27002. Chciałbym zepsuć prawa fizyki

49 6 24
                                    

ROZDZIAŁ II - CHCIAŁBYM ZEPSUĆ PRAWA FIZYKI

1

Calo stał pod ścianą, a ja? Mi się nie chciało.

- Czy możesz, przez chwilę - wysyczał - nie być tak uparty?
- Co mam twoim zdaniem zrobić, uderzyć go moją książką?
- Nie!
- Jesteś głupcem, jeśli myślisz, że unikniesz walki.

- Unikniemy walki, jak znajdziemy go pierwsi. - Calo wystawił krawędź lusterka za wyrwę w ścianie. Gdy nie zauważył tam nikogo, kiwnął lekko głową i postawił stopę na zewnątrz, prześlizgując się na drugą stronę głębokiego pęknięcia, przez które do środka z łatwością dostawał się ostry wiatr. Nie mogłem narzekać, bo przez górę swetrów, które zawczasu wcisnął na mnie River, nie miałem szans przekonać Calo, że jest mi zimno - byle tylko odciągnąć jego uwagę od czającego się za rogiem Podpalacza.

Calo obraca się o chwilę za późno.
Iskra nieśmiało wyłania się z dłoni mężczyzny, który prędko doskakuje do mojego towarzysza.
Reszta to już historia.

- Czysto - krzyknął szeptem Calo, jakby liczył, że za nim idę.
Po chwili ciszy wyjrzał zza ściany i rzucił mi spojrzenie, którego nie byłem w stanie opisać.
- Słuchaj, możesz tu zostać i zgrywać twardziela albo pójść ze mną i przeżyć.
- Ale dramatyzujesz, twój chłopak wcale nie szuka mnie.
- Ładna próba. Myślisz że dlaczego chciałem iść sam?

Mogłem się domyślać, co chciał mi przekazać. Kolejne kazanie o tym, jak bardzo nikt nie potrzebuje słuchać moich historii, zwłaszcza trolle, które widzą tylko czubek własnego nosa. I to dosłownie, bo wielki garb zasłania im sześćdziesiąt procent wizji.

- Chcesz to załatwić jak żywioł z żywiołem? - spytałem.
- Przez ciebie to brzmi jakoś dziwnie bohatersko. Plus, naśmiewasz się ze mnie. Mógłbym wyssać z ciebie krew w każdym momencie.
- Nie każ mi znowu opisywać swoich kłów, daj spokój.

Wiedziałem, że blefuje. Ale wyobrażenie wgryzającego się w moją skórę chłopaka było wystarczająco odrażające, bym zdecydował się wstać i podążyć za nim przez wąski przesmyk.
To jest, dopóki nie utknąłem gdzieś w połowie drogi, uparcie przekonując, że dam sobie radę.
A wszystko to jedynie po to, by trafić do opuszczonej kuchni, w której nawet nie było jedzenia.

2

Szczęk mieczy. Spotkanie po latach zwieńczone wartkim pojedynkiem, którego jeden z nich miał nie przeżyć.

- Co jest z tobą i twoją obsesją ze śmiercią?
- Można powiedzieć, że się przygotowuję. No co! Nie mam nawet broni, bo się uparłeś, że trzeba mu pokazać, że jesteśmy przyjaźni - wydukałem, imitując jego gruby, powolny głos, jednak przez moją nosową barwę zabrzmiało to co najmniej śmiesznie. - Wiem, cały czas masz nadzieję, ale nie możesz liczyć na to, że byciem żywiołem wszystko załatwisz.

Calo przeskanował wzrokiem mój plecak. Niewiele potrzebowałem do szczęścia - większą część kieszeni zajmowały długopisy i kolejne, puste notesy, tylko czekające aż zapełnię ich strony następnymi nudnymi scenami, bo Calo nie chciał się bić.
- Przecież wziąłeś broń.
Nie musiał wskazywać dłonią, bym wiedział, że zauważył odznaczający się kształt kanciastej rączki, z której wyłaniało się ostrze. Próbowałem upchnąć nóż jak najlepiej między kartki, jednocześnie trzymając w dość dostępnym miejscu, ale ciężko połączyć te dwa, żeby pozostał całkowicie niezauważony.

❝PŁONĄCA FALA❞ Serce EteruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz