Rozdział 6

447 41 2
                                    

O dwudziestej trzeciej Draco wrócił do domu z randki z Astorią. Wszedł i zobaczył Pansy śpiącą na kanapie i Blaise'a siedzącego w ciemności na podłodze, owiniętego kocem, a obok niego stał pojemnik z lodami.

— Fajny wieczór? — Draco uśmiechnął się złośliwie.

— Pansy kazała mi oglądać Titanica — wymamrotał Blaise.

— Och, sprawił, że płakałeś? Był zbyt trudny? — zapytał drwiąco Draco.

— Przynajmniej ma emocje i nie boi się ich okazywać — powiedziała Pansy z wciąż zamkniętymi oczami.

— Jak twoja randka? — rzucił Blaise, gdy Draco położył klucze na kontuarze i usiadł obok Pansy.

— Było dobrze. Mamy ze sobą wiele wspólnego i jest przepiękna — odpowiedział.

— Poważnie... tylko na tym ci zależy? Jeżeli dziewczyna, z którą się spotykasz, ma duże cycki, jest szczupła i ma ładną buzię, to nie obchodzi cię, że jest głupia albo naprawdę podła? — zapytała Pansy.

— Nie! Ale... musisz czuć pociąg do tej drugiej osoby — bronił się Draco.

— To, jak ktoś wygląda, nie powinno być ważne. Chodzi o to, jak się czujesz z tą osobą, czy chcesz z nią być przez cały czas, czuć iskrę między wami za każdym razem, gdy ją dotkniesz lub po prostu na nią patrzysz i myślisz „Wow, mam wielkie szczęście, że z nią jestem" — powiedziała Pansy.

To sprawiło, że Draco zatkało. Pansy wstała, pocałowała Blaise'a w policzek i weszła do jego pokoju.

— Idę spać — oznajmił Draco i skierował się do swojej sypialni.

Myślał o tym, co powiedziała Pansy, gdy się przebierał i kładł do łóżka. Astoria była naprawdę miła, ale nie czuł motyli w brzuchu ani iskry, gdy ich palce się dotykały. Z drugiej strony to była dopiero pierwsza randka... Ale znał ją od Hogwartu. Pomyślał o kilku innych dziewczynach, z którymi się spotykał, i zdał sobie sprawę, że z żadną tego nie czuł... Z wyjątkiem jednej osoby, z którą nigdy nie był na randce.

Hermiony Granger.

Szybko potrząsnął głową i odrzucił tę myśl. To Hermiona — dziewczyna, którą gardził przez wiele lat; dziewczyna, z którą walczył na wojnie. I dziewczyna mieszkająca obok, z którą przyjaźnił się od kilku lat. Westchnął i spróbował zasnąć.


~*~*~*~*~*~*~*~


Hermiona obudziła się, czując zmęczenie i zdezorientowanie. Całą noc myślała o tym, co powiedziała Pansy, co oznaczało, że się nie wyspała i miała wrażenie, że praca będzie trwać wiecznie. Weszła do kuchni, gdzie jedli Ginny, Luna, Ron i Neville.

— Doberek. — Hermiona ziewnęła.

— Dzień dobry — odpowiedziała Luna śpiewającym tonem.

— Przestań brzmieć tak szczęśliwie, gdy wszyscy mamy depresję! — jęknął Neville.

— Dlaczego macie depresję? — zapytała Hermiona, siadając obok Ginny.

— Neville nie może utrzymać pracy, Ginny i Harry ciągle się kłócą, a Ron ma humorek. — Luna uśmiechnęła się.

— Ach, tak... Ginny, porozmawiaj z Harrym o powodach twojej złości. Neville, wypisz swoje mocne i słabe strony, wtedy pomogę ci znaleźć pracę. A ty, Ron, naucz się funkcjonować jak człowiek, wtedy będziesz miał więcej szczęścia w życiu — poradziła Hermiona.

[T] Apartament 9 i 3/4Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz