-10-

821 46 9
                                    

Staliśmy w kolejce do odprawy. Wszyscy byli podekscytowani pierwszym wspólnym wyjazdem. Po sprawdzeniu walizek, mieliśmy bardzo dużo czasu wolnego.

Nagraliśmy razem pare wstawek do zaplanowanego odcinka z podróży. Jednym z ciekawszych momentów, było przejście Faustyny przez bramki, kiedy zaprosili ją na rewizje osobistą. Oczywiście wszystko skończyło się na zwykłym nieporozumieniu.

- No i czaisz, podchodzi do mnie taki wielki typ z takimi wielkimi łapami i mnie ciągnie za rękę do jakiegoś pokoju. - opowiadała Faustyna, wymachując przy tym chaotycznie dłońmi. - Byłam przerażona na maksa.

- I co? - dopytywał Bartek.

- O, tamta lalunia mogłaby ze mną pójść na osobistą. - wtrącił Mati, patrząc w stronę jakiejś blondynki.

- Znajdź sobie dziewczynę. - mruknęła Hania ze współczuciem w głosie.

Chłopak chwilowo spojrzał w moim kierunku, jednak od razu zaznaczył, że nie ma sensu się bawić się w związki i że takie rzeczy to nie jest kwestia wyboru tylko przypadku.

- Nic nie znalazł, więc mnie przeprosił i wypuścił. - dokończyła Faustyna.

- No, trochę wyglądasz na przemytnika narkotykowego. - przyznał Bartek, kierując się w stronę sklepików.

Cały ten czas trzymałam kamerę skierowaną na grupę nastolatków. Już współczuje montażystom, z racji że żywego materiału na tą chwile jest multum.

- Strefa bezcłowa to moje ulubione miejsce na lotnisku. - przyznał Bartek, wskazując dłonią na ceny alkoholi. - Patrzcie widzowie, jakie tanie whiskey.

- Ciekawe czy na przykład w takim Dubaju są stripy normalnie w strefie bezcłowej.

- Ale masz kminie stary. - zaśmiałam się, kierując obiektyw w stronę Mateusza. - Często zaglądasz do takich miejsc?

- Nie. - rzucił, wzruszając obojętnie ramionami. - Może raz.

Gdy przeszliśmy wszystkie sklepiki i stoiska, skierowaliśmy się w stronę bramek. Mrożon załatwił nam miejsca obok siebie, żeby było raźniej. Wchodząc na schodki prowadzące do samolotu, zrobiłam pare ujęć z każdym z członków genzie.

- Mogę być przy oknie? - zapytał Mati, chowając swój bagaż podręczny do górnej półki.

- Nie ma szans. - zadrwiłam. Drugi raz nie oddam takiej dobrej miejscówki.

- No weź. - męczył. - Dawaj papier kamień.

Pokiwałam przecząco głową, siadając na fotelu. Chłopak mruknął coś pod nosem, że jestem frajerskim tchórzem, po czym zajął miejsce obok mnie.

Lot minął bardzo szybko. W Paryżu byliśmy koło godziny dziewiętnastej. Gdy wszyscy odebrali swoje bagaże, zamówiliśmy ubera.

Sprawami dotyczącymi naszego noclegu i transportu zajmowała się Natalia. Jako menagerka naszej grupy, załatwiała wszystkie rzeczy związane z wyjazdem.

- Dobra, tu macie karty. - poinformowała, podając każdemu z nas plastikowe czytniki. - Pokoje są dwuosobowe.

Patryk oczywiście dzielił pokój z Wiktorią. Hania wybrała Faustynę, a Bartek zdecydował się na mieszkanie z Matim.

- Jest nieparzyście. - zauważyłam, wliczając w to mnie i Przema.

- Ja będę na dostawce z chłopakami. - wyjaśnił Przemek.

genzie Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz