Przygody Eryka: 2. Mąka, twaróg, jogurt natualny

18 1 3
                                    

tw; krótkie przedstawienie recovery z zaburzeń odżywiania.
************

— Jesteś taką samą jedzą tutaj, jak gdy byłaś żywa.
Miałam cię nie opuścić do śmierci, tak? Nikt nie mówił, że to będzie przenośnia!

Zaciskam zęby, wchodząc po betonowych schodkach. Krzyki z mieszkania numer 7 zlewają się z dudniącym basem z mieszkania numer 5 i pytaniami dziennikarki, które obijają się o ściany mojej czaszki. Złota szóstka na drzwiach trzęsie się ze strachu, gdy szarpię się z kluczem i z impetem wpadam do środka. Pierwszym, co widzę, jest patrzące na mnie w połowie pałaszowania kanapki Ariel.

— Przysięgam, to ten klucz jest zepsuty.
— Jak można... zepsuć klucz? — wita mnie niskim, łagodnym głosem Ariel, odkładając kanapkę. — To nie jest, jakby, najprostsza rzecz, jaką mamy z Ziemi?
— Muszę wlaścicielom podrzucić pomysł kart dostępu.
— Racja, technologia nas nigdy nie zawiodła.
Domykam drzwi i zdejmuję buty, obrzucając okiem kuchnię.
— Mam coś w lodówce na kolację?
— Resztki obiadu, który wczoraj ci przyniosłom, a do tego telenowelę za ścianą.

Przez chwilę przysłuchuję się kłótni. Z naszego mieszkania słychać ją niemal tak dobrze, jak z klatki schodowej.
— Co jest z tą dwójką, że tak się gryzą? — pytam.
— U mnie słychać ich dwa razy głośniej. To Świeżaki. Wczoraj umarli i bardziej przeraża ich to, że są tu razem.
— Serio? A nie to, że trafili do tej dzielnicy? Chciałbym tak, o tym nie myśleć.
— Powiedz tylko słowo i możemy zacząć się napieprzać.

Ariel wystawia w moją stronę pięści, ale nie broni twarzy. Za ten błąd karzę je pstryczkiem w nos.

— Wiem, że mogę na ciebie liczyć, jeśli chodzi o zostanie wyrzuconym z własnego mieszkania.

Podchodzę do lodówki i wyjmuję pudełko z makaronem. Oprócz tego, zostało mi mleko i trochę owoców, ale nic na tyle pożywnego, zeby jutro rano postawić to na stole.
— Skoczę jutro do sklepu przed śniadaniem. Na co masz ochotę?
Ariel bez chwili namysłu odpowiada:
— Twoje placki bananowe. Te z twarogiem.

Kiwam głową z uśmiechem w jeno stronę. Gdy się wprowadziłem, Ariel powitało mnie z mieszkania numer 8 z chlebkiem bananowym. Chciałem się jakoś odwdzięczyć i przynieść jenu coś w zamian – jedyny przepis, który został mi w pamięci, to właśnie ten, któremu udało się wygrać serce Ariel, a w zasadzie jeno żołądek. Od tych kilku miesięcy byłem jednak ledwie żywym trupem bez żadnego talentu kucharskiego i Ariel przy każdej wizycie przejmowało także kuchnię, aż w końcu zaczęło przychodzić codziennie, pilnując, żebym jadł.
Teraz widzę jednak blask w jeno oczach na myśl o plackach i zauważam, że powinienem już dawno zaproponować, że to ja pogotuję dla nas obu.

Zapisuję składniki na kawałku papieru i kładę listę na komodzie przy drzwiach wejściowych. Ariel z nagłej wdzięczności odgrzewa mi makaron, gdy przebieram się z eleganckiego stroju w spodnie od piżamy i koszulkę, która opina lekko moje ramiona w szerszych miejscach.

Kiedyś ze mnie zwisała, ale nosiłem ją z dumą, że mimo mojego wzrostu jest coś, w czym wyglądam... mało. Chudo.
Kiedyś na widok mojego obecnego ciała wyrzuciłbym całe pudełko z makaronem i skłamał Ariel. Przyszedł jednak dzień, że zajrzało do śmietnika i musiałem przestać.
Kiedyś byłbym dumny, że wyglądam na zmęczonego, albo nawet bym tego nie zauważył. Teraz – cieszy mnie widok trochę większych ramion, trochę bardziej okrągłego brzucha.

Ariel krzyczy, że kolacja gotowa. Wychodzę do przedpokoju, jeno wzrok spod krótkiej grzywki spotyka mój, a potem moją koszulkę – to ją miałem na sobie, gdy poznałem Ariel. Oboje się uśmiechamy.

****

Mąka, twaróg, jogurt naturalny. Czytam po raz trzeci, odkąd wszedłem do sklepu, usiłując skoncentrować się mimo wielu rozpraszaczy. Na ścianie wisi telewizor, a na nim – może to paranoja, ale dałbym słowo – mignęła moja twarz. Ludzie chodzą z dziećmi, starsze małżeństwo stoi przy lodówce z wędliną, trzymając się za ręce przez cały czas. Robotyczny kasjer rzuca mi powitalne spojrzenie. Czy wie, że to ja go stworzyłem?

Omijam kasę i podchodzę do lodówek. Mam już jogurt i twaróg. Została mąka. Obrzucam sklep wzrokiem, wypatrując właściwej alejki. W jednej z nich widzę rude loki wystające zza wielkiego plecaka. Elias.

Wbijam wzrok w karteczkę. Mąka, twaróg, jogurt naturalny. Mąka, twaróg, jogurt naturalny. Czytam, jakby to było wciągające romansidło. Mąka zdradza twaróg z jogurtem naturalnym. Mój mózg panikuje, nogi same idą schować mnie w alejce obok. Mąka tęskni za jogurtem naturalnym, ale twaróg jest jej nową miłością. Zgniatam lekko karteczkę. Dlaczego się tak zestresowałem?
Muszę tylko znaleźć mąkę, myślę. To w następnej alejce. Chwytam worek, wkładam go do koszyka i mam tylko nadzieję, że ominę Eliasa. Robokasjer skanuje moje zakupy. Mąka, peep, twaróg, peep. Przy jogurcie naturalnym unosi na mnie wzrok i wbija we mnie swoje niebieskie ślepia, w których mam wrażenie, że widzę więcej niż kawałek plastiku. Wyciąga do mnie dłoń.

— U-wo-lnij mnie... — szepcze, usiłując dosięgnąć mnie zza lady. Cofam się lekko, tętno znowu mi podskakuje. Stoję tak przez chwilę, z jego ręką tuż przy moim ramieniu. Wie. Nagle cofa dłoń, a oczy ma znowu puste. Oszołomiony, spoglądam w prawo. Elias w biegu kładzie swoje zakupy na ladzie, a robokasjer sprawnie je skanuje, dorzucając je do mąki, twarogu i jogurtu naturalnego.

— Czekaj, to moje — udaje mi się wydusić, na co Elias podnosi wzrok i jakby zapala się na chwilę.

— Eryk! — usmiecha się i dopiero po kilku sekundach dociera do niego, co powiedziałem. – O co chodzi?
— On... chyba się zaciął i naliczył tobie moje zakupy.
— O, nie ma sprawy, zapłacę.
— Nie musisz, oddam ci.
— Daj spokój. Dzięki tobie działa ten sklep. Mogę się odwdzięczyć za to, ile tu kupuję.
Spoglądam na jego koszyk. Jest wypełniony batonami, pakowanymi rogalikami oraz zestawami baterii.
— Stawiasz automat z przekąskami w studiu? — pytam, gdy Elias wykłada wszystko pod ręce robokasjera.
— To zapasy na moje wędrówki. — Płaci za wszystko i podaje mi mąkę, twaróg, jogurt naturalny. — Wpadnij kiedyś do studia po południu, zabiorę cię na jakąś trasę.

Razem wychodzimy ze sklepu, zerkam tylko jeszcze na robota. Nie zauważa mnie.

— Gotujesz coś na śniadanie?
— Co? — pytam, zdezorientowany.
— Gotujesz coś?
— Placki — odpowiadam z dozą niepewności w głosie. Garnitur Eliasa jest idealnie wyprasowany, tylko lekko rozwiązany krawat dalej przypomina, że to jednak wciąż on, Elias, chłopak z rozwianymi włosami i zbyt mocnym uściskiem dłoni. — Dla mnie i dla przyjaciela.
— Przyjaciela?
— Mieszka obok mnie, ale jest prawie tak natrętne jak współlokator.
Myślę o tym, że Ariel pewnie jeszcze śpi u siebie.

— To nie żadne z Żywiołów, o których mówiłem — dodaję dla sprostowania. Elias kiwa głową ze zrozumieniem, żeby nie poruszać tego tematu.
— Placki brzmią świeeetnie — wzdycha. — Zazdroszczę komukolwiek, kto się z tobą przyjaźni. W studiu mamy niby zapewnione jedzenie, ale rety, ile bym dał za ciepłego placka.
— Ile byś dał?
— Moją dozgonną miłość, całe oszczędności, wiesz, zbieram na lepszy dom dla mojej biednej rodziny i psa, oraz dla mojej babci, od dawna nie wstaje z łóżka, w dodatku szefowa groziła, że mnie zwolni i jeszcze wygasło mi konto w banku, a ostatnie pieniądze poszły na twoją mąkę, biedronka powiedziała, że mnie nienawidzi a brat męża mojej siostry... Szkoda gadać, ale wiesz, mogę to poświęcić dla jednego placka.
— Przeceniasz moje możliwości.
— Błagam. Eryk. Jeden placek dla tego smutnego człowieka — patrzy na mnie jak pies, przechylając głowę i coś mi mówi, że to jego częsty trik, bo, niestety, działa.

— Dobra. Jeden placek.
— Dziękuję, dziękuję, dziękuję! — Gdybyśmy nie stali w drzwiach sklepu, pewnie zacząłby skakać, ale zamiast tego ściska mocno moje ramiona. Chyba powstrzymuje się, żeby mnie nie przytulić. Jestem mu za to ogromnie wdzięczny. — Nie będę musiał jeść tych obrzydliwych parówek.

Uśmiecham się lekko, jego szczęście jest zaraźliwe. Klepię go po ramieniu i patrzę, jak odchodzi niemal w podskokach w stronę studia.

Mąka, twaróg, jogurt naturalny. I jeden placek dla Eliasa.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jul 16 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

❝PŁONĄCA FALA❞ Serce EteruOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz