Rozdział 4. Zielona teczka

1 1 0
                                    

Po przebudzeniu się od razu spojrzałam na zegarek który wskazywał 9:50 więc postanowiłam nie obracać się na drugi bok i nie oddawać się w objęcia Morfeusza bo znając się obudziłabym się dopiero o jakiejś 11:00 jak nie później.

Podniosłam się więc do pozycji siedzącej i przeciągnęłam się, spojrzałam na ziemie gdzie czekały moje mięciutkie papcie aż je założę na stopy, kiedy już to zrobiłam podniosłam się powoli z łóżka aby nie zakręciło mi się w głowię, tym razem udało się bez tego aczkolwiek bardzo często mi się to zdarza, nie znoszę tego uczucia.

Wzięłam swój telefon i podłączyłam go do ładowania.

Otworzyłam drzwi i skierowałam się do łazienki gdzie zrobiłam wszystkie podstawowe czynności czyli wiadomo załatwienie się, umycie zębów itp.

Wyszłam z łazienki i kiedy miałam wejść do pokoju mój żołądek dał o sobie znać, zrobiłam w tył zwrot i zeszłam na dół.

Rozejrzałam się jeszcze po domu w poszukiwaniu pewnego osobnika lecz go nie znalazłam, butów też nie było ani kluczyków do auta.

Nie wnikając bardziej poszłam do kuchni i otworzyłam lodówkę, niby wszystko jest, a nie ma nic.

Zamknęłam ją i oparłam się o szafki.

Gofry!

Tak to będzie idealne śniadanko na dzisiaj.

Wzięłam wszystkie potrzebne mi składniki na ciasto, wyciągnęłam również gofrownice którą podłączyłam od razu do prądu i zaczęłam pichcić, oczywiście nie obyło się bez uwalenia całego blatu oraz samej siebie, gdy ciasto było już gotowe przelałam je do gofrownicy i zamknęłam ją.

Przyszedł czas na sprzątanie, wzięłam ścierkę i starłam wszystkie plamy które udało mi się narobić, nic nie chce mówić ale ciasto znalazło się również na ścianie... taak, moje zdolności kulinarne ciut kuleją, ale zrobię? zrobię.

Nieważne jak, ważne że coś wyjdzie prawda.

Po paru minutach moje żarełko było prawię gotowe, wyciągnęłam gofry na talerz i dałam na nie dodatki czyli posmarowałam je nutellą, położyłam na nie pokrojone truskawki i jeszcze na górę dałam trochę bitej śmietany i tak oto powstała bomba kaloryczna, ale za to jaka pyszna.

Zrobiłam sobie jeszcze do tego kawę i poszłam do salonu, odpaliłam telewizor, znalazłam jakiś serial i zaczęłam się zajadać tymi kalorycznymi pysznościami.

Leżałam już dobrą godzinę na tej kanapie, a taty nadal nie było.

W pewnym momencie przypomniało mi się o czymś, a dokładniej przypomniały mi się te dokumenty co podobno są od jakiegoś tam kolegi taty, tylko że jego zachowanie było dość dziwne, aż za dziwne dlatego postanowiłam to sprawdzić.

Szybkim krokiem skierowałam się do pokoju w którym tata trzyma wszystkie papiery czyli można w zasadzie powiedzieć że to takie jego małe biuro.

Zaczęłam szperać po wszystkich szafkach, ale nic nie znalazłam.

Zostało mi tylko jedno miejsce, otworzyłam szafę która się tam znajdowała i zaczęłam wędrować wzrokiem, moją uwagę przykuły pudełka poukładane na sobie, było ich trzy i każde zaczęłam po kolei przeglądać, kiedy otworzyłam ostatnie pudełko napotkałam to czego szukałam, zielona teczka.

Wzięłam ją do ręki, pudełko zamknęłam i odłożyłam na miejsce.

Wyszłam z pokoju zamykając za sobą drzwi i pobiegłam do pokoju.

Usiadłam na łóżku i przez chwilę patrzyłam się na teczkę którą po niedługiej chwili otworzyłam, wyjęłam papiery ze środka i zaczęłam czytać.

Oczami AniołaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz