąc być świadkiem ich publicznych czułości.

Przeciskałam się przez tłum, starając się znaleźć jakąś mniej zatłoczoną przestrzeń.

Wpadła na mnie Lily, która była już w stanie.... Wesołym.

- No patrzcie! Vanessa Miller pojawiła się na imprezie!- Krzyknęła brunetka uśmiechając się od ucha do ucha. W ręce trzymała czerwony plastikowy kubek wypełniony prawie po brzegi.

Good Liars//pl Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz